10 lutego 2014

Kosztowny dialog z „religią pokoju”

(Od 2011 roku Asia Bibi oczekuje w celi śmierci na wykonanie wyroku bądź... skuteczną interwencję świata zachodniego i społeczności chrzescijańskiej. Fot. Reuters/Forum)

Ojciec Święty otrzymuje tysiące listów z całego świata. Wśród tej korespondencji znajdują się wiadomości od królów i prezydentów oraz szejków i innych możnych tego świata. Jest jednak wysoce nieprawdopodobne, by papież Franciszek otrzymał list ważniejszy od tego, który dotarł do niego w grudniu zeszłego roku.

 

List jest prosty, pisany niewyszukanym językiem. Wysłała go pewna kobieta ze swojej celi więziennej w Pakistanie. Pontyfikat Franciszka upływa pod znakiem szczególnej troski o odrzuconych i poniżonych, wydaje się zatem, że list od Asi Bibi powinien zostać przyjęty przez Ojca Świętego ze szczególną uwagą. Niestety, już ponad miesiąc upłynął odkąd ta niezwykle dzielna kobieta zwróciła się do Namiestnika Chrystusa, a on jeszcze nie przemówił – ani w jej imieniu, ani w imieniu wielu innych chrześcijan, którzy cierpią podobnie, jak ona.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Wszystko zaczęło się, czy też może zakończyło, 14 lipca 2009 roku. Asia Bibi, pakistańska katoliczka sama tak opisuje te wydarzenia: – Ja, Asia Bibi, zostałam skazana na karę śmierci ponieważ byłam spragniona. Jestem więźniem ponieważ użyłam tego samego kubka, z którego piły muzułmanki, ponieważ woda, którą piła chrześcijanka została przez nie uznana za nieczystą.

 

Co naprawdę się wydarzyło tamtego upalnego dnia? Pracująca wraz z grupą muzułmanek przy zbieraniu owoców Asia Bibi otrzymała polecenie przyniesienia im czegoś do picia. Uczyniła to, ale w panującym skwarze sama także napiła się kilka łyków wody. Jedna z muzułmanek zbeształa ją za to, informując przy tym swoje koleżanki: – Słuchajcie wszystkie! Ta chrześcijanka zanieczyściła wodę w studni pijąc z naszego naczynia, które w niej zanurzyła. Teraz woda jest nieczysta a my nie możemy jej wypić. Wszystko przez nią!

Na te słowa Asia Bibi odpowiedziała spokojnie: – Myślę, że Jezus oceniłby to inaczej niż Mahomet. Jednak te słowa doprowadziły muzułmanki do furii, zaczęły więc na Asię krzyczeć wulgarnie jej przy tym ubliżając:[1]Jak takie brudne zwierzę śmie mówić o tym, co pomyślałby Prorok! Tak właśnie, jesteś tylko wszawą chrześcijanką! Zanieczyściłaś naszą wodę, a teraz ośmielasz się przemawiać w imieniu Proroka! Głupia suko, twój Jezus nie miał nawet normalnego ojca, był nieślubnym dzieckiem, wiedziałaś o tym? Powinnaś przyjąć islam i w ten sposób odkupić siebie i swój grzech wyznawania tej gównianej religii! [chrześcijańskiej].

Można się zastanowić, ile osób wobec takiego rozwoju sytuacji zmieniłoby temat rozmowy, zignorowało sprawę udając, że nic się nie stało lub próbowało obrócić wszystko w żart. Asia Bibi, samotna w grupie rozeźlonych muzułmanek, nie poddała się i nie dała się zastraszyć:  – Nie zamierzam przejść na islam – odrzekła. – Wierzę w moją religię i w Jezusa Chrystusa, który umarł na krzyżu za grzechy całego świata. Co dla zbawienia ludzkości zrobił wasz prorok Mahomet? I dlaczego to ja mam się nawracać a nie wy?

 

Prawda czy „duch Asyżu”?

 

Za te właśnie słowa, za odwagę ich wypowiedzenia, kilka dni później Asia Bib została aresztowana. Rozwścieczony tłum pobił ją przy tym, skandując: „śmierć chrześcijance!”. Od tamtego dnia Asia Bibi pozostaje w więzieniu oczekując na wykonanie wyroku, jaki zapadł w jej sprawie: „śmierć!”. W swoim liście do Ojca Świętego napisała: Nie wiem jak długo będę w stanie to wytrzymać. To, że jeszcze żyję zawdzięczam sile, którą daje mi Twoja [Ojcze Święty] modlitwa. Spotkałam wielu ludzi, którzy wstawiają się za mną i o mnie walczą. Niestety nie przynosi to żadnego skutku. Teraz chcę po prostu zawierzyć wszystko Miłosierdziu Boga, dla którego wszystko jest możliwe. Tylko On może mnie wyzwolić.

 

Niestety, Asia Bibi może mieć rację, ponieważ chrześcijanie z krajów Zachodu zdają się być zupełnie niezainteresowani wstawianiem się za nią, bądź też podejmowaniem działań w jej sprawie. Wspominany już przeze mnie biskup Worcester (Massachusetts, USA), Robert McManus, podsumował to odejście w lutym zeszłego roku, kiedy napisał: “Mówienie o ekstremistach muzułmańskich i okrucieństwach, których się oni dopuszczają na całym świecie mogłoby nadwyrężyć osiągnięcia, które katolicy zdobyli dzięki dialogowi międzyreligijnemu z pobożnymi muzułmanami”. I nie jest on bynajmniej wyjątkiem – w wielu kościołach wierni mogli usłyszeć słowa przeniknięte podobnym „duchem Asyżu” na okoliczność obchodzonego 25 stycznia Dnia Islamu w Kościele Katolickim.

 

Właśnie w imię prowadzonego z muzułmanami “dialogu”, zarówno Asia Bibi, jak i inni chrześcijanie cierpiący prześladowania w krajach muzułmańskich nie mogą oczekiwać od swoich braci w wierze ani wsparcia, ani dobrego słowa, ani obrony. Właśnie dlatego tak bardzo potrzebne jest zdecydowane działanie papieża Franciszka.

 

Jeżeli Ojciec Święty na takie działanie się w ogóle zdecyduje. Wymagałoby to od niego niemałej odwagi, która jest niezbędna do tego, by pójść w ślady Benedykta XVI. To właśnie poprzednik Franciszka na Stolicy Piotrowej po krwawej masakrze, jakiej egipscy muzułmanie dopuścili się detonując ładunki wybuchowe w kościele na Nowy Rok 2011, przemówił zdecydowanie sprzeciwiając się prześladowaniom chrześcijan w tym kraju i innych państwach Bliskiego Wschodu.  Kiedy Benedykt XVI odważył się podnieść głos w tej sprawie, reakcją uniwersytetu Al-Azhar, najbardziej prestiżowej instytucji edukacyjnej sunnitów, było pełne złości zerwanie dialogu z Watykanem i oskarżenie papieża o ingerencję w wewnętrzne sprawy Egiptu. W swoim oświadczeniu uniwersytet Al-Azhar pomówił papieża o “powtarzanie negatywnych uwag na temat islamu i twierdzenie, że muzułmanie prześladują tych, którzy wraz z nimi mieszkają na Bliskim Wschodzie”.

 

Ojciec Święty nie dał się zastraszyć i pewnie na tym by się skończyło, ale we wrześniu 2013 roku portal Jihadwatch.org ogłosił, że Franciszek wysłał osobistą wiadomość do Ahmeda Al Tayyeba, wielkiego imama Al-Azhar. W liście tym, zgodnie z doniesieniami Al-Azhar, Franciszek zadeklarował swój szacunek dla islamu i swoje pragnienie osiągnięcia „wzajemnego zrozumienia pomiędzy chrześcijanami i muzułmanami na całej ziemi w celu budowania pokoju i sprawiedliwości”. Jednocześnie Al Tayyeb spotkał się z nuncjuszem apostolskim w Egipcie, arcybiskupem Jean-Paul Gobelem i powiedział mu bez ogródek, że mówienie o islamie w negatywnym tonie stanowi “cienką czerwoną linię”, której nie wolno przekraczać. 

 

Dialog cokolwiek jednostronny

 

Zatem chociaż Benedykt XVI potępił atak, który został również skrytykowany przez Al-Azhar, uczelnia ta zawiesiła dialog z Watykanem z powodu słów Ojca Świętego. Kiedy jednak papież Franciszek pisze do wielkiego imama Al-Azhar z zapewnieniami, że szanuje islam, jego interlokutor dla odmiany przekazuje wiadomość, iż jakakolwiek krytyka islamu jest granicą, której nie można przekraczać. Sugeruje to poniekąd, że wznowiony przez Franciszka „dialog” nie będzie mógł dotyczyć rzeczy takich, jak muzułmańskie prześladowania chrześcijan. Brzmi to kuriozalnie, szczególnie jeśli uświadomimy sobie, że dokładnie przejaw takiego prześladowania był tym, co w pierwszym rzędzie doprowadziło do zawieszenia tego dialogu.

Ale jeżeli dialog z islamem nie może poruszać kwestii tak palącej, jak prześladowania, to jaki z niego w zasadzie pożytek? Jeżeli Namiestnik Chrystusa, głowa Kościoła Katolickiego oraz wielu innych hierarchów, kapłanów a wreszcie zwyczajnych świeckich, dokładają wszelkich starań, żeby udowodnić jak bardzo cenią i szanują islam i jego wyznawców, cierpliwie siedzą za stołami konferencyjnymi i wysłuchują długich przemówień, w których wyznawcy Mahometa wyjaśniają, że islam jest religią pokoju, jaki z tego płynie pożytek dla Asii Bibi i wielu innych, którzy znajdują się w podobnej sytuacji?

 

Tej zimy mam wiele problemów – napisała Asia Bibi do Ojca Świętego. – W mojej celi nie ma ogrzewania, ani drzwi, które chroniłyby mnie przed dotkliwym chłodem. Nie mam zapewnionego bezpieczeństwa, brakuje mi pieniędzy na podstawowe potrzeby i jestem przetrzymywana daleko od Lahore, a więc moja rodzina nie może mi pomóc. List jednak kończy się nie krzykiem rozpaczy, ale niesłychanym przebłyskiem nadziei: Wiem, że się za mnie modlisz z całego serca – pisze Asia w ostatnim zdaniu – i to daje mi pewność, że pewnego dnia moja wolność się ziści. Pewna tego, że pamiętasz o mnie w swoich modlitwach, pozdrawiam Cię z wielką czułością. Asia Bibi, Twoja córka w wierze.

 

Asia Bibi na pewno potrzebuje naszych modlitw, ale także konkretnych działań. Podejmowanych przez chrześcijan z krajów Zachodu, zarówno świeckich, jak i kleru, wysiłków które zwróciłyby uwagę opinii światowej i zmusiły Pakistan oraz inne kraje muzułmańskie do zaprzestania masowych prześladowań chrześcijan. Jeżeli tak się nie stanie, Asia Bibi i wielu, wielu innych, zostaną ofiarami złożonymi na ołtarzu dialogu religijnego, którego na razie nie można poznać po owocach – a to dlatego, że jeszcze żadnych wymiernych owoców on po prostu nie zrodził.

 

Monika Gabriela Bartoszewicz

[1] Proszę wybaczyć wulgarność języka, uważam jednak, że nie należy przekłamywać prawdy niepotrzebnie „osładzając” wymianę zdań pomiędzy Asią Bibi i muzułmankami (przyp. aut).

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij