– Mamy powrócić do modelu opresyjnego chrześcijaństwa średniowiecznego? – pyta ks. Adam Boniecki w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” odpowiadając na pytanie o problem walki Kościoła z laicyzacją. Kapłan udzielił wywiadu jednemu z najbardziej antykatolickich mediów w kilka dni po zdjęciu z kapłana zakazu wypowiadania się do mediów.
Już sam fakt, że jednego z pierwszych wywiadów po zdjęciu zakazu ks. Boniecki udzielił „Gazecie Wyborczej” (wcześniej także telewizji TVN24) świadczyć może o tym, że w przypadku tego kapłana zakaz ten nie okazał się być okresem służącym owocnym przemyśleniom swojego postępowania oraz wygłaszanych bzdur, lecz formą opresji.
Wesprzyj nas już teraz!
Ks. Boniecki nie ukrywał tego zresztą w rozmowie z Michałem Olszewskim z „GW”. Twierdził, że jego wypowiedź sprzed lat, w której bagatelizował publiczne świętokradztwa dokonywane przez Adama Darskiego „Nergala” (ksiądz swego czasu postanowił nawet sfotografować się z tym satanistą), były właściwe, lecz wypowiedziane nie w porę.
– Cóż ja takiego powiedziałem? Zaproponowałem, żeby Episkopat nie przejmował się za bardzo Nergalem. Byłem i jestem zdania, że są znacznie trudniejsze tematy, nie naruszyłem w żaden sposób doktryny, tylko wypowiedziałem się In oportunum, czyli nie w porę – ocenił swoje postępowanie ks. Boniecki, pomijając chyba fakt, że wspomniany Nergal darł publicznie Pismo Święte, określając Je przy tym wyjątkowo wulgarnym słowem.
Kapłan nie omieszkał także nadmienić, że nie ma żalu do swojego prowincjała za ten zakaz, sugerując przy tym, iż jego przełożony był naciskany, by go ukarał. – Może to się wydawać dziwne, ale poniekąd rozumiem byłego prowincjała: nieustannie słyszał, że powinien mnie uciszyć, i w końcu to zrobił. Żyliśmy i żyjemy w przyjaźni – przyznał.
Ksiądz Boniecki w dodatku zapomina, że zakaz wypowiadania się dla mediów został na niego nałożony także dlatego, że nie potrafił stanąć w obronie krzyża, który ze ściany w Sejmie chcieli zdjąć posłowie antykatolickiego Ruchu Palikota po wyborach w 2011 roku. W rozmowie z Moniką Olejnik przyznał wówczas, że to, czy krzyż będzie wisiał na sali sejmowej jest mu obojętne.
W wywiadzie dla sobotniej „Wyborczej” w podobnym tonie wypowiedział się zresztą na temat walki z laicyzacją. – Bardzo wzniosłe to hasła o potrzebie zatrzymania laicyzacji, ale jak ma to wyglądać konkretnie? Mamy gonić ludzi do kościołów, powrócić do modelu opresyjnego chrześcijaństwa średniowiecznego? – pytał retorycznie redaktor senior „Tygodnika Powszechnego”, sprowadzając kwestię ewangelizacji do absurdu.
Ale ks. Boniecki zabrnął dalej. Przez większość wywiadu odpowiadał na absurdalne pytania Michała Olszewskiego, w których kryły się tak naprawdę wszystkie strachy dziennikarzy „Gazety Wyborczej”. I tak skomentował sprawę rzekomo popularnego w Kościele nacjonalizmu („sojusz narodowo-katolicki”), zbliżenia na linii Kościół-władza, antyukraińskości czy pseudonaukowości w Kościele (sic!). Miejscami ks. Boniecki uznał teorie Olszewskiego za przesadzone, ale za każdym razem odpowiadał cierpliwie na wszystkie te pytania, przytakując chociażby problemowi uwikłania politycznego Kościoła.
Ocenił chociażby poglądy Metropolity Krakowskiego abp. Marka Jędraszewskiego na temat… Smoleńska. – Nie jest (…) przedmiotem mojej wiary stanowisko arcybiskupa krakowskiego w sprawie katastrofy smoleńskiej – podkreślił, po czym dodał zaskakujące słowa: – Nie muszę go zwalczać z tego powodu (…)”.
Sam ks. Boniecki ocenił jednak, że kwestia zmian w sądownictwie, zaproponowanych przez PiS już zasługuje na uwagę Kościoła. Uznał ją nawet za ważniejszą, niż objawienia w Matki Bożej w Fatimie, które – choć katolik nie ma obowiązku w nie wierzyć – stały się dla Kościoła jednym z najważniejszych wydarzeń minionych dwóch wieków. Ksiądz Boniecki natomiast wolałby, żeby Episkopat Polski skoncentrował się raczej na kwestii rzekomo zagrożonej wolności sądów. – Sprawa Trybunału Konstytucyjnego to właśnie zagadka z kategorii moralnych, a nie wyłącznie proceduralnych. Kościół miał obowiązek ocenić moralną stronę wydarzeń. (…) W maju tego roku kraj trząsł się w posadach, a Episkopat wydał list na 100-lecie objawień w Fatimie. Fatima jest ważna, ale w tym przypadku należało jednak skupić się na aktualnym kryzysie państwa – powiedział były redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego”.
Na koniec przyznał również, że sześć lat obecności poza mediami sprawiało mu nie lada kłopot. Zapytany o oto czy się frustrował, ks. Boniecki opowiedział o tym, jak był w przeszłości prześladowany przez Niemców czy Rosjan, nawiązując do II wojny światowej oraz czasów represji komunistyczny, a następnie dodał: – A na frustrację mam czas w zaciszu swojej celi.
Słusznie, że przynajmniej ks. Boniecki zrezygnował z publicznego wylewania żali na przełożonych za to, że przez kilka lat nie mógł pokazać się w telewizji. To już zawsze coś!
Źródło: „Gazeta Wyborcza”
ged