26 sierpnia 2015

Jednym z najważniejszych pejzażowych znamion polskości są kapliczki. Być może jesteśmy ostatnim krajem niegdyś chrześcijańskiej Europy, gdzie te przydrożne znaki wiary katolickiej nie tylko obecne są na niezliczonych rozstajach dróg, ale również wciąż jeszcze traktowane jako autentyczne miejsca kultu religijnego.

 

 

Wesprzyj nas już teraz!

Może kiedyś je wszystkie policzymy, choć oczywiście nie o buchalterię tutaj chodzi. Może policzyć w ogóle i opisać w szczególe warto, bo jednak giną, zatracają się w postępującej sekularyzacji lub są poddawane zabiegom bliższym kultowi złotych cielców niż Pana Boga. A przecież istnieje swoisty, kapliczkowy język wiary. Wiary prostej, dziecięcej i odwołującej się do skojarzeń najbliższych ludziom, którzy te kapliczki stawiali.

 

Intencje są różne: dziękczynne, przebłagalne, prośbę niosące, czy po prostu wyrażające radość z daru bycia osobą wierzącą. Kontakt z takimi przesłaniami, na które natykamy się dosłownie wszędzie, w trakcie choćby wakacyjnych peregrynacji po kraju, daje siłę i świadomość bycia „u siebie”. Napisałem „wszędzie”, ale przecież dobrze wiemy, że kapliczki stawiano przede wszystkim na skrzyżowaniach dróg.

 

Jeżeli według Słownika Języka Polskiego na rozstajach rozchodzą się drogi, to przecież w tym samym miejscu muszą się również schodzić. W ogóle słowo „rozstaje” ma w sobie jakąś atawistyczną siłę, tajemnicę przeszłości. Rozważając to słowo z semantycznego punktu widzenia, domyślamy się tutaj jakiegoś „rozstania”, może z czymś, co było. To rozstanie na rozstajach wcale nie musi być smutne, bo przecież wybór dalszej drogi w takim miejscu zależy od nas. A kapliczka pewnie jest po to, aby wybór drogi wspomóc Bożą pomocą. I czasami bywa tak, że Opatrzność ofiarowuje nam takie znaki w sposób jak najbardziej cudowny.

 

Tu chciała pozostać


I było właśnie tak. Dawno, dawno temu, podczas wielkiej powodzi z brzegów wystąpiła zwykle malutka w tych stronach rzeczka Czarna. I nie wiadomo skąd i jak, wraz z wodą przypłynęła do osady Jawornik drewniana figura Matki Bożej z Dzieciątkiem. Przypłynęła i „wylądowała” na leżącym od wieków przy wiejskich rozstajach wielkim kamieniu. „Osiadła” – jak to nazwano i do dzisiaj się tak o tym mówi. Ten dziwny fakt natychmiast zgłoszono plebanowi w Lisiej Górze. Ten najpierw upewnił się, że nikt ani z bliskiej, ani z dalszej okolicy zaginięcia jakiejkolwiek figury nie zgłaszał. Wtedy postanowił figurę zabrać do swojego kościoła parafialnego. Ale, ku zdziwieniu wszystkich, okazało się to niemożliwe. Jak głosi przekaz wędrujący z pokolenia na pokolenie, nawet siedem wołów zaprzęgniętych do wozu z załadowaną figurą nie było w stanie ruszyć z miejsca. Zrozumiano szybko, że wola Boża jest inna niż ludzkie plany; zrozumiano, że Matka Boża „chce pozostać tutaj”. Wtedy mieszkańcy przysiółka wybudowali obok tego kamienia, do którego figura dopłynęła, skromną drewnianą kapliczkę, taką jakby szopkę, w której, już bez żadnego problemu, umieszczono świętą figurę.

 

Figura nie tylko jest święta, ale i, także po ludzku, bardzo cenna. To przykład pięknej drewnianej ludowej rzeźby średniowiecznej, datowanej na ok. 1420 rok. Liczy ponad metr wysokości i jest w pełni polichromowana. Nieznany autor wyrzeźbił stojącą postać Madonny, która na lewej ręce trzyma Dzieciątko, a prawą przygarnia Jego nóżki. Na głowie Matki Bożej widzimy złotą koronę, spod której wysuwa się biała, oblamowana na złoto chusta. Maryja ubrana jest w granatową mocno udrapowaną szatę. W Jej wyciągniętych ku przodowi rękach spoczywa golutki mały Jezus w złotej koronie na główce. Dzieciątko jakby półleży i wyciąga ku nam obie rączki. Ten sposób przedstawiania, specyficzny dla sztuki gotyckiej początków XV wieku, historycy sztuki utożsamiają z tzw. stylem pięknym, a taki typ rzeźby maryjnej zwą – Piękna Madonna. Charakterystycznymi cechami tego rzeźbiarskiego obrazowania jest to, że Matkę Bożą przedstawiano jako osobę młodą, piękną, o kształtach wysmukłych i niedużej głowie. Jej wygięte ciało w połączeniu z wyciągniętymi rękoma tworzy swoistą formę kielicha – Naczynia Duchowego.

 

Niezależnie od akademickich opisów, na mnie największe wrażenie robią oczy obu wyrzeźbionych postaci. Są niezwykłe, jakby smutne, ale tyle w nich wiary i siły jednocześnie. Przyciągają do siebie; szczególnie oczy Maryi.

 

Trzy jawory


Pierwszy raz widziałem tę kapliczkę w latach 80. ubiegłego wieku. Przysiółek Jawornik oznaczał przysłowiowy „koniec świata”. A kapliczka była drewniana, śliczna, jak na oleodruku. Wydany w roku 1983 Schematyzm Diecezji Tarnowskiej, w całości poświęcony historyczno-artystycznej inwentaryzacji kapliczek, figur i krzyży przydrożnych na terenie diecezji podaje, że kapliczka, która tak mnie zainteresowała, została zbudowana ok. 1914 r. Powstała na miejscu starszej, według tradycji, znieważonej podczas reformacji rzeźby Matki Boskiej.

 

Zapamiętałem stojące obok kapliczki wielkie drzewo – jawor. Jeszcze z końcem XIX wieku były trzy jawory, które miejscowy Żyd postanowił ściąć. Kupił tutaj spory kawałek ziemi, a przy okazji kawałek gruntu, na którym stała kapliczka. Z trudem znalazł trzech chętnych do tej roboty. Krótko po ścięciu pierwszego jawora zmarł jeden z najętych robotników. Potraktowano to, jako przypadek, ale kiedy po ścięciu drugiego drzewa zmarł kolejny z drwali już nikt nie chciał podjąć się dokończenia pracy. Trzeci jawor stoi do dzisiaj.

 

Okoliczni mieszkańcy od początku mieli poczucie, że obecność Madonny z Dzieciątkiem nie jest przypadkiem. Wielokrotnie doświadczali Jej opieki w życiu wsi i poszczególnych osób. Ludzie traktowali kapliczkę i jej „mieszkańców” jako bliskie sobie osoby. Każdy na swój sposób oddawał cześć Matce Bożej – przynoszono kwiaty, zmieniano obrusy, a nawet szyto Dzieciątku koronkowe sukieneczki. W 1977 r. zdarzyła się rzecz dla tych ludzi straszna – figurę zabrano do konserwacji do Muzeum Diecezjalnego w Tarnowie. Wszyscy w okolicy bardzo to przeżyli. Matka Boża wróciła do nich 20 maja 1978 r., ale tylko na chwilę, bo już wcześniej podjęto decyzję o przeniesieniu figury do kościoła parafialnego w Nowej Jastrząbce i nadania Jej miana Matki Bożej Łaskawej.

 

Byłem tam niedawno. W nowiutkiej już kapliczce od ubiegłego roku stoi kopia świętej figury. Przeszklone drzwi są zamknięte. Obok mamy tablicę z opisem, a na tym kamieniu, na którym posąg „osiadł”, też zamocowano adekwatną informację. Choć coś się tutaj na pewno skończyło, to już nie jest to tamten „koniec świata”. Asfalt przykrył dawne polne rozstaje, a sto metrów dalej przebiega pas autostrady A4. Jakoś tutaj zrobiło się obco, muzealnie, skansenowo. Tylko ten jawor rzuca cień i czasami coś szumi.

 

Matka Boża z Jawornika swój odpust ma 3 maja, a więc w dniu święta Królowej Polski. To dobrze, choć kto wie, czy nie było Bożej Matce milej, gdy tutaj była tylko Królową małego przysiółka… Kto wie?

 

Tomasz A. Żak




Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 299 840 zł cel: 300 000 zł
100%
wybierz kwotę:
Wspieram