Powszechnie znana, zwłaszcza pasażerom, sytuacja polskich kolei wydaje się być tematem co najmniej obcym szynowym decydentom, skoro lekką ręką wydali 8 milionów złotych na raport, z którego wynika na przykład, że głównym problemem, przez który klienci PKP cierpią na brak bezpieczeństwa w pociągach, są… brudne toalety.
Środowa „Gazeta Polska Codziennie” dotarła do raportu wykonanego przez jedną ze znanych firm konsultingowych. Eksperci wykazali w nim, że winne złego postrzegania PKP są wspomniane ustronne przybytki znajdujące się wagonach. Zaskakuje odkrywczość tego wniosku. Warto zapoznać się z językiem raportu: Negatywna ocena usług świadczonych przez PKP wynika m.in. z deficytów w poziomie serwisu, które zaburzają poczucie bezpieczeństwa. Sprawiają, że podróż staje się wyzwaniem i towarzyszy jej stres. Deficyty na poziomie poczucia bezpieczeństwa sprawiają, że niemożliwa staje się realizacja potrzeb z wyższego poziomu.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak powiedział Leszek Miętek, prezes Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych, polskie koleje wydają bardzo dużo pieniędzy na działalność doradczą, której rezultaty, słono opłacane, są takie, jak widać. Zwrócono na to uwagę między innymi premierowi w liście otwartym. Patrząc na stan polskich kolei, jej pracownicy podkreślają, że warto byłoby jednak oszczędzać pieniądze wydawane obecnie hojną ręką na sporządzanie kolejnych analiz. Kolejowa Solidarność już zresztą rozpoczęła referendum w sprawie strajku.
Tymczasem 70-stronicowy raport koncentruje się głównie na problemie toalet w pociągach, uznając, że ich stan blokuje realizowanie podstawowych potrzeb fizjologicznych. W raporcie znalazły się nawet relacje respondentów o stanie toalet: „Ja to otwieram sobie drzwi chusteczką, żeby nie dotknąć klamki, bo jak pomyślę o ludziach, którzy tam byli i na pewno nie umyli rąk, bo tego mydła nikt nie dotknie…”.
Kolejarze na raporcie nie zostawiają suchej nitki. Według nich, kolejami zaczęli zarządzać menedżerowie, którzy zanim przyszli do PKP byli analitykami w bankach i wielkich korporacjach, uchodzą też za protegowanych obecnej władzy. Dlatego zatem, zgodnie z wyniesionym stamtąd przyzwyczajeniem, zajmują się głównie tabelami i analizami, które sporo kosztują, a niewiele wnoszą. Zwłaszcza, że stan polskich kolei widać bez zlecania jego opisu firmom doradczym… Żeby wykonać taką diagnozę, wystarczy – zdaniem przedstawicieli środowiska kolejarskiego – po prostu wydać na bilet.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Piotr Toboła