15 marca 2024

Wprowadzenie do szerokiego obrotu przez dwie amerykańskie sieci apteczne preparatu poronnego Mifepriston (dawniej RU-486) skłoniło doktora farmacji Anthony’ego Campagnę do opisania, jak działa ta śmiercionośna substancja i jaka jest jej historia.

 

„W tym miesiącu przypada krytyczny moment w trwającej walce z aborcją w Stanach Zjednoczonych. Ponieważ firmy Walgreens i CVS zaczynają wydawać mifepriston (Mifeprex) w wielu swoich aptekach detalicznych – i zanim Sąd Najwyższy rozważy przywrócenie ograniczeń w tym zakresie – musimy zatrzymać się, aby rozważyć brutalną historię mifepristonu oraz podnieść świadomość na temat szybko zmieniających się przepisów, a także polityki regulującej jego używanie. Musimy także podkreślić potrzebę modlitwy o położenie kresu temu krwawemu panowaniu” – napisał autor we wstępie swojego tekstu.

Wesprzyj nas już teraz!

Jak podał Anthony Campagna, 53 procent dokonywanych na terenie USA zabójstw dzieci nienarodzonych przypada na chemiczne środki poronne. Z kolei w przypadku ogromnej większości – aż 98 procent – zastosowań tych ostatnich wykorzystywany jest, zazwyczaj do 10. tygodnia ciąży, mifepriston, przyjmowany łącznie z mizoprostolem. Działanie pierwszej z wymienionych substancji polega na blokowaniu funkcji progesteronu, czyli hormonu, bez którego dziecko wzrastające w macicy zostaje pozbawione tlenu i składników odżywczych. Matka dostaje skurczy, a maleństwo jest wydalone z kanału rodnego. Dodatkowe skurcze macicy są efektem przyjęcia mizoprostolu.

 

Francuska trucizna

Mifepriston znany był przez wiele lat pod okrytą złą sławą nazwą RU-486. Pochodzi z Francji, opracowany tam w latach 80. zeszłego wieku i dopuszczony na rynek w 1988 r., a następnie także w kilku innych krajach. Aż do 1993 roku, czyli do kadencji Billa Clintona, był zabroniony w Stanach Zjednoczonych. Agencja Żywności i Leków (FDA) otworzyła dla niego furtkę w 2000 roku i znany jest tam pod nazwą Mifeprex.

Przez dwie dekady mifepriston był używany jedynie w placówkach medycznych. Od 3 lat można przepisywać go za pośrednictwem internetu i wysyłać pocztą. Od zeszłego roku apteki mogą ubiegać się o prawo do sprzedawania go w swoich placówkach detalicznych.

W czerwcu amerykański Sąd Najwyższy orzeknie o ewentualnym powrocie do ograniczeń dla preparatu z 2016 roku.

Anthony Campagna opisał skutki oddziaływania mifepristonu na zdrowie przyjmujących go kobiet. Jak podał, oprócz wyrzutów sumienia związanych ze świadomością pozbawienia życia własnego dziecka, matki-aborcjonistki doznają niejednokrotnie poważnych i śmiertelnych infekcji oraz krwawień.

„(…) wszelkie próby ułatwienia swobodnego dostępu do leku są całkowicie nieodpowiedzialne z punktu widzenia bezpieczeństwa pacjentek” – podkreślił doktor farmacji.

„Twierdzenie to zostało poparte różnymi badaniami, chociaż coraz bardziej stronniczy pejzaż literatury naukowej spowodował wycofanie przez Sage Publishing na początku lutego trzech odrębnych badań, z których dwa wykazały potencjalne szkody mifepristonu. Badania te cytowane były zarówno w orzeczeniu Matthew Kacsmaryka, jak i w decyzji Piątego Okręgowego Sądu Apelacyjnego Stanów Zjednoczonych. To politycznie motywowane posunięcie [wycofanie się wydawnictwa z publikacji badań – PCh24.pl] uwypukla desperację zwolenników aborcji” – czytamy dalej.  

W przekonaniu autora, chociaż wszelkie zabiegi zmierzające do ograniczenia procederu aborcyjnego – jak na przykład stanowe ustawy o zakazie zabijania od momentu wykrycia bicia serca dziecka – pozostają niewystarczające, to i tak należy je podejmować. Celem jest tutaj ocalenie jak największej liczby ludzkich istnień. Nie powinno to zastępować, ale wspomagać dążenia do generalnego zakazu stosowania zarówno aborcji chemicznej, jak i chirurgicznej.

Anthony Campagna wskazał tu również na duchowy aspekt tych zmagań.

„Debata będzie zawsze aktualna, gdy omawiamy kwestie bezpieczeństwa; ludzie nadal będą się samookłamywać, a dane zawsze będą fałszowane i nadinterpretowane. W kwestii całkowitego zakazu aborcji nic nie będzie wystarczające jeśli nie dojdzie do nawrócenia serc, a to droga, która  rozpoczyna się od modlitwy” – napisał.

 

Powstrzymać, a nie normalizować

Według szacunków autora, każdego roku mifepriston odpowiedzialny jest za śmierć niemal pół miliona amerykańskich dzieci. W ostatnich latach, poprzez rozwój telemedycyny skala procederu używania go gwałtownie wzrosła. Proces ten z pewnością będzie postępować, ze względu na łatwość dostępu do recept wydawanych on line oraz przyjęciem trucizny do sprzedaży w aptekach detalicznych. Sprzyja temu totalne dezinformowanie opinii społecznej, w tym nazywanie – także przez prezydenta Bidena – preparatów aborcyjnych „lekami”.

„Nie możemy pozwolić, aby ludzie normalizowali używanie tego preparatu; aby pozbył się on piętna, jakie wywierają doustna antykoncepcja i pigułka dzień po. Nazwa Mifepristone powinna budzić grozę i zasługuje na miejsce w rynsztoku” – wskazał farmaceuta. „(…) prawo do bycia nazywanym lekiem kończy się w przypadku narkotyku nie tylko poza celem w postaci poprawy zdrowia, ale z zamiarem aktywnego odebrania życia. Nie nazywamy heroiny lekiem ani nie określamy w ten sposób gazu musztardowego, ani też śmiertelnego zastrzyku” – uświadamiał czytelnikom Campagna.      

Także pracownicy służby zdrowia różnych szczebli nie mogą podlegać naciskom na przepisywanie, doradzanie, wydawanie preparatu mającego odebrać życie dzieciom. Prowadzi to do poważnego nadużycia wobec obowiązków, jakie biorą na siebie przedstawiciele tego środowiska rozpoczynając pracę w zawodzie. Mówiła o tym już przysięga Hipokratesa w swej oryginalnej formie – przypomniał autor Crisis Magazine.

„(…) musimy zrozumieć, jaka bitwa przed nami i mieć świadomość, o co toczy się gra. Musimy połączyć się w modlitwie. Musimy stanowczo walczyć z normalizacją i destygmatyzacją aborcji chemicznych, i musimy zaprzestać stosowania mifepristonu, zanim skala jego używania wzrośnie jeszcze bardziej” – zaapelował.

„Musimy modlić się i zwracać się do pierwszych Świętych Młodzianków, tych uwielbionych patronów sprawy pro-life – o ochronę nienarodzonych dzieci na całym świecie. Dusze współczesnych Świętych Młodzianków, którym ten preparat odebrał życie, wołają do nas. Ich krew jest na rękach milionów Amerykanów. Musimy się zjednoczyć i zbadać krwawą przeszłość Mifepristone, aby upewnić się, że nie ma ona już przed sobą przyszłości” – podsumował swój apel doktor farmacji.

 

Źródło: Crisis Magazine

RoM

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(6)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 133 413 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram