Dziś w Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie została otwarta wystawa fotografii Piotra Życieńskiego „Cum tacent, clamant” (łac. Milcząc, wołają). Fotografie umieszczone na ekspozycji przedstawiają prace archeologów na warszawskiej „Łączce”, a także ofiary komunistycznych zbrodniarzy, które zostały tam pochowane. – To nasi zapomniani bohaterowie – żołnierze wyklęci, niezłomni. Ludzie, którzy walczyli w oddziałach zbrojnych. Jesteśmy winni im pamięć – podkreślał Dariusz Walusiak.
Piotr Życieński, autor wystawy podkreśla, że uczestniczy w pracach na „Łączce” od samego początku. Mówi, że przez cały ten czas towarzyszył mu ból z powodu utraty wspaniałych ludzi – ponad 180 osób, które dziś znamy już z nazwiska. – Każdy z odkrywanych na Łączce szkieletów, mówi o tym jak ich traktowano w ostatnim okresie życia i bezpośrednio po śmierci. Wrzucano ich bezwładnie do dołów, albo też wciskano, tak jak miało to miejsce w przypadku Hieronima Dekutowskiego „Zapory” i jego ludzi razem z nim zamordowanych. Do „jednoosobowego” dołka, wepchnięto osiem osób. Po odkopaniu widać było jak byli oni tam ściśnięci. Jednocześnie przy odnalezieniu „Zaporczyków” w ich grobie odkryto fragmenty miału węglowego. Świadczyło to o tym, że po śmierci byli oni transportowani na cmentarz jakimś wózkiem, który służył zapewne do przewożenia węgla. Sposób ułożenia szkieletów robił największe wrażenie – podkreślał.
Wesprzyj nas już teraz!
Na zdjęciach, jakie można oglądać w Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie, widać dokładnie jak zamordowani zostali wrzuceni, niektórzy twarzą do dołu ze związanymi rękami, czasami z przodu innym razem z tyłu. – Sznurka oczywiście nie ma już, zdążył się rozłożyć, ale po samym układzie ciała, bardzo nienaturalnym widać, że czasami wrzucono ich do dołów związanych. Metoda mordowania podobna. Dodajmy, że niezgodna z ówczesnym prawem, które mówiło o obowiązku rozstrzeliwania przez pluton egzekucyjny. Oczywiście jak wiemy żadnego plutonu nie było. Był jeden oprawca, który strzelał w tył głowy. Zdarzało się, że strzelał kilkakrotnie. Nie wiadomo dlaczego. Różne są też kąty strzałów, tak jakby mordowani leżeli, albo klęczeli. Po zadanych śmiertelnych ranach można różne rzeczy domniemywać – mówi autor zdjęć.
Organizatorzy wystawy podkreślają, że chcą przywracać rodzinom pomordowanym ich bliskich. – Oni nawet nie zostali powiadomieni o śmierci swych ojców, mężów czy braci. Jesteśmy winni im pamięć, bo każda z tych osób to bohater. Ich rodziny mają prawo wiedzieć, gdzie są pochowani ich bliscy, by mogli zapalić na ich mogile znicz i zmówić modlitwę – mówi Dariusz Walusiak, krakowski dokumentalista.
Organizatorzy wystawy zapowiedzieli, że zostanie przygotowana wersja „lotna” ekspozycji, która będzie wystawiana w różnych miastach Polski.
W Bibliotece Jagiellońskiej wystawę „Milcząc, wołają” można oglądać w sali wystawowej do 19 lipca, w dni powszednie w godzinach 9-20 (w sobotę 9-15). Wejście od ulicy Oleandry 3
pam