„Jeszcze do niedawna żart o tym, że chłop przebrał się za babę, naprawdę śmieszył ludzi. A dziś już nawet wyrażenie kobieta z brodą straciło swoje dawne znaczenie. O ile kiedyś kobiety z brodą oglądało się w cyrkach, o tyle dziś można je oglądać na coraz większej liczbie stadionów i hal sportowych. Ale przecież świat sportu to dziś coś znacznie potężniejszego niż niegdysiejsze cyrki. Stanowi bowiem kolejne narzędzie do zmieniania świata”, pisze na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Krystian Kratiuk.
Redaktor naczelny PCh24.pl przypomina, iż do legendy przeszły sportsmanki z NRD, które w czasach podziału Europy żelazną kurtyną wyraźnie odróżniały się masą i siłą od swych konkurentek z innych części świata. „Wówczas kobietom i mężczyznom uprawiającym zawodowo sport w NRD podawano (w większości bez ich wiedzy i zgody) hormony, sterydy i inne środki dopingujące. Proceder został wykryty dopiero po upadku muru berlińskiego, a u NRD-owskich sportowców pojawiały się takie skutki uboczne jak zatrzymanie rozwoju płciowego, bezpłodność, impotencja, marskość wątroby, nowotwory czy upośledzenie działania serca”, relacjonuje.
„Dziś na bezpłodność, impotencję oraz zatrzymanie rozwoju płciowego niektóre sportsmenki skazują się same. Tyle że zanim były sportsmenkami, były… sportowcami. Mężczyznami. A ich nienaturalne metody uzyskiwania przewagi fizycznej nad prawdziwymi kobietami są dziś legalizowane przez kolejne państwa i organizacje sportowe. Wynikająca z coraz modniejszej zmiany płci przewaga nowych kobiet została już jednak oprotestowana, i to zarówno w świecie sportu, jak i wśród samych działaczy LGBT”, dodaje autor „Zarazy”.
Wesprzyj nas już teraz!
Gospodarz programu „Ja Katolik” zwraca uwagę, że w przypadku „trans-sportowców” zazwyczaj mamy do czynienia z tą samą historią. Sportowiec radzi sobie jako tako w rywalizacji z mężczyznami i – zwykle popadając w jakiś rodzaj załamania nerwowego czy depresji – odkrywa, że „tak naprawdę to jest kobietą”. Mówi wszystkim dookoła, że czuł się nią od zawsze i z tego wynikają jego problemy. Z pewnością to mogło się zdarzyć, zaburzenia są bowiem znane psychiatrii od dziesiątek lat, ale lawina takich „odkryć” prowadzących do zmiany płci wśród przeciętnych męskich sportowców, szczególnie w USA, każe zadawać pytanie, czy rzeczywiście mamy do czynienia wyłącznie z ludzkim pogubieniem czy też z ambitnym cwaniactwem. Zwykle bowiem – jak nietrudno się domyślić – sportowcy, którzy stali się sportsmenkami, radzą sobie w rywalizacji z kobietami o niebo lepiej niż z mężczyznami, zdobywają laury, a nawet kwalifikują się na igrzyska olimpijskie, na których pokonują kolejne kobiety.
„Warto jednak zauważyć, że owo oszustwo dostrzegają nie tylko konserwatyści i oszukiwane po raz kolejny przez mężczyzn kobiety – sportsmenki. Do protestów przeciwko absurdalnemu włączaniu mężczyzn po zmianie płci do zawodów kobiecych protestuje także wiele organizacji feministycznych, które podkreślają absurdalność tej sytuacji. Choć od feministek dzieli mnie niemal wszystko, to cieszę się, że zauważyły, iż w całej tej sytuacji kobiety uprawiające zawodowo sport są zwyczajnie oszukiwane – tak oto najnowsza fala rewolucji seksualnej, rzekomo prowadzonej w imię praw kobiet, jak w każdej rewolucji zjada własne dzieci. Tym razem „zjada” normalne kobiety, które mogą starać się być najlepsze w świecie w danej dyscyplinie sportu, ale nie zdobędą złotego medalu, bo na najwyższym stopniu podium stanie mężczyzna. Przepraszam, transkobieta”, podsumowuje Krystian Kratiuk.
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”
TK