Gdy po śmierci Stalina komunizm zaczął się delikatnie liberalizować, Kościół w krajach okupowanych przez czerwoną zarazę stanął przed dramatycznym wyborem: czy rozpocząć w miarę pokojową koegzystencję z prokremlowskimi władzami, czy trwać w nieugiętej wrogości. Podpowiedź przyszła z dalekiej Brazylii, szybko jednak potępił ją… młody Tadeusz Mazowiecki.
W roku 1963 w São Paolo ukazała się broszura autorstwa Plinia Corrêa de Oliveira zatytułowana Wolność Kościoła w państwie komunistycznym (A liberdade de Igreja no Estado komunista), na kartach której brazylijski myśliciel zdecydowanie opowiedział się za odrzuceniem przez Kościół współistnienia z czerwonym reżimem i pozostaniem w ukryciu. Dlaczego? Twierdził, że tylko wówczas biskupi będą mogli w sposób pełny kontynuować swą apostolską misję.
Wesprzyj nas już teraz!
Brazylijczyk doskonale odczytywał wysyłane przez komunistów sygnały, nazywając głoszoną przez nich odwilż jedynie taktyczną inscenizacją, będącą w istocie jawnym fortelem, którego nie można traktować serio.
Jakakolwiek ugoda z ludźmi, którzy jak komuniści nie uznają istnienia Boga i moralności, nie daje gwarancji, że będzie uszanowana – przewidywał, wskazując na warunki stawiane drogą mniej lub bardziej formalną władzom kościelnym przez funkcjonariuszy „odwilżonego” systemu.
Jakie to warunki? Po pierwsze, Kościół może głosić Słowo Boże, ale tylko w sposób pozytywny, a więc bez sugerowania wiernym błędów popełnianych przez władzę, w tym błędów zawartych w marksizmie. Po drugie, Kościół nie powinien się wypowiadać zgodnie z własnym nauczaniem na temat własności prywatnej i rodziny. Po trzecie, Kościół może ewentualnie mówić o własności prywatnej, zaznaczając jednak, że postulatów tego typu nie można praktycznie wprowadzić w życie z powodu panowania władzy, z którą należy żyć w pokoju.
Z kompromisem nie każdemu do twarzy
Wszystkie te warunki Plinio Corrêa de Oliveira kategorycznie odrzuca, przypominając słowa Piusa XII: Kościół zawsze jest pełen miłości i dobroci dla osób błądzących, jednak zawsze też pozostaje wierny słowom swego Boskiego Założyciela, który rzekł: „Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie” (Łk 11, 23). Misja Kościoła nie polega więc jedynie na nauczaniu prawdy, ale też na potępianiu błędów.
Licznym dziś w Polsce katolikom, których umysły przemieliła najpierw „Trybuna Ludu”, potem „Gazeta Wyborcza”, a na koniec TVN, może się wydawać, że realizacja drugiego z wymienionych warunków – rezygnacji z nauczania o wartości własności prywatnej – mogłaby być do przyjęcia. Plinio Corrêa de Oliveira stanowczo się z tym nie zgadza. Czyż bowiem podstawą dla uznania własności prywatnej nie są aż dwa z dziesięciu Bożych Przykazań?! Rezygnacja z nich byłaby więc zniekształceniem Dekalogu, a przez to zniekształceniem obrazu samego Boga.
A trzeci warunek? Skoro Kościół zdecyduje się na tolerowanie jakiegoś mniejszego zła, nie znaczy to, że zło takie nie ma być zwalczane z całą skutecznością (…), a to zło jest samo w sobie bardzo wielkie. Kościół musi nieustannie wywoływać u wiernych głęboki żal z powodu konieczności tolerowania tego zła – pisze brazylijski myśliciel.
Plinio Corrêa de Oliveira zdawał sobie, oczywiście, sprawę z możliwych konsekwencji oporu Kościoła względem „odwilżonego” komunizmu i ewentualnego przyjęcia takiego wzoru przez państwa Zachodu. Mogło się to przecież skończyć rozpętaniem wojny atomowej! A jednak ani o jotę nie łagodzi bezkompromisowego stanowiska, gdyż utrata wiary jest złem większym niż zniszczenie wszystkiego, co wojna atomowa może zniszczyć. Komunizm to przecież straszny grzech, a katolickim umysłom nie wolno posługiwać się wyłącznie kategoriami geopolitycznymi, lecz przede wszystkim duchowymi. Jeśli chcemy uniknąć wojen i kataklizmów, trzeba je zwalczać w ich przyczynach. Takich jak grzech komunizmu.
Watykan chwali – Polscy „katolicy” ganią
Koncepcje zawarte w pracy Wolność Kościoła w państwie komunistycznym spotkały się z aprobatą Watykanu wyrażoną piórem kardynała Giuseppe Pizzarda i arcybiskupa Dina Staffy w liście od Świętej Kongregacji Seminariów i Uniwersytetów.
Taka rekomendacja okazała się jednak zbyt słaba dla… polskich „katolików otwartych”. Polemikę z tezami z Plinia Corrêa de Oliveira podjęły: miesięczniki „Życie i Myśl” i „Więź” oraz tygodnik „Kierunki”. Do dziś nie wiadomo, w jaki sposób do kraju, do którego trudno było wwieźć amerykański komiks dla nastolatków, dotarł tekst broszury powstałej ponad dziesięć tysięcy kilometrów od jego granic. Biorąc jednak pod uwagę fakt opublikowania polemiki z Pliniem Corrêa de Oliveira na łamach trzech kontrolowanych przez władzę pism (jednocześnie!), można wnioskować, że reżimowi zależało na tym, aby myśl Brazylijczyka trafiła pod nadwiślańskie strzechy. Dlaczego?
Wskazówką wydaje się wspomniany passus o wojnie atomowej – jeśli ubecy chcieli spróbować „rozegrać” zgniły Zachód i burżuazyjnych myślicieli tak przywiązanych do kapitału, że w obronie swych interesów gotowych dążyć do jądrowej konfrontacji (tego typu oskarżenia padały pod adresem myśliciela z São Paulo), tekst brazylijskiego pisarza mógł się wydawać dobrą ku temu okazją.
Sprawdzeni polemiści
Do boju wyznaczono więc przedstawiciela zaprzyjaźnionego z komunistyczną władzą stowarzyszenia PAX – Zbigniewa Czajkowskiego. W liście otwartym do Plinia Corrêa de Oliveira na łamach „Życia i Myśli” oraz „Kierunków” paksowski publicysta skupia się na szalonej alternatywie stawianej przez człowieka oderwanego od rzeczywistości, o poglądach rodem ze średniowiecza (czyż to nie brzmi znajomo?). Przedstawia przy tym wizję kwitnącego Kościoła polskiego działającego ramię w ramię z socjalistyczną władzą (aczkolwiek zaznacza, że sytuacja rzeczywiście nie jest sielankowa). Jego zdaniem, polski katolicyzm zmienia swe społeczne oblicze na postępowe, nie tracąc swych doktrynalnych założeń (czy to także nie brzmi znajomo?).
Kilka miesięcy później redaktor naczelny „Więzi”, Tadeusz Mazowiecki – zaprawiony w boju chociażby poprzez wzywanie do rozprawy z Żołnierzami Wyklętymi, niepodległościową emigracją, a nawet niepokornymi biskupami – wraz z Andrzejem Wielowieyskim postanowili ponownie uderzyć w Plinia Corrêa de Oliveira, by jednocześnie zaatakować… prymasa Polski Stefana Wyszyńskiego, któremu za złe mieli stanowisko umiarkowanie sprzyjające tradycji.
Odnowa przez otwarcie na Wschód
Autorzy tekstu zatytułowanego Otwarcie na Wschód twierdzili między innymi, że motywowany religijnie antykomunizm jest postawą błędną politycznie i moralnie, że powoduje postawę zbyt waleczną i zamkniętą, że prawica kościelna to siły stagnacji i marazmu obawiające się wszelkich zmian oraz że otwarcie Kościoła na Wschód będzie elementem wewnątrzkościelnej odnowy. Co więcej, stwierdzili także, ze polscy katolicy muszą czym prędzej odejść od koncepcji przedmurza chrześcijaństwa, by przyjąć postawę pomostu łączącego ludzi różnych światopoglądów.
Czyż takimi samymi argumentami nie szermują do dziś duchowi spadkobiercy prokomunistycznych katolików otwartych? Warto zauważyć, że prymas Wyszyński określił ów tekst późniejszego „pierwszego niekomunistycznego premiera” mianem szkodliwego i niegodnego katolika.
Tradycja czy Mazowiecki?
Plinio Corrêa de Oliveira i Zbigniew Czajkowski polemizowali jeszcze w kilku tekstach. Z dyskusji tej wyłania się obraz dwóch kompletnie odmiennych szkół myślenia o historii i polityce. Szkoła Czajkowskiego, Mazowieckiego et consortes to – co zresztą wprost im zarzuca Plinio Corrêa de Oliveira – szkoła ludzi stawiających dialog wyżej niż Boga, ba, mówiących tak, jakby Bóg w ogóle nie istniał.
Te dwie szkoły ścierają się nadal. Obecnie, niestety, w łonie Kościoła katolickiego przeważać zdaje się wizja Tadeusza Mazowieckiego i Zbigniewa Czajkowskiego. Niejeden proboszcz i niejeden biskup uprawiający kult świętego spokoju, prezentują dziś postawę znacznie mniej konfrontacyjną względem świata niż duchowni sprzed pięćdziesięciu lat.
Plinio Corrêa de Oliveira odznaczony został Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski – ale przez władze Rzeczypospolitej na uchodźstwie. Dziś na uchodźstwie z kościelnego mainstreamu wydają się pozostawać jego poglądy.
Krystian Kratiuk
Tekst został opublikowany w 47 numerze magazynu „Polonia Christiana”