„Podgrzewanie antykościelnej histerii nie wiąże się z żadnym ryzykiem politycznym dla samych podgrzewaczy. Społeczeństwo w większości tego bowiem oczekuje. I to jest w tym wszystkim najgorsze”, pisze na łamach tygodnika „Idziemy” ks. Henryk Zieliński.
Kapłan zwraca uwagę, że Polacy stają się coraz bardziej antyklerykalni i co gorsza antyklerykalizm dotyczy także określonej grupy „wiernych”, którzy „formalnie przyznają się do katolicyzmu, ale pod słowem Kościół rozumieją samą tylko hierarchię, jako rodzaj korporacji świadczącej usługi religijne”.
Duchowny przywołuje ubiegłoroczne badania CBOS, z których wynika, że „krytyczny stosunek do Kościoła osiągnął historyczny poziom 48 proc., przewyższając odsetek ocen pozytywnych, który zmalał do 40 proc.”.
Wesprzyj nas już teraz!
„We wrześniu tego roku – miesiąc przed wyborami – odsetek ocen pozytywnych (46 proc.) zaczął wprawdzie górować nad ocenami negatywnymi (42 proc.), ale w elektoratach partii tworzących od 13 listopada koalicyjną większość sejmową niechęć do Kościoła wyraźnie dominuje. Taka jest parlamentarna arytmetyka”, ubolewa.
Zdaniem redaktora naczelnego tygodnika „Idziemy” najgorsze, co moglibyśmy teraz zrobić, to obrazić się na świat i ludzi oraz zaszyć się w rezydencjach, plebaniach i zakrystiach, i czekać na lepsze czasy.
„Te bowiem już nie nadejdą. Przynajmniej nie nadejdą same. Politycy bowiem chętnie szukają w Kościele sprzymierzeńca, kiedy jest silny, a gardzą nim, kiedy traci społeczne znaczenie. Zaczepne deklaracje przywódców partii tworzących większościową koalicję wynikają nie tylko z ich antykościelnych resentymentów z powodu osobistych upokorzeń. Jest to o wiele bardziej odpowiedź na oczekiwania większości społeczeństwa, które na naszych oczach i nie bez naszej winy nabiera dystansu do Kościoła. To musi nam spędzać sen z powiek”, podsumowuje ks. Henryk Zieliński.
Źródło: tygodnik „Idziemy”