„Dumna i piękna wyspa, pełna nienawiści do Niemiec” – tak reportaż z Krety zaczyna David Patrikarakos, dziennikarz, publicysta i wykładowca amerykańskich uczelni. „Marinos (jeden z greckich rolników) kieruje dwa palce prosto między oczy, a potem strzela w powietrze. Oto, co bym posłał Merkel”, mówi z szerokim uśmiechem dziennikarzowi.
Kreta jest największą wyspą Grecji, zamieszkuje ją około 620 tysięcy osób. To miejsce narodzin cywilizacji minojskiej, muzyki i poezji antycznej, a także wendety. „Od wieków ludzie pracują tutaj w afrykańskim słońcu, bardziej palącym niż europejskie, pasąc owce w górskiej okolicy. Wszyscy mają bardzo dobrą pamięć” – podkreśla dziennikarz.
Wesprzyj nas już teraz!
Heraklion – stolica Krety – wygląda jak każdy inny grecki kurort. Ulice pełne wynajętych skuterów, sklepy tonące w wiaderkach i łopatkach, piłkach plażowych i butelkach z wodą. Kreta (podobnie jak inne wyspy) podzielona jest na dwie części, tj. na obszar miejski i wiejski. Patrikarakos zauważa, że podział ten jest istotny, by zrozumieć kryzys grecki. Kreta jest jedną z niewielu wysp, która mogłaby się objeść bez turystyki.
Kreteńczycy są uparci, ale też dumni ze swojej buntowniczej natury. Podczas referendum z 6 lipca najliczniej w całej Grecji głosowali przeciwko programowi oszczędnościowemu, zaproponowanemu przez kanclerz Angelę Merkel i MFW. Kreteńscy rolnicy i „kolekcjonerzy broni” funkcjonują w oparciu o silne więzy pokrewieństwa oraz bliskie przyjaźnie. Żalą się, że mają u siebie „zbyt wiele cywilizacji, za dużo Europejczyków”. Jeden z bohaterów reportażu – Georgos Chatzidakis – jest nauczycielem, ale (jak niemal wszyscy Kreteńczycy) uprawia ziemię. Wraz z żoną posiada około 350 drzew oliwnych.
Mężczyzna zabiera dziennikarza w głąb wyspy. Po drodze mijają wzgórza i góry pokryte krzewami oliwnymi i winoroślą, a także jeden z „prywatnych” kościołów prawosławnych. Chatzidakis tłumaczy, że w czasie wojny ponad 1000 kreteńskich wiosek zostało zniszczonych przez Niemców. Dodaje, że „Niemcy zabrali 90 procent greckich rezerw złota, wszystko po to, aby nakarmić swoje wojska”. – Tysiąc miejscowości wymazanych z mapy. Odnaleziono szkielety setek dzieci. Myślę, że powinniśmy umieścić to wszystko w albumie i wysłać niemieckiemu ministrowi finansów Wolfgangowi Schäuble na urodziny – przekonuje.
Kolejny rozmówca dziennikarza – zarządzający hotelami Heracles Molosis – przyznaje, że głosował przeciw programowi pomocowemu, bo uważa, że byłoby lepiej gdyby Grecja opuściła strefę euro. – Grecja byłaby tańszym miejscem dla turystów – mówi. Grek, który obwozi dziennikarza po wyspie, opowiada przy okazji historię walki greckich partyzantów z niemieckimi oddziałami podczas drugiej wojny światowej. – Ta ziemia wydała wielu wspaniałych bohaterów, ale także kilku wielkich zdrajców – mówi ze smutkiem.
W Meghali Vrisi nauczyciel zorganizował spotkanie z lokalnymi rolnikami. Wszyscy ubrani byli w tradycyjne czarne koszule. Niektórzy mieli na sobie białe haftowane szale. Georgos Selioniotakis – najstarszy z zaproszonych gości – opowiadał, że musiał sprzedać jedno ze swoich pól za 50 procent wartości. Głosował na „nie” podczas referendum – jak wszyscy obecni przy stole – bo „nie miał nic do stracenia”. Tłumaczył, że nie ma pieniędzy zdeponowanych w banku. Dodał, że to, czego nie udało się Hitlerowi przy użyciu siły, Niemcy starają się osiągnąć poprzez wykorzystanie finansów.
Unijny pakiet pomocowy przypomina Kreteńczykom o wydarzeniach z drugiej wojny światowej, która pozostawiła na wyspie niezatarte ślady. Niemcy okupowali Kretę od 1941 do 1943 roku. Nie spodziewali się jednak aż takiego oporu ze strony Greków. W maju 1941 roku podczas niemieckiego desantu wskutek ostrzały ze strony mieszkańców wyspy (uzbrojonych jedynie w karabiny) zginęły setki spadochroniarzy. Walka trwała przez dziesięć dni. Kreteńczycy zostali ostatecznie pokonani, ale w dalszym ciągu opierali się okupantom, którzy w odwecie często masakrowali całe wioski.
Marinos Michelakis (także rolnik) mówił, że „chciałby napluć w twarz kanclerz Angeli Merkel”. Uważa, że Niemcy prowadzą wojnę gospodarczą z Grecją. – Rząd Niemiec nienawidzi Grecji z powodu wydarzeń 1941-43. Niemcy, Schäuble w szczególności, mszczą się na naszym kraju, zwłaszcza na Krecie, ponieważ jego ojciec był jednym z nazistów poległych w bitwie pod Maleme. Michelakis twierdzi, że grób ojca niemieckiego ministra finansów znajduje się na niemieckim cmentarzu na Krecie. Mężczyzna wyjaśnił także, że jego rodzina ucierpiała z powodu kryzysu, wciąż jest jednak samowystarczalna. Dlatego – jego zdaniem – ludzie wracają z dużych miast na wieś, bo wiedzą, że tutaj będzie im łatwiej się utrzymać. Dziennikarz zauważa, że „to interesujący fakt greckiego kryzysu”, ponieważ tradycyjne wzorce migracji są inne. W trudnych czasach ludzie przenoszą się do miast w nadziei na znalezienie pracy.
Michelakis uważa również, że byłoby lepiej opuścić strefę euro i wrócić do drachmy. – To jedyny sposób, żeby zostawili nas w spokoju – tłumaczy. Jego brat Nektarious, rolnik i pasterz, dodaje, że „strefa euro wykorzystuje Grecję, a zwłaszcza Kretę, ze względu na położenie geograficzne”. – Chcą nasze zasoby naturalne – kontynuuje. – Gaz ziemny na południu wyspy i minerały. Chcą wykorzystać nasze położenie na skrzyżowaniu szlaków handlowych. Merkel zamierza osiągnąć to, o co zabiegał Hitler: chce dotrzeć do gospodarek Azji Mniejszej i Afryki – tłumaczy.
Stefanos Papadakis również zagłosował przeciw pakietowi pomocowemu, ponieważ nie chce dalszych upokorzeń. –- Głosowałem na „nie”, ponieważ jeśli powiedzielibyśmy „tak”, to następną rzeczą, jaką byśmy musieli zrobić, to zdjąć spodnie i chodzić na czworakach – mówi. Miota też przekleństwa pod adresem kanclerz Niemiec. Mężczyźni pokazali dziennikarzowi swoje karabiny, niektóre pamiętające czasy wojny. – Są dwie rzeczy, które nigdy nie znikną z kreteńskiej wsypy: żywność i pistolety – stwierdził jeden z Greków.
Źródło: politico.eu, Agnieszka Stelmach