– Fakty są takie, że od kilku lat najwięcej krwi za wiarę w Chrystusa przelewają chrześcijanie w Afryce. Według wielu rankingów na 50 krajów, gdzie dochodzi do najcięższych prześladowań chrześcijan aż 14 stanowią kraje afrykańskie. W pierwszej dziesiątce takich rankingów zazwyczaj wymienia się 4 czy 5 krajów afrykańskich. Trzeba o tym mówić zwłaszcza dzisiaj, kiedy ich cierpienie nie zawsze jest słyszane. Musimy pamiętać o nich każdego dnia w naszych modlitwach. Musimy ich wspierać wszystkimi możliwymi sposobami – mówi w rozmowie z PCh24.pl ks. prof. Piotr Roszak, teolog, doktor habilitowany nauk teologicznych, nauczyciel akademicki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika (UMK) w Toruniu i Uniwersytetu Nawarry w Pampelunie (UNAV) oraz współpracownik Laboratorium Wolności Religijnej.
Niedawno zrobiłem szybką sondę wśród moich znajomych. Zapytałem ich, w którym kraju chrześcijanie są najbardziej prześladowani. Większość odpowiedziała, że w Korei Północnej, Iraku bądź Chinach. Nikt nie wymienił ani jednego kraju afrykańskiego, a przecież to właśnie kraje afrykańskie dominują na liście państw, w których chrześcijanie są najbardziej prześladowani. Podejrzewam, że tak samo myśli większość polskich katolików. Dlaczego?
Wesprzyj nas już teraz!
Nie mam wątpliwości, że jest to pokłosie polityki medialnej. Opinię publiczną dużo bardziej interesuje bowiem Bliski czy Daleki Wschód niż to, co dzieje się na „Czarnym Lądzie”. Nie oznacza to jednak, że w Afryce prześladowanie jest słabsze, a cierpienie chrześcijan mniejsze niż w innych krajach.
Fakty są takie, że od kilku lat najwięcej krwi za wiarę w Chrystusa przelewają chrześcijanie w Afryce. Według wielu rankingów na 50 krajów, gdzie dochodzi do najcięższych prześladowań chrześcijan aż 14 stanowią kraje afrykańskie. W pierwszej dziesiątce takich rankingów zazwyczaj wymienia się 4 czy 5 krajów afrykańskich.
Trzeba o tym mówić zwłaszcza dzisiaj, kiedy ich cierpienie nie zawsze jest słyszane. Musimy pamiętać o nich każdego dnia w naszych modlitwach. Musimy ich wspierać wszystkimi możliwymi sposobami.
Prześladowania chrześcijan w Afryce to nie tylko mordowanie czy bicie. W Maroko na przykład obowiązuje zakaz posiadania Pisma Świętego, czy zakaz ewangelizacji – podstawowego zadania każdego chrześcijanina. Za ich złamanie grozi więzienie…
To prawda. Czasami prześladowanie ma bardziej krwawe, czasami bardziej uciążliwe, a czasami bardziej, jakkolwiek to nie zabrzmi, „subtelne” formy. Wiąże się to z pewną sekwencją zdarzeń: Prześladowania zaczynają się zazwyczaj od stereo typizacji. Później następuje miękka dyskryminacja, przeszkadzanie w modlitwie bądź w sprawowaniu Eucharystii i udzielaniu sakramentów. Na końcu tego łańcucha jest morderstwo.
Ograniczenia, które Pan przywołał z Maroka doprowadziły do wielkiej emigracji chrześcijan z terytorium tego państwa, ponieważ wielu z nich uznało, że są one zbyt uciążliwe i po prostu nie do zniesienia. Ta emigracja pociąga za sobą wchodzenie chrześcijan w kolejne kultury, w których bardzo często wyznawcy Chrystusa są postrzegani jako zagrożenie, a niekiedy nawet jako śmiertelni wrogowie, których trzeba unicestwić.
Mamy informacje m.in. z obozów zlokalizowanych na terytorium Libii, że chrześcijanie, którzy do nich trafiają są sprzedawani jako niewolnicy. Powstały na ten temat dziesiątki reportaży i materiałów prasowych, ale jakoś nie zainteresowały one tych wszystkich, którzy codziennie wycierają sobie twarze frazesami o prawach człowieka.
Tak więc chrześcijanie w Afryce bardzo często wpadają w ręce grup przestępczych, a jednocześnie widzimy wielką wrogość, która pojawia się wokół nich i to na kontynencie, który w pierwszych wiekach po Chrystusie był bardzo żywym ośrodkiem wiary. Pamiętamy piękną, bogatą historię północnej Afryki. Znamy wielkich teologów z tamtego terytorium z IV czy V wieku i proszę mi wierzyć – wiele osób jest zdziwionych, że mimo tak pięknej karty, jaką w dziejach Afryki zapisali chrześcijanie są oni dzisiaj skazani na wykluczenie, dyskryminację i śmierć w męczarniach.
Skąd więc, Księże profesorze to przekonanie wśród wielu ludzi Kościoła, że to właśnie Afryka za niedługo będzie stanowić centrum chrześcijaństwa. Czy „Czarny Ląd” może stać się takim centrum, skoro co rusz chrześcijanie są tam mordowani, bici, zastraszani? Niedawno czytałem historię z Libii – dwie chrześcijanki bojąc się o swoje życie przeszły na islam. Wcześniej za wiarę w Chrystusa muzułmanie zamordowali ich bliskich. Nie pochwalam tego, co te kobiety zrobiły, ale w pełni je rozumiem…
Pod wpływem strachu i lęku przed utratą życia wielu chrześcijan w Afryce być może postępuje właśnie w taki sposób. To niezwykle przykre, ale taka jest niestety rzeczywistość – nie każdy ma w sobie takie pokłady siły i wiary, aby dać „ostateczne świadectwo”.
Chciałbym zwrócić uwagę, że w Afryce mamy do czynienia z systemowym wręcz blokowaniem nawrócenia na chrześcijaństwo. We wszystkich raportach, z jakimi się zapoznałem wybrzmiewa wprost: przejście na chrześcijaństwo oznacza nie tylko utratę pracy, godności, majątku, ale również utratę życia.
Jest wiele organizacji takich jak Boko Haram, które sieją spustoszenie wśród wszystkich nawróconych. Jest również wiele przestępczych grup działających niczym mafia we Włoszech czy USA, które krążą i zmuszają do chrześcijan do konwersji na islam. To się wiąże z ogromnym strachem, który panuje wśród wielu afrykańskich chrześcijan.
Niestety wsparcie dla nich z naszej strony jest znikome, a wielu z nas nie chce patrzeć na ich cierpienia i dramaty. Wsłuchajmy się w głos misjonarzy, którzy głoszą Chrystusa w Afryce, którzy codziennie alarmują nas o krzywdach, jakich doświadczają chrześcijanie, a jednocześnie mimo ogromnego zagrożenia zdrowia i życia starają się im pomagać. Działajmy świadomie, módlmy się świadomie, pomagajmy świadomie, ponieważ nasi afrykańscy bracia w wierze bardzo tego potrzebują.
Jeśli zaś chodzi o „centrum chrześcijaństwa”. W krótkiej perspektywie widzimy jak wiele złego wyrządzają w Afryce chrześcijanom islamiści. Spalono wiele chrześcijańskich wiosek, w krwawy sposób zlikwidowano dziesiątki chrześcijańskich wspólnot i dopuszczono się wielu innych zbrodni na wyznawcach Chrystusa. Wiemy jednak, że semen est sanguis christianorum – krew męczenników jest nasieniem chrześcijaństwa, a Moc w słabości się doskonali. Jestem przekonany, że to świadectwo, które dają dzisiaj chrześcijanie w Afryce, bo wielu z nich za Chrystusa jest w stanie oddać życie, nie tylko zawstydza Europę, ale jest skarbem Kościoła. Ewangelia mówi bowiem: „Cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swej szkodę poniósł?”
Chrześcijanie w Afryce dają nam świadectwo. Jest to ogromny zasiew, który w perspektywie może przynieść plon trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i w końcu stukrotny.
Sytuacja, z którą mamy do czynienia dzisiaj pokazuje, że chrześcijanie w Afryce są na celowniku. Że są traktowani jako wrogowie społeczni, że pewne wątki kulturowe sprawiają, iż bardzo trudno jest wyznawać im swoją wiarę w takich realiach. Jest to niewątpliwie przestrzeń do pracy dla bardzo wielu organizacji społecznych, ale i dla całej wspólnoty Kościoła, aby ta nadzieja, jaką wielu z nas pokłada w Afryce rzeczywiście mogła przynieść obfity owoc. Póki co można bowiem, nawiązując do przypowieści ewangelicznej powiedzieć, że ziarno jest dobre, zostało hojnie rzucone przez misjonarzy, ale padło trochę miedzy ciernie i gdziekolwiek chce wzejść, to ma z tym ogromny kłopot, ale ufając w Bożą Opatrzność możemy być pewni, że na pewno nie pozostaje ono bezowocne.
Kiedy wspomniał Ksiądz profesor o organizacjach społecznych przypomniał mi się fragment książki pt. „Spalić paszport” autorstwa ojca Bogusława Dąbrowskiego. „Kiedy rebeliant Kony opuścił Ugandę i tereny jego dotychczasowych działań stały się w końcu bezpieczne, pojawiło się tam nagle bardzo dużo organizacji pozarządowych, zajmujących się działalnością charytatywną. Miały one różne programy rozwoju terenu i pomocy ludziom, którzy doświadczyli traumy. Jednak w praktyce ponad połowę zdobytych pieniędzy zostało zużytych na wydatki administracyjne tych organizacji. Ludzie na świecie wiedzieli o tragedii, którą wyrządził Kony, zatem łatwo było pozyskać fundusze na programy pomocowe. Powiadano, że charytatywnych organizacji. które przybyły do Gulu, jest więcej niż potrzebujących ludzi”. Jak w związku z tym pomagać, skoro okazuje się, że cierpienie jest wykorzystywane do obłowienia się i zarobku?
Medialna zasłona, która nie oszukujmy się, nieustannie działa sprawia, że wiele osób wykorzystuje krzywdę innych do swoich partykularnych celów. Jest to przerażające, ale jednak jak widać nagminne.
Trzeba być człowiekiem roztropnym. Nie chcę oczywiście mówić nikomu, gdzie ma przekazywać swoje pieniądze. Ja jedynie chciałbym zasugerować, aby wspierać te organizacje, co do których mamy świadomość, że faktycznie pomagają, że nie pojawiły się znikąd i że stoi za nimi zaufanie, które przez lata sobie wypracowały.
Niestety w obecnych czasach jest to bardzo trudne, bowiem jak już powiedziałem, wielu chce rozgrywać tę sytuację według własnych potrzeb – politycznie, społecznie a nawet ideologicznie. Dlatego też pod płaszczykiem pomocy humanitarnej chcą oni nas wykorzystać do realizacji swoich celów i łatwego zarobku.
Najbardziej mnie boli w tym wszystkim fakt, że od lat jest to metoda na odwrócenie naszej uwagi od realnych problemów. Ta podróbka pomocy, bo nie jest to żadna autentyczna pomoc, która ma uspokoić nasze sumienia wyrządza jeszcze większą krzywdę. Myślimy bowiem, że komuś pomogliśmy, a on nadal jest głodny, nadal cierpi, nadal jest prześladowany za wiarę w Chrystusa, nadal może zostać zamordowany albo zamknięty w więzieniu.
Proszę pamiętać, że więzienie w wielu krajach afrykańskich nie jest tym, czym jest ono w Europie. Często są to jakieś podziemne tunele, w których chrześcijanie są gromadzeni, i gdzie muszą sami sobie wykopać kolejne cele. Tak się dzieje np. w Erytrei. Jest to przerażające i tym bardziej powinno zmobilizować nas do systemowej, realnej pomocy naszym braciom w Afryce.
Skąd ta nienawiść do chrześcijan mieszkających w Afryce?
Odpowiedź jest zawsze ta sama – przez brak miłości. W chrześcijaństwie ona była, jest i będzie. Pan Jezus mówił, abyśmy miłowali również naszych nieprzyjaciół, potrafili szczerze przepraszać i szczerze wybaczać. W radykalnym islamie tego nie ma i w związku z tym organizacje terrorystyczne typu Boko Haram, które chcą doprowadzić do eksterminacji chrześcijan robią to, co robią.
Jest to niewątpliwie efekt nienawiści, jaką są karmieni członkowie tych grup. Dla nich prawdą jest święta wojna. Wtrącę tutaj, że islamiści bardzo często mordują chrześcijan, aby odebrać im głos, a w naszym kręgu kulturowym chrześcijanie są wyciszani, wyszydzani i na wiele innych sposobów atakowani. Nie jest to póki co tak agresywne jak w Afryce, ale w mojej ocenie to również ma swoje korzenie w nienawiści do Prawdy, jaką jest Chrystus.
Ta nienawiść, o której mówię potęguje się z każdym dniem, ponieważ chrześcijanie w Afryce codziennie dają niezwykłe i przekonujące świadectwo wiary. Nie mam wątpliwości, że islamiści zazdroszczą im wiary i miłości, jaka z wiary w Chrystusa wynika i stąd tak zawzięcie ją zwalczają.
Dlaczego nie ma żadnej siły politycznej, która zrobiłaby porządek z najbardziej agresywnymi organizacjami typu Boko Haram, zwłaszcza że terroryści z tej grupy nie mordują tylko chrześcijan, ale również regularnie napadają na oddziały i bazy wojskowe m.in. w Nigerii?
Wracają stare upiory, które twierdzą, że jedyna skuteczna zmiana może odbyć się przez przemoc i agresję. Tak to się działo tysiące razy w dziejach ludzkości i nigdy nie przynosiło trwałego rezultatu. Islamiści zachwycają się, że codziennie udaje im się wyeliminować kolejnych chrześcijan budując w ten sposób nowy „raj na ziemi”, ale jest to myślenie utopistyczne, które zamiast pomyślności i dostatku buduje terror i strach.
Dyktatura strachu i terroru, która pojawia się w działalności islamistów z Boko Haram to jedyny pomysł na ich działanie. To nie jest jednak droga, która może przynieść trwałe owoce. Udaje im się wprawdzie początkowo zastraszyć wielu chrześcijan, ale z informacji, jakie do nas docierają wynika jasno, że strach zostaje pokonany, a chrześcijanie w rejonach, w których działają terroryści z Boko Haram działają. W odpowiedzi mamy do czynienia z kolejną dawką przemocy, po której chrześcijanie znowu stają się mocniejsi.
Przemoc więc burzy i nie przynosi tego na czym zależy islamistom, ponieważ chrześcijanie trwają w wierze.
Dlaczego jednak brak reakcji świata na tę przemoc? Z czego to wynika?
Ponieważ świat jest w dużej mierze zdominowany przez myślenie lewicowe, w którym nie ma miejsca na pomoc dla chrześcijan. Świat woli przejmować się losem rzekomo dyskryminowanych tzw. osób LGBT; osób, które chcą dokonać aborcji; czy islamskich imigrantów, którzy szturmują do Europy. Los chrześcijan mało kogo z politycznych włodarzy obchodzi. Nie ma jednak ani jednego poważnego bytu politycznego, który potrafiłby stanąć po stronie chrześcijan i stąd codziennie przelewa się krew wyznawców Chrystusa.
Jeśli zaś spojrzymy na samą Afrykę. W wielu przypadkach ataki na chrześcijan to zaczątek albo kolejny etap jakichś rewolucji w danych państwach. Rewolucje zawsze zbierają krwawe żniwa i zawsze destabilizują państwa. Skoro państwo jest w rozsypce albo na skraju przepaści, to jak władza ma się zająć najsłabszymi, najbardziej prześladowanymi, skoro ważniejsze jest zdobycie jak największych apanaży, a potem nogi za pas?
Ale przecież na przykład w takim Egipcie poradzono sobie z atakami na chrześcijan. Po którymś kolejnym krwawym ataku na wiernych modlących się w kościele władza zdecydowała o wysłaniu wojska do obrony kościołów i wiernych. Zamachy na chrześcijan niemal ustały.
W Egipcie mieliśmy do czynienia ze współdziałaniem wielu czynników. Z jednej strony rzeczywiście zrozumiano tam, że rewolucja nie przynosi stabilizacji, tylko chaos, który zazwyczaj koczy się kolejną rewolucją.
Oczywiście to nie oznacza, że Egipt zaczął stawiać na chrześcijańskie wartości. Nie. Tam zdecydowano, że trzeba wykształcić w społeczeństwie poczucie szacunku do innego człowieka niezależnie od jego wiary, rasy, pochodzenia etc. Nie jest to proces, który można zakończyć z dnia na dzień – musi on trwać i trzeba wierzyć, że uda się go przeprowadzić do końca.
Druga sprawa – Egipt jest specyficzny, ponieważ w jego przypadku społeczność międzynarodowa upomniała się o mordowanych chrześcijan, a konkretnie Koptów. Nie chodziło jednak o faktyczne przejęcie się zamachem na nich, tylko o kolejną polityczną rozgrywkę międzynarodową…
Koptowie mają nie tylko ogromne zasługi historyczne i kulturowe, ale przede wszystkim swoją pokojową naturą nie wzbudzają żadnej formy agresji. To co się działo przed kilkoma laty – te krwawe zamach w Boże Narodzenie i Wielką Noc pokazały, że mieliśmy do czynienia z czystym, ślepym, dzikim złem…
Totalnym zaprzeczeniem Egiptu jest Etiopia, której władze brały czynny udział w drugiej połowie stycznia 2021 roku w rzezi 750 chrześcijan.
Dokładnie tak. Złamano wszelkie granice, doszło do zbrodni ludobójstwa i zamachu na podstawowe prawo człowieka, jakim jest wolność wyznania.
W mojej ocenie ta zbrodnia to nowy początek czy też nowy rozdział wojny domowej w Etiopii. Nie mamy wszystkich informacji na temat tego, co tam się wydarzyło. Mieliśmy do czynienia z rzezią ludzi, którzy zgromadzili się w jednym z najstarszych kościołów na świecie, w którym przechowywana była Arka Przymierza.
Z relacji świadków przekazanych mediom wynika, że wojsko wyprowadziło modlących się w świątyni na zewnątrz i tam po prostu rozstrzelało. Co ciekawe: od początku próbowano narzucić narrację, że ta masakra nie miała nic wspólnego z wiarą, tylko że była to akcja polityczna. Powiem tak: była to akcja polityczna, a konkretnie ludobójcza wymierzona w chrześcijan. Ci ludzie zginęli, ponieważ modlili się do Boga i poszukiwali azylu w miejscu świętym.
Niestety poza słabym i wyjątkowo marnym oburzeniem nie doczekaliśmy się żadnej reakcji świata.
Reakcje były, Księże profesorze. Pewna pani poseł Lewicy zapytała: po co chrześcijanie się tam pchali?
Po co pchali się do kościoła? Tego typu myślenie nieustannie mnie zadziwia. Lewica co rusz mówi o prawach człowieka, obronie godności, co jest słuszne, ale jak przychodzi co do czego, to niestety pojawiają się podwójne standardy. Homoseksualistom, islamistom, weganom wolno wszystko, a chrześcijan trzeba zmarginalizować, wykpić i potępić. Nie słyszę upominania się o los prześladowanych chrześcijan…
To przykre, ale odnoszę również wrażenie, że przez takie wypowiedzi próbuje się usprawiedliwiać katów. Może lepiej, żeby Pani Poseł stanęła po stronie ofiar i po stronie tych, którzy cierpią – bez ideologicznych preferencji, które ofiary są lepsze….
Nie warto tak reagować i nie przechodźmy obok tego obojętnie. To co dzisiaj dzieje się w Afryce, która bez cienia wątpliwości jest swoistym poligonem doświadczalnym w ostatecznym rozprawieniu się z chrześcijanami, może jutro wydarzyć się w Europie. Módlmy się, aby to do nas nie dotarło, ale również módlmy się za chrześcijan w Afryce. Jesteśmy jednym ciałem jako Kościół i los współwyznawców w innych krajach musi nas przejmować.
Pozostańmy jeszcze na moment przy Etiopii. W tym państwie regularnie dochodzi do większych lub mniejszych masakr chrześcijan. Rzeź, o której mówimy była bez wątpienia największą w ostatnim czasie, ale wcześniej mordowano tam od kilkunastu do nawet 200 chrześcijan jednorazowo. Co tam się dzieje, Księże profesorze? Prawie każda masakra chrześcijan w Etiopii odbywa się przez rozstrzelanie. Wszystko jest doskonale zorganizowane. Komu zależy na tych mordach?
Bez wątpienia mamy tam do czynienia z mieszanką wybuchową, jaką jest sojusz władz państwowych z radykalnym islamem. To pokazuje swoje śmiercionośnie żniwo właśnie w takich krajach jak Etiopia, które są krajami słabymi, bez struktur politycznych, i w których pewien model życia społecznego jest oparty o klany i podziały etniczne. Nie wypracowano tam modelu, który byłby w stanie wprowadzić jakąkolwiek jedność pomimo tych wszystkich różności, jakie tam są.
O dziwo to właśnie chrześcijaństwo w wielu krajach na świecie wprowadziło takie modele. Jest to ogromna zasługa, o której często się zapomina, że to właśnie chrześcijaństwo zbudowało matrycę, na której pokój społeczny może zaistnieć. Ewangelia ma tę moc, że potrafi przemieniać ludzkie serca w sposób pokojowy i wprowadzać na drogę prawdy.
W Etiopii jednak przez lata, małymi krokami, przygotowywano grunt pod systemową eksterminację chrześcijan. Ze względu na małą skalę kolejne rzezie wyznawców Chrystusa, jakich tam dokonywano były pomijane w telewizyjnych paskach i nie zwracały uwagi świata. Tymczasem te małe strumyczki w końcu połączyły się w wielką rzekę prześladowań, z którą dzisiaj mamy do czynienia.
Stowarzyszenie ks. Piotra Skargi w roku 2020 przeprowadziło zbiórkę pieniędzy na budowę dwóch kaplic w Sudanie Południowym. Nasza inicjatywa zakończyła się sukcesem, którego sami się nie spodziewaliśmy. Jak to jest, że mimo cierpień, mimo prześladowań kaplice co niedzielę są wypełnione po brzegi? Ludzie się nie boją – chcą uczestniczyć w Mszy Świętej, chcą przyjmować sakramenty, chcą słuchać Słowa Bożego.
Afrykańczycy najwidoczniej nie stępili jeszcze w sobie takiej naturalnej reakcji, by szukać ratunku tam, gdzie on naprawdę jest. W tych trudnych czasach źródło naszej nadziei, naszej mocy i naszej siły jest właśnie w Chrystusie! To Syn Boży ukryty w Najświętszym Sakramencie dawał przez wieki siłę do walki z przeciwnościami i prześladowaniami. To liturgia wzmacniała chrześcijan duchowo i garnięcie się do niej było czymś instynktownym dla chrześcijanina.
To, że chrześcijanie w Afryce gromadzą się chociażby w tych dwóch kaplicach pomimo prześladowań to jest to wielkim znakiem dla nas Europejczyków. Przypominam, że we Francji w ubiegłym roku, a konkretnie w Nicei doszło do ataku nożownika w kościele. Natychmiast zdecydowano wówczas o zamknięciu do odwołania wszystkich kościołów w mieście… W Afryce ataki na chrześcijan są na porządku dziennym, a mimo to zamknięcie kościoła czy kaplicy jest czymś nie do pomyślenia.
Bardzo dziękuję Stowarzyszeniu im. Księdza Piotra Skargi za tę inicjatywę. Jest to przykład solidarności, który mnie osobiście bardzo umacnia i buduje. Pokazujemy naszym braciom, że nie są sami i może nie przebijają się w największych media, ale przebijają się w naszych sercach.
Obyśmy w tym wysiłku wytrwali, tak jak nasi bracia w Afryce trwają mocni w wierze.
Bóg zapłać za rozmowę.
Tomasz D. Kolanek