We czwartek 14 września ruszyły rosyjsko-białoruskie ćwiczenia wojskowe Zapad 2017, które budzą niepokój NATO, a także wielu światowych przywódców. Atmosferę podgrzewają informacje o zawrotnej liczbie żołnierzy biorących udział w ćwiczeniach. Jednak zdaniem rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa, praktyka napędzania emocji wokół działań rosyjsko-białoruskiej armii działa prowokacyjnie.
Manewry wojskowe Zapad to ćwiczenia przeprowadzane przez radzieckie, a następnie rosyjskie wojsko od 1973 roku. Największe z nich miały miejsce w 1981 roku i wzięło w nich udział ponad 100 tys. żołnierzy, którzy zaprezentowali siłę radzieckiej armii. Nie ulega wątpliwości, że manewry są w olbrzymim stopniu pokazem siły i starciem w wojnie psychologicznej.
Wesprzyj nas już teraz!
Negatywną opinię na temat działań rosyjsko-białoruskiej armii ma m.in. szef NATO Jens Stoltenberg, który przyznał, że ćwiczenia budzą poważne wątpliwości i „nie są przygotowywane w transparentny sposób”. Stoltenberg podkreślił, że Rosja jest zobowiązana do wypełniania założeń Dokumentu Wiedeńskiego OBWE, który mówi, że w przypadku przeprowadzania ćwiczeń z udziałem ponad 13 tys. żołnierzy, konieczne jest dopuszczenie do nich zagranicznych obserwatorów. Jednak zdaniem Kremla, wszelkie komentarze nt. Zapad, które napędzają emocje, działają prowokacyjnie wobec Moskwy.
– Uważamy, że praktyka napędzania emocji wokół tych ćwiczeń jest absolutnie prowokacyjna. Prowadzenie tego rodzaju ćwiczeń jest zwykłą czymś zwyczajnym i każdy kraj ma do tego prawo – powiedział rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Dodał, że ćwiczenia zostały przygotowane w zgodzie z prawem międzynarodowym i nie może być mowy o łamaniu przez stronę rosyjską jakichkolwiek zapisów. Odpowiadając na zarzuty szefa NATO dotyczące przejrzystości działań w ramach Zapad 2017 powiedział, że ćwiczenia są „maksymalnie transparentne”.
Informacje nt. manewrów wojskowych Zapad 2017 można odnaleźć na stronie internetowej rosyjskiego ministerstwa obrony narodowej. Z danych wynika, że w ćwiczeniach weźmie udział 12,8 tys. żołnierzy, z czego 7,2 tys. to przedstawiciele armii białoruskiej. Scenariusz ćwiczeń zakłada fikcyjny konflikt przedstawiony jako „próbę destabilizacji sytuacji na Białorusi i wywołania konfliktu wewnątrz państwa związkowego przez siły fikcyjnych Wejsznorii, Besbarii i Lubenii”.
Ćwiczenia Zapad 2017 bardzo negatywnie ocenia gen. Roman Polko. W rozmowie z portalem wprost.pl powiedział, że szczególnie niepokoi, że scenariusz zakłada atak na państwa członkowskie NATO oraz użycie broni jądrowej. „Należy się obawiać, że dowództwo sił zbrojnych Rosji uczone jest scenariusza prowadzenia działań z użyciem broni jądrowej. To zapada w pamięć i kształtuje nawyki. Zgodnie z konwencjami międzynarodowymi, plan ćwiczeń nie może zakładać tak agresywnych działań, a powinien skupić się na budowaniu zdolności obronnych” – komentuje dla wprost.pl gen. Roman Polko.
„Problem z manewrami Zapad polega na tym, że w przeciwieństwie do ćwiczeń sojuszniczych NATO, scenariusze są agresywne. Poza tym, nie wiemy wiele o tych ćwiczeniach. Są łamane lub naginane postanowienia, które mówią o tym, że zaproszeni zostali obserwatorzy NATO, a nie są zaproszeni. Do końca nie wiemy, jaka ilość sił jest zaangażowana. Putinowska propaganda wykorzystuje to jako element wojny informacyjnej, po to, żeby pokazywać swoją nieobliczalność i zastraszać Zachód” – dodaje wojskowy.
Źródło: wprost.pl, PCh24.pl
WMa