Chodzi o brak wpływu hierarchów na sprawy polityczne? A może o zaprzestanie nauczania religii w szkołach publicznych? Czy jednak przeszkadzają głównie rządowe wydatki na renowację sakralnych zabytków? Jeśli ktoś łudził się, że strona lewicowo-liberalna chce „jedynie” ograniczyć społeczną pozycję Kościoła katolickiego w Polsce i zamknąć go w murach świątyni, to lektura komentarzy pod jednym z tekstów opublikowanych na portalu „Gazety Wyborczej” wybudzi go z letargu. Widać tam bowiem wyraźnie, jak wiele osób wprost deklaruje poparcie dla zaniku Kościoła!
Opublikowany 21 maja na poznańskim portalu „GW” tekst pt. „W Kościele katolickim brakuje księży. Rekordowo mała liczba nowych kapłanów” to dość ogólna analiza problemu kryzysu powołań w diecezji poznańskiej. W tekście brakuje głębszych przemyśleń, zaś za winnego problemu próbuje przedstawić się arcybiskupa Stanisława Gądeckiego, pomijając zupełnie fakt, że kryzys powołań to zjawisko w świecie zachodnim powszechne, dotykające diecezji zarządzanych przez rozmaitych metropolitów.
Bardziej od artykułu Tomasza Cylki interesujące są komentarze zamieszczone pod tekstem. Sporo z nich zawiera bowiem jednoznaczne poparcie dla całkowitego zaniku Kościoła katolickiego.
Wesprzyj nas już teraz!
Czytamy więc słowa oczekiwania nie tylko dla całkowitego braku powołań kapłańskich, ale i dla wyjazdu z Polski wszystkich duchownych. Naszym oczom ukaże się zachwyt z powodu przytoczonych w artykule danych o zaledwie 6 wyświęconych diakonach oraz manifestacyjne deklaracje w stylu: chcemy pozostać bez kapłanów.
„(…) możemy w przyszłości zostać bez kapłana. Czy naprawdę tego chcemy? Tak, naprawdę tego chcemy” – Bavva.
„Niech wyjeżdżają! Są nam zbędni” – premie-nam-sie-naleza.
„Fakt że księży jest coraz mniej, daje nadzieję. Może jeszcze kiedyś ten kraj znormalnieje :)” – Khorne.
„Znakomicie! Jeszcze więc Polska nie zginęła. Okazuje się, że nowotwór sam ustępuje i organizm może jeszcze z nim wygrać!” – he.
„O 6 za dużo” – jarunio.
„Przecież to wstyd być księdzem widział ktoś kiedyś kleche w stroju służbowym na ulicy?” – mirgda.
„Cudowne wieści. Obyśmy dożyli czasów gdy liczba nowych powołań będzie wynosić zero i cała ta sekta po prostu wymrze” – jehanette.
„Czekam na updek tej mafii” – kantalarski.
„W Polsce brakuje księży? Przewrotna teza. Jakby był jeden, to też o jednego za dużo” – fafkawirafka.
„Jak każda plaga, tak i ta kiedyś wygaśnie :)” – CzarnyPiotrus.
„Kasta nierobów i pasożytów zmniejsza się? Jak mi przykro” – kingsizemax.
„Za kilka lat będą seminaria, gdzie nie zostanie wyświęcony nikt. Jakoś mnie to nie martwi” – uthark.
Niektórzy komentatorzy – niejako z troską – wskazują, że Kościół jest sam sobie winien rozmaitymi błędnymi decyzjami czy nierozwiązanymi problemami natury moralnej. To oczywiście zdanie, nad którym można by się na chwilę zatrzymać, jednak nieco dalej zobaczymy opinię, która odwróci naszą uwagę od myśli wartej rozwagi: autor (zresztą nie jest to odosobniony przypadek) w niesprawiedliwy i krzywdzący dla obecnych duchownych sposób sugeruje, że spadek zainteresowania kapłaństwem to efekt wzrostu tolerancji dla homoseksualizmu, którego… nie trzeba ukrywać w seminarium.
„Od czasu. kiedy bycie gejem stało się wyobrażalnym projektem życiowym, nie ma potrzeby chowania się wśród kleryków. Młodzi geje wybierają comming out, zamiast seminarium” – billybi.
„W społeczeństwie rośnie tolerancja dla homoseksualizmu i młody człowiek z nietypową seksualnością nie musi się już ukrywać w seminarium, tylko może normalnie żyć” – JarMal.
Części wpisów nie warto nawet cytować, gdyż stanowią najzwyklejsze w świecie obelgi i oszczerstwa pod adresem wszystkich księży, którym niesprawiedliwie próbuje przypisać się winy wąskiej grupy dopuszczającej się w przyszłości grzechów natury seksualnej. Tego typu kalumnii przeczytamy pod tekstem „Gazety Wyborczej” bardzo wiele.
„To dobrze – dzieci będą bezpieczniejsze” – patrykrozpierducha.
„W końcu służenie obrońcom pedofili staje się obciachem” – he.
„(…) wzięto się ostro za księży pedofili więc po co iść do seminarium?” – ingrediencja.
„Czyli większość pedofili ma już swoją parafię?” – james peacock.
Te bogactwo szykan kontrastuje ze śladową ilością głębokich przemyśleń. W oczy rzuca się chociażby płytkość opinii na temat słów metropolity poznańskiego, którego słowa na temat kryzysu powołań zacytowano w tekście. Dominuje wyśmiewanie się z diagnoz hierarchy, które bez większych kontrowersji można uznać za celne.
Oczywiście ciężko być zaskoczonym negatywnym nastawieniem czytelników „Gazety Wyborczej” do Kościoła. Dziwi jednak poziom chamstwa, ilość krzywdzących uogólnień i oszczerstw, dominująca mizeria intelektualna wpisów oraz bulwarowy język. To wszystko powoduje, że li tylko jako złudzenie należy traktować wizję, w której środowiska lewicowo-liberalne dążą do zmniejszenia wpływów Kościoła na państwo, a po osiągnięciu tego celu zatrzymują się i nie kontynuują walki. Wiele wskazuje na to, że liczni czytelnicy „GW” z wielką radością przyjęliby całkowity zanik funkcjonowania katolickiej wspólnoty. Najwyraźniej bowiem nie zdają sobie sprawy, co w rzeczywistości oznacza brak kapłanów i jak wielką tragedią byłoby ziszczenie się takiej sytuacji.
Michał Wałach