3 października 2021

Szczególnie kosztowna zdrada. Obrona rodziny przegrała z eurosrebrnikami

(pixabay.com)

Rezygnacja z suwerenności w kwestiach etycznych i rodzinnych jest posunięciem jeśli nie celowym to bardzo krótkowzrocznym. Łatwo można przewidzieć dalszy rozwój scenariusz wydarzeń nad Wisłą, bo obserwujemy go już na Zachodzie, gdzie „tęczowy” zastępczy proletariat neokomunistów rozpanoszył się już we wszystkich sferach życia społecznego, nie wyłączając dawnych ostoi moralności, czyli Kościoła, kultury, edukacji.

Gdy po reprymendzie ze strony Izraela oraz jego „zaprzyjaźnionych mediów” Polska pośpiesznie wycofywała się z nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, w świat poszło sformułowanie „z podkulonym ogonem”, użyte przez jedną z gazet ukazujących się w tym kraju. Określało ono styl, w jakim nasze państwo poddało szumne hasła bez pokrycia o obronie prawdy historycznej i dobrego imienia Polaków. Dzisiaj w podobny sposób niektóre samorządy kapitulują pod naciskiem biurokratów z Unii Europejskiej, która – jak nas zapewniano – miała przecież nie wtrącać się państwom członkowskim do spraw należących do sfery, nazwijmy to, światopoglądowej. W dodatku wyszło na jaw, że rejterada kolejnych sejmików z deklaracji w obronie rodziny przed ideologią LGBT dokonała się po niedwuznacznych sugestiach ze sfer rządowych.

Prawo i Sprawiedliwość naciskając na samorządy dało krytykującym to ugrupowanie z pozycji konserwatywnych kolejny dowód swojej, jak najgorzej pojmowanej „elastyczności”. Już tylko najzagorzalsi entuzjaści wciąż wierzą w autentyczność haseł z kampanii wyborczych, które dwukrotnie wyniosły w kolejnych wyborach do władzy obóz nazywany żartobliwie Zjednoczoną Prawicą. Jeśli czas kryzysu jest najlepszym testem charakteru, to trzeba powiedzieć, że Prawo i Sprawiedliwość źle znosi presję, z jaką od czasu do czasu się spotyka. To i tak życzliwa interpretacja postawy tej partii w wielu ważnych kwestiach, gdyż alternatywą jest hipoteza o cynizmie i wyrachowaniu, pozwalającym kpić w żywe oczy ze swoich najbardziej oddanych zwolenników.

Wesprzyj nas już teraz!

Przyznajmy, w kwestii obrony rodziny przed wszechobecną w zachodnim świecie promocją wynaturzeń dotyczących płciowości nie mieliśmy zbyt wielu sojuszników również w trakcie kadencji prezydenta Donalda Trumpa. O ile okazał się on największym sprzymierzeńcem obrony życia poczętego pośród dotychczasowych prezydentów Stanów Zjednoczonych, to już nigdy nie odważył się bądź nie zechciał przeciwdziałać destrukcji społeczeństwa przez tzw. tęczową międzynarodówkę. A mówimy przecież o społeczeństwie i państwie o przemożnym wpływie na cały świat i skutecznie eksportującym swoje idee i wartości (bądź „wartości”) w globalnej skali.

Tym bardziej po zmianie na fotelu przywódcy USA sprawa zrównania statusu „sodomitów i gomorytek” z małżeństwami oraz pokrewnych kwestii, nie mogliśmy oczekiwać zmiany na lepsze. Amerykańskie ambasady będą stręczyć swoim sojusznikom toksyczną ideologię z jeszcze większym zapałem.

Rezygnacja z suwerenności w kwestiach etycznych i rodzinnych uwidoczniła się już wcześniej poprzez niechęć do wypowiedzenia bardzo szkodliwej konwencji stambulskiej, upatrującej w normalnie pojmowanych rolach mężczyzny i kobiety szkodliwego stereotypu. Generalnie poddanie tej kwestii, tym bardziej bez walki, jest posunięciem jeśli nie celowym to bardzo krótkowzrocznym. Łatwo można przewidzieć dalszy rozwój scenariusz wydarzeń nad Wisłą, bo obserwujemy go już na Zachodzie, gdzie „tęczowy” zastępczy proletariat neokomunistów rozpanoszył się już we wszystkich sferach życia społecznego, nie wyłączając dawnych ostoi moralności, czyli Kościoła, kultury, edukacji. Lekceważąc tę sferę władza faktycznie zmierza do destrukcji narodowej wspólnoty dając paliwo skrajnie lewicowemu lobby.

Skoro zaś polskie władze – państwowe i lokalne – tak łatwo uległy w jednej czy drugiej sprawie, silni oponenci poczują się zachęceni do eskalacji presji. Celnie ujęła to prawnik Magdalena Korzekwa-Kaliszuk, pisząc na Twitterze: „Uleganie szantażystom pokazuje im, że szantaż działa. Dzisiaj wycofujemy się z uchwał dotyczących ideologii lgbt, mimo że zarzuty wobec nich oparte były na kłamstwie. Jutro możemy się spodziewać blokady środków, gdy nie zalegalizujemy aborcji albo małżeństw homoseksualnych”.

Wysuwając wobec Polski kolejne roszczenia nie trzeba więc nawet silić się na to, by wynikały one z prawdziwych przesłanek. Nie zdołaliśmy bowiem w żaden sposób przeciwstawić się oszczerstwom o prześladowaniu w naszym kraju ludzi z zaburzeniami tożsamości płciowej. Unia Europejska bez ogródek grozi nam wycofaniem funduszy, a my oświadczamy w tym samym czasie, że… absolutnie wykluczamy możliwość wystąpienia z niej. Przy takiej negocjacyjnej strategii będąc w strukturach UE czołowym państwem środkowoeuropejskim sami degradujemy się do unijnej trzeciej ligi.

Kto wie zatem, co będzie stawką w następnej kolejności. Ostatnio Piotr Naimski, rządowy fachowiec od infrastruktury energetycznej przyznał w słynnym, choć ocenzurowanym wywiadzie, że nasze państwo zobowiązało się do stopniowego wyłączenia kolejnych po Turowie elektrowni węglowych. Deklarowana kilka lat temu przez PiS walka o polski węgiel okazała się nie pierwszą strategiczną klęską, bądź propagandowym kłamstwem.

Niewiele pociesza fakt, że pod rządami prawie każdej innej opcji politycznej sytuacja przedstawiałaby się co najmniej tak samo źle. Polacy średniego pokolenia oraz, oczywiście starsi, dobrze znają mechanizm opisany skrótowo w powiedzeniu: „głosujemy na Solidarność, wybieramy Unię Wolności”. Zmieniają się tylko szyldy, stara zasada obowiązuje nadal.

Marcin Wisławski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij