„W marksizmie prawdą było to, co służyło na danym etapie rewolucji komunistycznej. A kto wiedział, co służy rewolucji? Oczywiście partia, na czele ze swoim wodzem, pierwszym sekretarzem. Współczesne modne ideologie głoszą mniej więcej to samo”, pisze na łamach tygodnika „Idziemy” ks. prof. Dariusz Kowalczyk.
Kapłan zwraca uwagę, że jedyna różnica między marksistami a neo-marksistami polega na tym, że ci pierwsi walczyli w imię jednej, czerwonej rewolucji. Ci drudzy chcą przeprowadzić kilka rewolucji na raz: kulturową, ekologiczną, płciową etc. Obie zaś głoszą, że ich ostatecznym celem jest zbudowanie nowego wspaniałego świata.
Wesprzyj nas już teraz!
„A co służy budowaniu takiego świata na danym etapie, to wiedzą głównie lewicowo-liberalne ośrodki, na czele z panami typu George Soros”, podkreśla duchowny dodając, że dla neo-marksistów coś takiego jak prawda nie istnieje. Dla nich bowiem liczą się tylko idee, które za wszelką cenę chcą wdrażać.
W ocenie Księdza profesora po tym jak rewolucjoniści zmienili definicję prawdy przyszedł czas na kolejne, jakże ważne dla ludzkości pojęcia. Najdobitniejszym przykładem jest tutaj TOLERANCJA. „Dla normalnego człowieka tolerancja oznacza sytuację, w której nie zgadza się z jakimiś poglądami czy też postawami, ale przyznaje im prawo do istnienia w przestrzeni prywatnej, rodzinnej lub publicznej”, przypomina.
Czym jest zaś tolerancja dla neo-marksisty? Czymś, co należy podzielić na tolerancję tradycyjną i wyzwalającą. „Ta pierwsza jest tolerancją niewłaściwą, bo blokuje postęp rewolucji. Ta druga jest tolerancją rewolucyjną i postępową, zatem właściwą”, podkreśla ks. Kowalczyk.
Podobnie jest z pojęciami dialogu i konsensusu. „Konsensus i dialog w lewicowo-liberalnych miękkich dyktaturach to siła przekonywania, czyli tyleż cierpliwe, co podstępne rugowanie z przestrzeni publicznej poglądów niewłaściwych, by dojść do jednego, jedynie słusznego zestawu poglądów”, podsumowuje kapłan.
Źródło: tygodnik „Idziemy”
TK