Do Muzeum Powstania Warszawskiego trafił list w sprawie komendanta wojskowego Warszawy z 1944 roku, Rainera Stahela. Jego autorowi nie podoba się określanie niemieckiego żołnierza mianem „zbrodniarza wojennego”.
Autorem listu jest krewny Stahela, Christoph Broszies. Napisał go w związku z wystawą o powstaniu w Muzeum Powstania Warszawskiego zorganizowaną zresztą wspólnie przez Polaków i Niemców. Obok polskiego muzeum, list Brosziesa trafił też do niemieckiego Centrum Dokumentacyjnego Topografia Terroru.
Wesprzyj nas już teraz!
Autor listu nie rozumie, dlaczego jego krewny, Stahel został przedstawiony wśród dowódców niemieckich odpowiedzialnych za zniszczenie miasta i masowe mordy warszawiaków, określony mianem „zbrodniarza wojennego”.
„Mimo intensywnych poszukiwań ze strony członków mojej rodziny nam, jego potomkom, nie udało się dotąd odnaleźć wyroku sądowego, którym Rainer Stahel zostałby skazany za zabrodnie wojenne. Proszę Państwa uprzejmie o przekazanie mi niezwłocznie ewentualnych informacji na temat Rainera Stahela lub – w razie gdyby taki wyrok mimo wszystko nie istniał – o zaprzestanie używania określenia zbrodniarz wojenny w kontekście jego nazwiska (…) w przeciwnym bowiem razie będę musiał skorzystać z pomocy prawnej. Chciałbym wyraźnie podkreślić, że nikt nie poddaje w wątpliwość moralnej odpowiedzialności Rainera Stahela” – czytamy w liście ujawnionym przez tygodnik „Do Rzeczy”.
Stahel był jednym z docenianych przez Hitlera żołnierzy. Komendantem wojskowym Warszawy został 27 lipca 1944 roku. Funkcję tę pełnił krótko, bo do końca sierpnia. Stahel jest oskarżany o wydanie w trakcie powstania rozkazów, których efektem było wymordowanie niewinnych ofiar. W bezpośrednim sąsiedztwie jego siedziby – Pałacu Saskiego – dochodziło też do zbrodni o których musiał wiedzieć. Sam Stahel miał też wiedzę na temat zbrodniczych działań Niemców w powstańczej Warszawie.
Źródło: „Do Rzeczy”
ged