Nie będzie wielką przesadą, gdy z powagą stwierdzimy, że nieskromnie ubrana niewiasta to znak dzisiejszych czasów. I trudno się temu dziwić, skoro w medialnym mainstreamie próżno szukać pań, których ubiór znacząco odbiegałby od tego, co możemy zobaczyć na okładach magazynów przeznaczonych dla męskiej publiki. Lansowany w mediach wizerunek roznegliżowanej kobiety nie jest bynajmniej dziełem przypadku. To, co dziś oglądamy, stanowi pokłosie wieloletniego, starannego planowania przemysłu pornograficznego, który ugrzeczniając swój przekaz, zdołał przeniknąć ze swoimi wzorcami do głównego nurtu popkultury. Ma to niebagatelne znaczenie w kreowaniu „nowoczesnego” rozumienia kobiecości przez dorastające pokolenia ludzi.
Trudno o tydzień w plotkarskim mainstreamie internetowym bez wiadomości o celebrytce prezentującej swoje wdzięki w skąpym stroju. Moda na głęboki dekolt zdaje się nie mijać od dekad. W aktualnych kreacjach gwiazd nie uwzględnia się już nie tylko biustonosza, ale też innej części bielizny. Instagramowe profile bardzo wielu osobistości aż pękają w szwach od zdjęć w negliżu. Wiele z nich mogłoby zdobić okładki magazynów przeznaczonych dla dorosłej, męskiej publiki.
Nie będzie wielką przesadą, gdy z powagą stwierdzimy, że nieskromnie ubrana niewiasta to znak dzisiejszych czasów. Przoduje w tym z pewnością cały tabun znanych z ekranu pań, wśród których dużą popularnością od jakiegoś czasu cieszy się modelka i gwiazda programów typu reality show Kylie Jenner. Na jednym z udostępnionych w mediach społecznościowych zdjęć widzimy pokrytą złocistą farbą niemal nagą celebrytkę. Zachwyt nad ukazanym w ten sposób ciałem Jenner nie szczędziło grono obserwujących ją fanów.
Wesprzyj nas już teraz!
Podobne emocje od dawna budzą fotografie Jennifer Lopez. Słynąca z gorących rytmów piosenkarka, mimo upływu lat, nie rezygnuje z sesji zdjęciowych, dzięki którym można podziwiać jej wysportowaną sylwetkę. Nie skąpi przy tym ujęć eksponujących miejsca intymne. Lopez do tego stopnia przyzwyczaiła się do gołych ramion i odsłoniętych piersi, iż nie miała problemu wdziać się na uroczystości pogrzebowe multimilionera J.R. Ridingera w wieczorową suknię z mocno wyciętym dekoltem. Nie była w tym zresztą odosobniona. Oko uczestników wydarzenia co rusz zerkało na inne celebrytki, w tym ubraną w prześwitującą sukienkę Kim Kardashian czy paradującą z odsłoniętym brzuchem Alicie Keys.
Niestosowne odzienie biorących udział w ceremonii spotkało się z falą krytyki internautów wytykających przy tym gwiazdom równie zbytnią frywolność w zachowaniu. Przyzwyczajeni do przekraczania kolejnych granic celebryci zdają się nie widzieć w swoim postępowaniu rażących odchyleń od społecznie przyjętych norm. Wszystkich na głowę i tak bije skandalistka, znana pod artystycznym pseudonimem jako „Madonna”. Jej niedawna sesja zdjęciowa odbiła się szerokim echem za sprawą skąpej w materiał kreacji, a także przyjmowanych w sypialnianym otoczeniu sugestywnych póz. 63-letniej wówczas gwieździe muzyki pop przypomniano wiek, a tym samym granice w prezentowaniu intymnych wdzięków. Jeden z komentujących nazwał ją nawet „odrażającą karykaturą samej siebie”. Niebawem kontrowersyjne zdjęcia zniknęły z instagramowego konta „Madonny”, co i tak nie powtrzymało jej przed ponowną ich publikacją. Oburzona tym faktem piosenkarka sprawę komentowała m.in. następująco:
„Nadal jest dla mnie zdumiewające, że żyjemy w kulturze, która pozwala pokazać każdy cal kobiecego ciała oprócz sutka. Jakby to była jedyna część kobiecej anatomii, którą można zseksualizować. Sutek, który odżywia dziecko! Czy sutek mężczyzny nie może być postrzegany jako erotyczny?! A co z kobiecym tyłkiem, który nigdy nigdzie nie jest cenzurowany?”
Trudno odmówić słuszności „Madonnie”, gdy pyta o brak cenzury w przypadku wszędobylskich fotografii ukazujących odsłonięte kobiece pośladki. Spostrzeżenie piosenkarki powinno zwrócić naszą uwagę na przyczynę tego stanu rzeczy. Problem roznegliżowanych celebrytek to nie tylko specyfika zachodniego artystycznego światka. Na mocno odsłoniętych częściach ciała „fejm” robią sobie także artystki z rodzimego podwórka. Widzimy to nawet na sesjach zdjęciowych domów gwiazd, na których, obok luksusowo wyposażonych pomieszczeń, widać skąpo odzianą właścicielkę posiadłości. Z takimi widokami mogliśmy się ostatnio spotkać przy okazji prezentowanych w mediach przez Justynę Steczkowską domowych wnętrz.
Dzieje się tak, ponieważ do kultury masowej przeniknął pornograficzny wizerunek kobiety. O tym pisała przed laty brytyjska feministka Gail Dines w książce pt. „Pornoland. Jak skradziono naszą seksualność”. Założycielka Stop Porn Culture, organizacji skupiającej ekspertów w dziedzinie walki z przemocą na tle seksualnym, była zdania, że to, co dziś oglądamy, jest efektem wieloletniego starannego planowania przemysłu pornograficznego, który ugrzeczniając swój przekaz, zdołał przeniknąć ze swoimi wzorcami do głównego nurtu popkultury. Miało i nadal ma to niebagatelne znaczenie w kreowaniu nowoczesnego rozumienia kobiecości przez dorastające pokolenia ludzi.
„Prawda jest taka, że kobiety nie muszą wcale patrzeć na pornografię, by w głębokim stopniu odczuwać jej wpływ, ponieważ wizerunki, przedstawienia i przekaz pornografii dostarczane są kobietom przez kulturę masową. Kobiety dziś nie są głównymi konsumentami twardej pornografii. Jednak, czy są tego świadome, czy nie, przyswaja ideologię pornograficzną, która często kryje się pod postacią porad, jak być gorącą, zbuntowaną i na topie, by przyciągnąć (i miejmy nadzieję zatrzymać przy sobie) mężczyznę” – pisała Dines.
W istocie upodobnienie się do gwiazd porno nie zapewnia trwałych związków. W mediach nierzadko opisywane są historie męskich zdrad w relacjach najbardziej rozpoznawalnych na świecie celebrytek. Okazuje się, że godny pozazdroszczenia wygląd nie gwarantuje kobietom wierności życiowych partnerów.
Najgorsze jest to, że wiele młodych pań uległo tej propagandzie porno-biznesu, nazywając nieobyczajność wolnym wyborem. Trudno jednak mówić o wolnym wyborze w sytuacji, gdy na otaczających nas wszystkich ekranach dostrzec można jednostronny obraz kobiety – młodej, chudej, chirurgicznie ulepszonej, przypominającej aktualnie najbardziej popularne celebrytki. Dines na łamach wspomnianej publikacji zauważyła, że niewiasty są dzisiaj zniewolone przez wizerunki wyidealizowanej kobiecości, które w rzeczywistości są kłamliwe. „Największym zaś oszustwem – pisała dalej – jest przekonywanie kobiet, że dostosowanie się do hiperseksualnego wizerunku da im prawdziwą władzę, która w kulturze porno polega nie na tym, że potrafimy tworzyć instytucje, determinujące nasze życiowe szanse, ale na tym, jak nam się wmawia, że mamy gorące ciało, którego mężczyźni pragną, a kobiety nam zazdroszczą”.
Jeśli ktoś uważa, że autorka książki „Pornoland…” zbyt daleko posuwa się w ocenie wpływu kultury porno na propagowane w mediach treści, niech przejrzy znajdujące się przy kasach w marketach kolorowe magazyny. Podobny wzorzec kobiecości znajdziemy na billboardach czy w telewizyjnych reklamach. Przekaz, jaki z nich płynie, ma nauczyć standardów w sposobie czesania, malowania, ubierania i zachowania. Problem polega na tym, że inspirowany przemysłem erotycznym kobiecy styl bycia przenika w obszary ludzkiej aktywności, w których panowały dotychczas inne obyczaje. Coraz częściej usłyszeć można o nastolatkach podkreślających ubiorem swoją seksualność w szkole. Te same osoby w podobny sposób prezentują się potem w pracy.
Kreowany przez media jednostronny wizerunek kobiecości oddziałuje też w dużym stopniu na mężczyzn. Perfekcyjne sylwetki fotomodelek znacznie odbiegają od tych, jakie można zaobserwować w codzienności. Zawiedzione swoją figurą są więc już nie tylko niewiasty, nierzadko te braki w wyglądzie dostrzegają też mężczyźni. Co więcej, kobiety przyswajające intensywnie promowane w kulturze masowej, ale korzeniami tkwiące w pornografii, normy zachowania zachęcają męskie otoczenie do traktowania ich jako obiekty seksualne. Narażają się też na nieprzychylne opinie wśród najbliższych. Jest to zresztą swoisty paradoks polegający na przyjęciu powszechnie promowanego wzorca, który wiąże się jednocześnie z ryzykiem społecznego napiętnowania. Odmiennie prezentujące się kobiety mogą z kolei sprawiać na mężczyznach wrażenie zaniedbanych i brzydkich, a nawet niewidzialnych. Trudno nie zakładać zatem, by ten stan rzeczy miał nie generować już dających się zaobserwować wśród kobiet problemów poznawczych, emocjonalnych i seksualnych.
Mimo wizualnego ataku mediów na umysły (i serca?) dziewcząt i młodych kobiet, nie wszystkie wyglądają jak „modelki” z rozkładówek magazynów przeznaczonych dla mężczyzn. Dostosowanie się do promowanego wizerunku jest wypadkową wielu czynników, które umiejscawiają kobiety w różnych punktach na drodze – od bezkrytycznego podporządkowania się normom do nonkonformizmu. To, na jakim etapie dana osoba się znajdzie, zależy od jej przeszłych i obecnych doświadczeń, od relacji w rodzinie, stopnia konsumpcji mediów, przynależności do określonej grupy rówieśniczej. Im bardziej dany typ kobiecości będzie dominował w najbliższym otoczeniu, tym więcej pań będzie się ku niemu skłaniać. Nie wszystkie dziewczęta i młode kobiety odważą się same z siebie stanąć na przekór dominującego nurtu kultury. Od nas – matek, sióstr, ciotek, babć, a także ojców, w jakiejś mierze zależy styl bycia dorastającego pokolenia. Aby iskierka ta mogła stać się jednak rozpalającym płonieniem, ważna jest świadomość, że to, co dziś oglądamy, jest efektem wielu lat starannego planowania i marketingu przemysłu pornograficznego, który doprowadził do tego, że normalny wygląd kobiet stał się anormalny z racji swojej nieobecności w mediach.
Anna Nowogrodzka-Patryarcha