„Kryzys Planetarny” – to nowa etykieta, jaką ukuli naukowi publicyści, wzywając, by sprawą klimatu zajęła się Światowa Organizacja Zdrowia. Ich zdaniem „zagrożenie dla bioróżnorodności” i zmianę średnich odczytów temperatur na ziemi należy uznać za element tego samego procesu, który międzynarodowa organizacja powinna uznać za stan permanentnego zagrożenia dla zdrowia ludzi. Wydanie takiej decyzji zobowiązywałoby tę komórkę ONZ-u do niezwłocznych i poważnych działań… takich jak te, które pamiętamy z pandemii COVID-19.
Wśród czasopism z całego świata, w których ukazał się apel do WHO, znajdują się te najbardziej prestiżowe, m.in. The BMJ, The Lancet, JAMA, New England Journal of Medicine, Brain, Nutrition Reviews czy European Heart Journal.
Redaktorzy w sumie 200 czasopism, w jakich ukazał się artykuł, stwierdzają, że światowi przywódcy muszą traktować zmiany klimatu i utratę różnorodności biologicznej jako elementy jednego, nierozerwalnego kryzysu, wobec którego trzeba podjąć zdecydowane działania, by „chronić zdrowie i uniknąć katastrofy”. Skala obu problemów ma już bowiem rzekomo być na tyle poważna, że staje się globalnym zagrożeniem dla ludzkości…
Wesprzyj nas już teraz!
Obecnie – twierdzą twórcy apelu – świat traktuje kryzys klimatyczny i kryzys przyrody jako osobne wyzwania. Jest to ich zdaniem niebezpieczny błąd. „Tylko poprzez postrzeganie ich jako elementy tego samego skomplikowanego problemu można opracować rozwiązania, które zmaksymalizują korzystne rezultaty” – sądzą.
Jak wyjaśniają publicyści, cała przyroda to wielki, wspólny system, a uszkodzenie jednego podsystemu może (i będzie) oddziaływać na inne. Na przykład susze, pożary, powodzie i inne skutki wzrostu temperatur prowadzą do wyniszczenia roślinności i erozji gleby, co utrudnia magazynowanie dwutlenku węgla; to z kolei prowadzić ma do jeszcze silniejszego ocieplania klimatu. Autorzy przekonują nawet, że niedługo zmiany klimatyczne staną się główną przyczyną utraty bioróżnorodności, wyprzedzając wylesianie i zamienianie dzikich obszarów na tereny rolnicze.
Niekorzystne zjawiska, w artykule nazwane „kryzysem planetarnym” są wedle autorów również… zagrożeniem dla zdrowia ludzkiego. „Będzie on miał poważne skutki dla zdrowia poprzez zakłócanie systemów społecznych i gospodarczych: brak ziemi, schronienia, żywności i wody oraz poprzez nasilanie problemu ubóstwa, które z kolei prowadzić będzie do masowej migracji i konfliktów”, czytamy. „Wzrost temperatur, ekstremalne zjawiska pogodowe, zanieczyszczenie powietrza i rozprzestrzenianie się chorób zakaźnych to główne zagrożenia dla zdrowia nasilane przez zmiany klimatyczne”, sądzą publicyści.
Redaktorzy czasopism podpisali również petycję wzywającą WHO do ogłoszenia globalnego stanu zagrożenia zdrowia publicznego na Światowym Zgromadzeniu Zdrowia w maju 2024 roku.
„Wiele zobowiązań składanych na konferencjach COP nie zostało spełnionych, przez co ekosystemy jeszcze bardziej zbliżyły się do granic swojej wydolności, znacząco zwiększając ryzyko osiągnięcia punktów krytycznych, których wpływ na zdrowie ludzi byłby katastrofalny” – zaznaczają redaktorzy. – „Światowa Organizacja Zdrowia powinna ogłosić, że kryzys klimatyczny i przyrodniczy to jeden globalny kryzys zdrowotny, którego nie można dzielić” – uważają.
Naukowcy wyjaśniają, że obecna sytuacja spełnia wszystkie trzy warunki konieczne do tego, aby WHO uznało ją za „stan stanowiący zagrożenie dla zdrowia publicznego o charakterze międzynarodowym”. Jest poważna i nietypowa, niesie implikacje dla zdrowia publicznego poza granicami narodowymi i wymaga natychmiastowych działań międzynarodowych.
Ich zdaniem kluczowe punkty, którymi należy zająć się w pierwszej kolejności, to eksploracja alternatywnych wizji dobrej jakości życia, ponowne przemyślenie konsumpcji i gospodarki odpadami, zmiana wartości związanych z relacją między człowiekiem a przyrodą, redukcja nierówności społecznych oraz promowanie edukacji i nauki.
Poza katastrofizmem zwolennicy restrykcyjnej polityki klimatycznej mają jednak niewiele do zaoferowania. Przekonanie o możliwości wpłynięcia na zmiany klimatu aktywnością człowieka pozostaje przewidywaniem i hipotezą – opartą o dostrzeganie pewnych mechanizmów, jednak bez umiejętności dokładnej oceny powiązań i skutków.
Powszechne oparcie polityki zdrowotnej na podobnie niesprawdzonych podstawach pamiętamy z czasów „pandemii COVID-19”, gdzie przy braku badań i rzetelnej dyskusji naukowej zachęcano władze publiczne do ograniczania życia publicznego, w tym paraliżowania służby zdrowia. „Dług zdrowotny”, wynikający z błędnej polityki tamtego okresu potwierdzony został nawet przez autorów ograniczeń, np. Adama Niedzielskiego.
(PAP)/oprac. FA
Nadchodzi totalne zniewolenie?! Ta publikacja rozwieje wątpliwości – zapraszamy na konferencję
Grecja: dziesiątki zatrzymanych w związku z celowym wywoływaniem pożarów