Jednostronny przebieg spotkań z mieszkańcami w sprawie Strefy Czystego Transportu skłonił władze Krakowa do przedłużenia terminu składania uwag i wniosków. Urzędnicy nie chcą jednak usłyszeć ich bezpośrednio, lecz proponują… konsultacje za pośrednictwem internetowej ankiety oraz poczty elektronicznej.
Na miejskiej witrynie Krakow.pl pojawiła się informacja o prolongowaniu terminu, w którym magistrat przyjmuje od mieszkańców gminy opinie o SCT. Można je składać do 17 stycznia, odpowiadając na kwestie zawarte w ankiecie.
Wesprzyj nas już teraz!
Tu miasto zbiera opinie w sprawie Strefy Czystego Transportu
W poszczególnych pytaniach znajduje się m.in. zachęta do wskazania proponowanych granic SCT w Krakowie. Urzędnicy proszą też o wytypowanie miejsc, do których będzie można dojeżdżać nawet starszymi autami (np. szpitali), o komentarze do norm zawartych w nowym projekcie o strefach i do pomysłu wyłączenia z wymogów SCT na 5 lat osób płacących podatki w Krakowie. Magistrat chce też wiedzieć, co mieszkańcy dawnej stolicy myślą o zamiarze wpuszczania starszych aut za opłatą wjazdową. Uczestnicy ankiety mogą też odnieść się do propozycji wyjątków od obowiązywania strefy.
Według informacji podanej przez Radio Kraków, urząd miasta zrezygnował natomiast z bezpośrednich spotkań z mieszkańcami. To zapewne efekt przebiegu dotychczasowych takich dysput, niemal całkowicie zdominowanych przez przeciwników Strefy Czystego Transportu. Ostatnia, czwartkowa, została zorganizowana w magistracie przy Placu Wszystkich Świętych. Dwie połączone sale, w których zazwyczaj odbywają się posiedzenia komisji rady miasta, nie zdołały pomieścić wszystkich chętnych uczestników. Lokalne media donosiły, że krakowianie głośno i dosadnie mówili wydelegowanym przez władze urzędnikom, co sądzą o kolejnym przejawie dyskryminowania kierowców. Od wielu lat biurokraci likwidują bowiem pasy ruchu i miejsca parkingowe, windują do absurdalnych granic opłaty za parkowanie, a teraz chcą jeszcze dołożyć permanentny zakaz wjazdu dla tysięcy starszych aut.
Nowa propozycja miasta
Aktualna propozycja SCT wyłącza z jej działania osoby niepełnosprawne oraz – do połowy 2030 roku – kierowców płacących podatki w Krakowie. Niespełniający warunków zwolnienia z rygorów strefy do końca pierwszego półrocza 2028 roku otrzymują „propozycję” wjazdu w cenie dwa i pół złotego za godzinę lub abonamentów: dziennego za 20 złotych oraz miesięcznego, który miałby kosztować 500 złotych.
„Projekt zakłada, że nowa strefa obejmie niemal całe miasto, poza terenami na wschód od drogi ekspresowej S7, czyli terenów Kombinatu i go otaczających. Nie obejmie również kluczowych łączników do obwodnicy autostradowej, takie jak ul. Zakopiańska czy al. 29 Listopada, a także ul. Wielicka, aby zapewnić dostęp do ważnych miejsc (szpitale, parkingi Park&Ride czy węzły autostradowe)” – wyjaśnia komunikat miasta.
Przez trzy lata o rygory SCT nie musiałyby się martwić organizacje charytatywne oraz kierowcy aut należących do parafii i archidiecezji.
„Początkowe wymagania dla aut osobowych z silnikiem benzynowym (w tym LPG) to rok produkcji przynajmniej 2005 albo spełniony wymóg normy emisji nie niższej niż Euro 4. Dla diesli to, odpowiednio, minimum 2014 rok produkcji albo minimum norma emisji Euro 6.
Od 1 lipca 2030 r. wymagania dla diesli zostaną zaostrzone: wymagany będzie minimum rok produkcji 2018 albo norma emisji Euro 6dT” – czytamy w informacji.
Władze Krakowa wydały w ciągu ostatnich 4 lat już co najmniej 1,3 miliona złotych na przygotowania do wprowadzenia SCT: infrastrukturę i kampanie promocyjne.
Jeden głos „za”
Ruch „Nie Oddamy Miasta” odnotował w mediach społecznościowych, że w ostatnim – jak pierwotnie planowano – dniu konsultacji społecznych, i to w dodatku na terenie Urzędu Miasta Krakowa, prezydent Aleksander Miszalski „pospiesznie zmykał” z siedziby magistratu. Zamiast otwarcie bronić radykalnego projektu, który uderzy w tysiące kierowców, wyjechał do Danii podglądać, jak funkcjonuje metro w jednym z tamtejszych miast.
Spotkanie trwało blisko 3 godziny. „Nie bądźmy eko-frajerami”, „Dajcie żyć, nie chcemy tej strefy”, „Ręce precz od naszych aut”, „Nie oddamy Krakowa”, „Nie ma wolności bez własności”, „Ekologia – Tak, Klimatyzm – Nie”, „A może by tak pobawić się w demokrację? Referendum”, „Strefa Kiepskiego Żartu” – to cytowane przez „Gazetę Krakowską” hasła towarzyszące w czwartek mieszkańcom. Domagali się oni przeprowadzenia referendum w sprawie SCT.
Maciej Piotrkowski i Grzegorz Dziok z Zarządu Transportu Publicznego oraz prof. Piotr Kleczkowski z Akademii Górniczo-Hutniczej przekonywali do strefy. Zebrani pytali m.in., dlaczego ma ona objąć niemal całe miasto zamiast, na przykład, ścisłe, zabytkowe centrum. Krytykowali też zmianę założeń SCT w sposób wykluczający niektóre auta kupione na podstawie pierwotnych wymogów, dzisiaj już nieaktualnych.
Trudno było przekonać uczestników do rozwiązań, które ponoć dobrze się sprawdzają w zagranicznych miastach dysponujących bogatą siecią parkingów przy dogodnych węzłach przesiadkowych. Kraków, rzecz jasna tego nie ma.
„Jedyną uczestniczką opowiadającą się za SCT, która zabrała głos, była Aleksandra Piotrowska, radna Dzielnicy IV Prądnik Biały. Przekonywała, że to niezbędne rozwiązanie mając na uwadze zdrowie mieszkańców, a szczególnie dzieci, których coraz więcej choruje na astmę oskrzelową” – czytamy w relacji „Gazety Krakowskiej”.
Mieszkańcy mogą zatem jeszcze przez tydzień wyrażać swoje opinie wypełniając wspomnianą wyżej ankietę bądź w formie skanu/zdjęcia przesłanego drogą elektroniczną na adres Urzędu Miasta Krakowa: [email protected].
W Katowicach inna optyka
Jak wynika z wywiadu udzielonego w piątek przez prezydenta Katowic Marcina Krupę, w tym śląskim mieście postawa władz jest znacznie bliższa mieszkańcom. Owszem, wjazd do centrum został już ograniczony w minionych latach, a włodarz miasta powtórzył na samym wstępie rozmowy dyżurne zaklęcia „ekologicznej” rewolucji („[walka ze zmianami klimatycznymi] to jest projekt, który nie tylko stoi przed Katowicami, ale przed całą aglomeracją, przed całym naszym krajem, Europą i światem. Bardzo szeroko idziemy”). Jednak w dalszej części wywiadu wyraźnie wskazał na absurdy kryjące się za odgórnym narzucaniem SCT.
– No, z tym mamy trochę problem – przyznał w rozmowie z Radiem Katowice. – Toczą się inwestycje, przebudowy linii E65, myślę tutaj o kolei, oczywiście. A więc kolej w pewien sposób ogranicza nam możliwość wprowadzenia innych obostrzeń dla starych samochodów w centrum miasta. Nie wyobrażam sobie, że my przy tych problemach komunikacyjnych, które dzisiaj mamy, wprowadzamy jeszcze Strefę Czystego Transportu w Śródmieściu. Mieszkańcy w ogóle nie będą już wtedy mieli jak się poruszać po mieście. Więc tutaj prowadzimy dialog, żeby ten termin przesunąć – powiedział.
Chodzi o dialog z rządem. Katowice zostały bowiem zakwalifikowane – wraz z trzema innymi gminami – do szybkiego wprowadzenia strefy, ze względu na to, że wykazano tam znaczne przekroczenie norm emisyjnych.
„Jesteście najmniej zakorkowanym miastem w Polsce: mniej samochodów, bo strefa [płatnego parkowania], bo remont też wypychają samochody z centrum. To jakim cudem wy jesteście w pierwszej czwórce najbardziej zatrutych miast w Polsce?” – pytał dziennikarz Marcin Zasada.
– Ponieważ czujnik, który o tym decydował – to znaczy zbierał dane a zadecydowało ministerstwo – umiejscowiony jest przy autostradzie A4. A więc zbiera cały ruch, a nie tylko ten, który dzieje się w centrum czy na ulicach naszego miasta. Sto tysięcy ponad samochodów na dobę przejeżdża, emituje. A ten czujnik to wszystko zbiera. No i też tutaj procedujemy zmianę położenia tego czujnika – odpowiedział prezydent.
Z dalszej części rozmowy dowiadujemy się m.in., że rząd docelowo wytypował do wprowadzenia SCT z powodu nadmiernych emisji aż 37 miast powyżej 100 tysięcy mieszkańców. Jednak podejmując tę decyzję oparł się rzekomo na danych z zaledwie 18 czujników działających w całym systemie. – No to już sami rozumiemy chyba wszyscy, że trochę farsą jest to, co zrobiło ministerstwo. Ale to nie pierwsze takie „ciekawe” działanie ministerstwa klimatu – skomentował Marcin Krupa.
– To jest farsa, to jest fikcja, bo to nie są badania miarodajne. Trochę różnych badań w życiu zrobiłem. Jestem inżynierem z zawodu i wiem doskonale, że tak się tego nie robi – dodał.
Źródła: Radio Kraków, Gazeta Krakowska, Radio Katowice, Facebook / Nie Oddamy Miasta, krakow.pl, PCh24.pl
RoM