27 kwietnia 2013

– Od krzyża w Nowej Hucie zaczęła się nowa ewangelizacja Nowego Millenium – powiedział podczas pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny w 1979 roku Ojciec Święty Jan Paweł II do wiernych zgromadzonych w historycznym klasztorze w Mogile. Te słowa najlepiej oddają moc i znaczenie walk ulicznych, które mieszkańcy Nowej Huty 27 kwietnia 1960 roku stoczyli z regularnymi oddziałami Milicji Obywatelskiej.

 

Dzień, w którym tysiące mieszkańców miasta(później włączonego do Krakowa jako dzielnica)upomniały się o wiarę i obecność Boga w codziennym życiu stał się dniem przełomowym w dziejach PRL. Nowa Huta planowana jako pierwsze w Polsce miasto bez kościołów, okazała się jedną z największych porażek komunizmu. Fakt, że w latach 80. ubiegłego wieku Nowa Huta stała się jednym z największych ogniw w ruchu „solidarnościowym” miał swój głęboki fundament w walkach o wiarę w kwietniu 1960 roku. W czasie, gdy na Zachodzie kreowały się ruchy lewicowe, a w bloku wschodnim za chrzest dziecka karano rodziców mieszkańcy robotniczej dzielnicy Krakowa nie zawahały się rozpocząć walkę na śmierć i życie z milicją, czyli z „bijącym sercem partii”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Niespełniona obietnica władz

Budowa Nowej Huty rozpoczęła się w 1949 roku, jako miasta robotników pracujących w Kombinacie Metalurgicznym im. Lenina. Szybki rozwój miasta, a od 1951 roku dzielnicy Krakowa, wiązał się z wznoszeniem kolejnych osiedli i budowie ulic, ale kościołów w założeniu PZPR i jego satelitów w Nowej Hucie miało nie być. Za to w nazwach ulic roiło się od elementów sowieckich i komunistycznych. Główne arterie komunikacyjne nosiły nazwy: Rewolucji Październikowej, Rewolucji Kubańskiej, Planu 6-letniego, itd. , a z centrum Nowej Huty do kombinatu im. Lenina prowadziła aleja … Lenina.

Mieszkańcom przybyłym za pracą do Nowej Huty głównie z południowej części Polski, brakowało Boga i kościołów, w których mogliby uczestniczyć w mszach św., chrzcić dzieci i prowadzić je do Pierwszej Komunii Świętej. Zabytkowy klasztor w Mogile, położony dodatkowo na uboczu budowanej dzielnicy, nie był w stanie spełnić oczekiwań rosnącej liczby wiernych. Naciski i zabiegi mieszkańców Nowej Huty oraz władz kościelnych Kurii Krakowskiej doprowadziły do tego, że władze komunistyczny dały obietnicę wydania pozwolenia na budowę kościoła w sercu robotniczej dzielnicy. Zapewnienia takiego udzielił delegacji wiernych sam Władysław Gomułka, który na fali chwilowej odwilży zmienił koniunkturalnie front wobec kościoła. 17 marca 1957 roku na placu u zbiegu ulic Majakowskiego i Marksa umieszczono drewniany krzyż, a miejsce pod pierwszy kościół poświęcił biskup Eugeniusz Baziak. Radość ludzi była jednak krótka – komuniści zezwolenie na budowę kościoła cofnęli, a krzyż postanowili usunąć.

 

W obronie krzyża

27 kwietnia 1960 roku w godzinach rannych koparki wjechały na plac, na którym miała być budowana pierwszy kościół w Nowej Hucie. Około 8.30 na plac przyjechali robotnicy (niektórzy mieszkańcy Nowej Huty twierdzą w swoich relacjach, że byli to aktywiści partyjni, „wzmocnieni” alkoholem), których zadaniem było wykopanie krzyża. Przegoniły ich najpierw kobiety, a wieść o ataku na krzyż szybko rozeszła się wśród mieszkańców.

Idący do pracy ludzie oburzeni profanacją i złamaniem obietnic stanęli w obronie krzyża. Krzyż został otoczony przez wiernych, którzy modlili się i śpiewali pieśni patriotyczne i religijne. Szybko na miejscu zjawili się funkcjonariusze milicji i ZOMO, a w tłum wmieszali się funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa.

Przysłane na miejsce protestów oddziały milicji z tresowanymi psami okazały się za słabe, by stawić opór narastającej rzeszy około tysiąca protestujących mieszkańców Nowej Huty. Milicja początkowo zachowywała się biernie, ale komuniści nie mogli pozwolić na pokazanie swojej bezradności wobec zwykłych ludzi. Wezwano posiłki z Krakowa. We wczesnych godzinach popołudniowych milicjanci zaczęli atak z użyciem psów i gazów łzawiących, ale tłum wokół krzyża nie dał się rozproszyć. Dodatkowo, o tej porze kończyła się zmiana w Kombinacie im. Lenina. Robotnicy wychodzący po pierwszej zmianie dołączyli do protestujących. Na wściekłe ataki ZOMO ludzie odpowiedzieli jedyną bronią, jaka mogli użyć – kamieniami i cegłami. Zaczęto wznosić barykady. Klasa robotnicza na ulicach biegnących koło krzyża – Marksa, Engelsa i Majakowskiego –  oraz na osiedlu Teatralnym toczyła prawdziwą walkę o wiarę i godność. Na ZOMO-wców bijących wiernych kobiety z okien bloków mieszkalnych wylewały wrzątek. Uciekającym przed milicjantami demonstrantom chętnie udzielano schronienia w domach, a rannym w walkach ludzie zrzucali z okien opatrunki. Opór ludzi przerósł wyobraźnię komunistów i ich sług.

 

Kordon władzy

Siła zjednoczonych wokół krzyża zwykłych ludzi okazała się zbyt duża, by ją pokonać gazem łzawiącym i armatkami wodnymi. Walki rozszerzały się na następne osiedla, zbliżał się wieczór. Do Nowej Huty ściągano posiłki milicji i ZOMO. Dzielnicę odcięto od świata kordonami wojskowymi, szczególnie uszczelniając obszar między młodą dzielnicą a Krakowem, obawiając się rozszerzenia demonstrancji na całe miasto. Tymczasem w Nowej Hucie mieszkańcy zdobyli najważniejszy w dzielnicy budynek władzy – Dzielnicowej Rady Narodowej, położony niedaleko krzyża. Władza przygotowywała się w tym czasie do ostatecznej rozprawy z wiernymi. Wyłączone zostało światło w całej dzielnicy, do której nie wpuszczano nikogo poza jej mieszkańcami. Pilnowały tego siły mundurowe, legitymując wjeżdżających do dzielnicy i dokonując rewizji pojazdów wjeżdżających do Nowej Huty. Zarządzony wieczorem alarm dla wszystkich jednostek milicji w Krakowie był wstępem do zmasowanego ataku na protestujących wiernych.

Brutalność milicjantów z psami atakujących ludzi była wyjątkowa, przeszukiwane były prywatne mieszkania, strychy, piwnice i klatki schodowe w blokach nowohuckich osiedli. Wzorem zaczerpniętym od hitlerowców urządzano łapanki na ulicach, bez względu na wiek, płeć i stan zdrowia. Milicja użyła wówczas także broni palnej.  Informacje o bezwzględności władzy ludowej rozsierdziły demonstrujących, którzy spalili milicyjny gazik, wyłapywano „tajniaków” i ich bito. Przegonieni zostali także strażacy, którzy mieli ugasić pożar w budynku Dzielnicowej Rady Narodowej. Konflikt narastał, ale siły zwykłych ludzi były nieporównywalnie większe od siły uzbrojonych i coraz liczniejszych milicjantów. Z pobliskich województw (katowickiego, rzeszowskiego i kieleckiego) oraz z innych komend województwa krakowskiego do Nowej Huty ściągano oddziały milicji. W późnych godzinach wieczornych w gotowości bojowej były już jednostki w większości miast wojewódzkich w całej Polsce. Protest obrońców krzyża z robotniczej dzielnicy przestraszył aparat partyjny w całym państwie. Protest lokalny stał się wstrząsem dla całej PZPR.

 

Krzyża nie oddamy

Determinacja wiernych w Nowej Hucie do dzisiaj jest wspominana jako symbol przywiązania do religii i pragnienia wolności w ponurym świecie komunistycznym. Nawet bici po palcach przez milicjantów wierni nie pozwalali się oderwać od krzyża. Około północy z 27 na 28 kwietnia 1960 roku krzyża pilnowało blisko 5 tysięcy wiernych, ale furia zbrojnego ramienia PZPR była wielka i siły ściągane do walk wciąż nowe. Walki ustały i komuniści rozpoczęli falę represji wobec mieszkańców Nowej Huty. W szkołach, zakładach pracy i na komendach. Do standardu represji stosowanych wobec zatrzymanych należały tzw. ścieżki zdrowia znane współcześnie z metod ZOMO z lat 80. Mimo to jeszcze przez kilka dni dochodziło do demonstrancji na ulicach krakowskiej dzielnicy, uświadamiających aparatowi PZPR, że projekt budowy ateistycznej Nowej Huty całkowicie się nie udał.

Krzyż na placu obiecanej budowy pozostał, choć samego kościoła komuniści zbudować nie pozwolili. Typową dla siebie metodą zamienili budowę kościoła na budowę szkoły – jednej z wielu „tysiąclatek”, której później nadano – zgodnie z wizją dzielnicy – imię Janka Krasickiego, niesławnego sowieckiego aparatczyka i członka Komsomołu. Obok szkoły stał jednak krzyż, pod którym mieszkańcy Nowej Huty zarówno w okresie głębokiego PRL-u, jak i dzisiaj składali codziennie kwiaty i zapalali świece.

 

Pierwsza popłynęła Arka Pana

Starania o budowę kościoła w młodej dzielnicy nie słabły. Metropolita krakowski kardynał Karol Wojtyła uzyskał w końcu zgodę wzniesienie pierwszego kościoła wśród bloków nowohuckich osiedli. Budowa zaczęła się w październiku 1967 roku, kilkaset metrów dalej przy ulicy Majakowskiego, naprzeciw osiedla Dąbrowszczaków (od walczących po stronie hiszpańskich komunistów polskich oddziałów). Robotnicy z kombinatu metalurgicznego imienia Lenina i innych zakładów dzielnicy po dniówce w pracy szli na budowę i ciężko pracowali, budując swój wywalczony kościół. W samym sercu Nowej Huty szybko rósł kościół, którego zwieńczeniem jest wielka łódź z masztem w kształcie krzyża. 15 maja 1977 roku na mszy świętej z udziałem dziesiątek tysięcy wiernych Karol Wojtyła dokonał konsekracji kościoła, o którym wszyscy mówią – Arka Pana. Wyniesiona falą protestu zwykłych ludzi Arka Pana stała się przełomem w dziejach nie tylko Nowej Huty. Ta dzielnica Krakowa była w okresie zrywu solidarnościowego i w czasach represji stanu wojennego jednym z najsilniejszych punktów oporu przeciw komunizmowi. Siła strajków w latach 80. i walk wojny polsko – jaruzelskiej miała swoje źródło w niezłomności Obrońców Krzyża w kwietniu 1960 roku. Dzisiaj w miejscu walk stoi krzyż – pomnik, jest tablica opisująca po polsku i angielsku wydarzenia nowohuckie sprzed pięciu dekad.

Między szkołą zbudowaną przez władze komunistyczne o skrzyżowaniem ulic wzniesiono nowy kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa. Z tego kościoła do Arki Pana idzie się teraz ulicą Obrońców Krzyża (a nie Majakowskiego). Nie ma ulic Marksa, Engelsa, Lenina. W projektowanej jako ateistycznej dzielnicy wierni modlą się dziś w kilkunastu kościołach, z których każdy ma swoją historię, ale każda z nich zaczyną się od odwagi i siły wiary Obrońców Krzyża w 1960 roku.

 

 

Jan Bereza


{galeria}

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 133 413 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram