Krew dzisiejszych męczenników na Bliskim Wschodzie znaczy te same ziemie, które były świadkami cierpienia chrześcijan już w pierwszych wiekach Kościoła. Wyznawcy Chrystusa od pierwszych lat po śmierci Pana borykali się z głęboką nienawiścią pogan, a przez pewien czas i Żydów. Prześladowania zaczęły się bowiem właśnie w Palestynie.
Krótko po ukrzyżowaniu Jezusa, w roku 36, w Jerozolimie ukamieniowano św. Szczepana, a jego uczniów wygnano z Palestyny. Św. Szczepan uchodzi tradycyjnie za pierwszego męczennika. Jednak jeszcze przed nim żydowski król Herod Agryppa kazał ściąć apostoła Jakuba, a jego następca, Agryppa II, Jakuba tzw. brata Pańskiego. Ta nieprzychylna atmosfera skłoniła wielu judeochrześcijan do opuszczenia Palestyny. Naturalnym celem ich podróży był Rzym, stolica ówczesnego świata. Jednak uchodźcy nie znaleźli tam na długo schronienia. Zamiast tego czekała ich jeszcze większa nienawiść. Już w 49 r. cesarz Klaudiusz wygnał z Rzymu wszystkich chrześcijan, mieli bowiem wzniecać w mieście rozruchy. Jak pisze historyk Swetoniusz, przewodniczył im „podżegacz Chrestos” – pod takim tytułem wykształceni poganie pierwszy raz usłyszeli o wcielonym Bogu! Miało upłynąć jeszcze 300 lat, zanim rozpoznali kim jest Ten, którego wyznawców prześladują.
Wesprzyj nas już teraz!
Prawdziwie krwawe prześladowania rozpoczęły się w roku 64. Wybuchł wtedy w Rzymie pożar, który strawił wielką część Miasta. Lud oskarżał cesarza Nerona o celowe podpalenie, pojawiały się jednak głosy, że winni są Żydzi. Cesarz ogłosił prędko, że ogień podłożyli chrześcijanie. Jest prawdopodobne, że pomysł ten podsunęła mu jego nałożnica, Poppea, sympatyzująca z judaizmem. Mogła w ten sposób chcieć odsunąć zagrożenie od Żydów. Neron przystąpił do okrutnej masakry chrześcijan. Trwała 4 lata, do śmierci cesarza w 68 r. Prześladowanych rzucano na arenę, gdzie pożerały ich dzikie zwierzęta. Ich płonące ciała zastępowały latarnie – tak gęsto żywe pochodnie ustawiane były na ulicach i w cesarskich ogrodach. Niektórych żywcem zaszywano w skóry i rzucano na rozszarpanie zdziczałym psom. Lud otrzymał rozrywkę, a cesarz uwolnił się od oskarżeń. Nie wiemy, ilu dokładnie wyznawców Chrystusazginęło – Tacyt pisze o „wielkiej rzeszy” zamordowanych. Prześladowania Nerona objęły w zasadzie tylko Rzym. Na prowincji, chrześcijan zabijano jedynie tam, gdzie urzędnicy mieli nadzieję pozyskać w ten sposób przychylność cesarza.
Zupełnie inne były prześladowania Domicjana w latach 92-96. Według świadectwa Pliniusza Młodszego, objęły bowiem całe Imperium.W Rzymie musiały mieć ciężki przebieg, skoro papież Klemens pisał o „nieszczęściach i katastrofach”, które spotkały jego gminę. Cesarz Domicjan usunął przy okazji prześladowań wielu przeciwników politycznych, stąd w stolicy ofiarą padali przede wszystkim arystokraci. Na prowincji ucierpiał min. św. Jan, który został wygnany z Efezu na wyspę Pathmos. Napisał tam Apokalipsę, pełną odniesień do prześladowań -Rzym określa jako „Niewiastę pijaną krwią świętych i świadków Jezusa” (Ap 17,6). W Pergamonie śmierć męczęńską poniósł biskup Antypas. Rzymianie uderzali zwłaszcza w osoby prominentne, takie jak biskupi, chcąc w ten sposób odstraszyć prostych chrześcijan od wiary. Z tego powodu ofiar było, o ile nam wiadomo, znacznie mniej niż za Nerona, mimo rozleglejszego terenu działań.
Polityka cesarska nie przyniosła żadnego rezultatu, prześladowania zamiast odstraszać, przyciągały. Świadectwem ich klęski jest arcyciekawy list wspomnianego już Pliniusza Młodszego. Ok. 112 r. pełnił on funkcję zarządcy prowincji Bitynii. Zapytał listownie cesarza Trajana, co ma robić z chrześcijanami – czy zabijać wszystkich bez wyjątku,czy tylko tych, którzy nawet w czasie tortur nie chcą wyprzeć się wiary w Chrystusa. Pisał, że w jego prowincji, zanim rozpoczął działania, sytuacja była dla pogan bardzo zła. Porzucono mianowicie stare świątynie, nie kupowano mięsa na ofiary, nie obchodzono pogańskich świąt. „Zaraza tego przesądu”, jak określał chrześcijaństwo „opanowała nie tylko miasta, ale i osady oraz wioski”. Chrześcijanie byli więc w Bitynii bardzo liczni. Pliniusz wiedział, że nie robią niczego złego. Uważał jednak, że należy ukarać śmiercią ich „krnąbrność”. Ci, którzy nie zgodzili się na przesłuchaniu, by złożyć ofiary przed wizerunkiem cesarza i złorzeczyć Chrystusowi, odprowadzani byli na śmierć. Ofiar musiało być wiele; Pliniusz był wyraźnie zaniepokojony rozmiarem represji, jakie musiał stosować. Z natury niechętny rozlewowi krwi, odczuwał pewien żal skazując na śmierć ludzi winnych tylko upartości. Był jednak przekonany, że czyni słusznie. Tortury, które stosował, skłoniły wielu do wyparcia się wiary. Pliniusz pisze z radością, że stary kult pogański powoli się odradza. Było to zwycięstwo pozorne; apostaci masowo wracali do Kościoła, gdzie czekała ich wprawdzie surowa pokuta za grzech wyparcia się wiary, ale i wybaczenie.
Trajan kazał Pliniuszowi posyłać na śmierć wszystkich, którzy nie chcieli wyprzeć się Chrystusa. Zabraniał mu jednak celowego wyszukiwania chrześcijan, nakazywał też nie dawać wiary donosom. Sytuacja była paradoksalna. Wyznawanie chrześcijaństwa było zbrodnią karaną śmiercią, ale zbrodnią – jak przyznawał sam cesarz – niegroźną, którą w miarę możliwośći należalo pozostawiać w spokoju! Takie rozwiązanie przyjęli wszyscy władcy w ciągu II w. W tym okresie prześladowania były niemal wyłącznie inicjatywą oddolną. To lud, wstrząśnięty różnymi klęskami, szukając kozła ofiarnego zwracał się przeciw chrześcijanom. Aparat państwowy interweniował dopiero w obliczu zamieszek. Jednym z najsłynniejszych męczenników tych czasów był św. Polikarp, biskup Smyrny. Przed rzymskimi urzędnikami postawił go właśnie rozjuszony tłum. Wobec groźby rozruchów Polikarp musiał zginąć na arenie; palono go najpierw na stosie, wreszcie odebrano życie mieczem. Jego ciało zostało spopielone do białych kości – władza obawiała się bowiem, by nie stało się ono przedmiotem kultu.
Największa masakra II wieku miała miejsce w galijskim Lyonie, za panowania Marka Aureliusza. W 177 roku do miasta zjechało się na lokalne święto wielu pogan z całego regionu. Zgromadzony tłum, bez wyraźnej przyczyny, rozgorzał gniewem na chrześcijan. Doszło do rozruchów i długotrwałych represji; lud nie pozwalał chrześcijanom pokazywać się publicznie. Tych, których złapano na ulicach, szykanowano, bito, wleczono po ziemi, zrywano z nich ubrania. Kilkadziesiąt osób zostało aresztowanych przez lokalnego trybuna kohorty. Zamknięci w więzieniu byli torturowani. W czasie okrutnych przesłuchań zmuszano ofiary, by przyznały się do kazirodztwa i urządzania orgii. Wielu było nieugiętych, na wszystkie pytania katów odpowiadali po prostu: „Jestem chrześcijaninem”. Nie wszyscy przeżyli tortury. Zamęczono m.in. starego, dziewięćdziesięcioletniego biskupa Pontinusa. Całą resztę, po konsultacji z cesarzem Markiem Aureliuszem, skazano na śmierć. Część ścięto, część pozostawiono na igrzyska. Na arenie jednych rozszarpały sprowadzone z Afryki hieny; innych nabito na rozpalone pręty i torturowano na wymyślne sposoby wśród obelg i śmiechu widzów. Jako ostatnia zginęła młoda niewolnica Blandyna. Mimo okrutnych męczarni i niebywałego poniżenia cały czas tryumfalnie i głośno wyznawała wiarę w Chrystusa. Gdy zamilkła nieżywa, zakończył się lyoński spektakl.
Kościół w Lyonie nie poddał się. Zaszczuty, otaczany nienawiścią, pozbawiony kilkudziesięciu najgorliwszych członków, trwał dalej. Jego biskupem został św. Ireneusz, jeden z najwybitniejszych pisarzy tego okresu. Przez 25 lat prowadził swoich wiernych, do czasu, gdy w 202 r. sam stracił życie w kolejnych prześladowaniach. W tym roku cierpiała nie tylko Galia. Cesarz Septymiusz Sewer wydał edykt, którym zabraniał na obszarze całego Imperium nawracać się na chrześcijaństwo i judaizm. Ofiarą padali jednak nie tylko katechumeni. Najgorsza sytuacja panowała na Wschodzie, zwłaszcza w Egipcie. W tamtejszej Aleksandrii zginął m.in. ojciec słynnego Orygenesa, on sam zaś musiał uciekać przed oprawcami z miasta. Św. Klemens Aleksandryjski został wygnany, jego uczniowie zaś – zapewne katechumeni – brutalnie zamorodowani. Ofiar było wiele. Szalejący lud młodą chrześcijankę Potamię, wrzucił wraz z jej matką do kotła z rozgrzaną smołą. W całej Afryce prześladowania były intensywne, choć krótkie. Krwawiła też Europa, zwłaszcza wspomniana już Galia. Prześladowania zakończyły się dopiero w 211 roku, wraz ze śmiercią cesarza Septymiusza.
Przez kolejne 40 lat chrześcijanie cieszyli się względnym spokojem. Tylko raz został przerwany na trzy lata przez cesarza Maksymina Traka. W czasie jego krótkiego panowania wielu chrześcijan trafiło jako niewolnicy do kopalń, gdzie umierali z wycieńczenia. Taki los spotkał m. in. papieża Poncjana. Była to jednak sytuacja wyjątkowa; inni cesarze, jak Sewerus Aleksander i Filip Arab, byli chrześcijanom wręcz przychylni. Nie potrafili jednak uchronić ich przed gniewem ludu, cały czas wybuchały gwałtowne i krótkie lokalne rozruchy wymierzone w chrześcijan. Najgorsze miało jednak dopiero nadejść. Prześladowania wybuchły najpierw w połowie III w., za panowania Decjusza i Waleriana; potem, w początkach wieku IV, za panowania Dioklecjana. Te drugie przyniosą olbrzymie żniwo. Dziesiątki tysięcy chrześcijan stracą życie, swoją krwią usprawiedliwiając rzeszę tych, którzy ze strachu wyparli się wiary.
Cdn.
Paweł Chmielewski