„Wszyscy jesteśmy kuszeni i atakowani przez złe duchy. O działalności nieprzyjaciela trzeba sobie przypominać, choćby po to, żeby nie popaść w bezbożną wizję życia. Trzeba natomiast zachować ostrożność w tłumaczeniu zachowań dziecka wpływem szatana czy złych kolegów. Grozi to bowiem przerzuceniem odpowiedzialności na innych. A dzieci są grzesznikami, jako i my”, pisze na łamach tygodnika „Idziemy” ks. Marek Kruszewski.
Kapłan w swoim felietonie odpowiada na pytanie jednej z kobiet, która wraz z mężem „ma poważny kłopot z najmłodszą córką”.
„Wykłóca się z nami, zwłaszcza z ojcem, dosłownie o wszystko. Uważam sprzeczki za rzecz normalną w rodzinie. Starsze dzieci również miewały swoje humorki i napady. Ale czasem tracę siły, bo nasze dziecko przekracza wszystkie normy kłótliwości. Czy może to być wpływ złego ducha?”, pyta kobieta.
Wesprzyj nas już teraz!
W ocenie ks. Kruszewskiego warto zastanowić się „co wyraża kłótliwość córki?”. Zdaniem kapłana „na swój sposób to dobrze, że córka buntuje się jawnie. Mówi, co ją boli. To nie znaczy, że uważa swoich rodziców za złych ludzi. Albo że wyraża pogardę. Wprost przeciwnie: kłótnia może być paradoksalnie oznaką zaufania. Córka ma z kim rozmawiać o tym, co dla niej trudne. Nie jest sama”.
„Zbuntowane dziecko pokazuje, że potrafi wyrazić swój strach i obawy. Nie pozwala sobą pogardzać. Konsekwentnie nie wchodzi potem w autoagresję. (…) Myślę, że istnieją dobre, zdrowe kłótnie. Dobrze, gdy dziecko uczy się ich w domu. Z pewnością jednak warto poprzez wyraźne komunikaty temperować kłótliwość dziecka. Bo co za dużo to niezdrowo”, podsumowuje ks. Kruszewski.
Źródło: tygodnik „Idziemy”
TK