„Niekiedy wspominamy lata 80. w taki sposób, jakby wówczas prawie wszyscy byli po stronie ks. Popiełuszki, a jedynie jakaś nieliczna, ale jeszcze mocna partyjno-esbecka grupa chciała utrzymać stary system. Rzeczywistość była inna”, pisze na łamach tygodnika „Idziemy” ks. prof. Dariusz Kowalczyk.
Duchowny przypomina, jak potoczyła się w III RP kariera niejakiego Jerzego Urbana, rzecznika stanu wojennego, który nazwał Msze za ojczyznę odprawiane przez ks. Jerzego Popiełuszkę „seansami nienawiści” oraz „sesjami politycznej wścieklizny”.
„Ten sam Urban w tzw. wolnej Polsce założył tygodnik Nie, który w latach 90., czyli dziesięć lat po zamordowaniu ks. Popiełuszki, osiągnął nakład przekraczający 700 tys. egzemplarzy. Siedemset tysięcy! Czytelnicy Nie przyczaili się, ale tym bardziej hołdowali zakłamanemu hasłu, że byli czerwoni, a teraz przyszli czarni, jeszcze gorsi”, relacjonuje kapłan.
Wesprzyj nas już teraz!
Urban pluł na wszystko i na wszystkim. Głównym celem jego ataków był Jan Paweł II. „Wtedy wydawało się nam, że to jednak margines. Ale nie! To nie był margines. Z czasem się okazywało, że wiele innych środowisk mówi Urbanem. Aż doszliśmy do wypisywania na murach kościołów: Jan Paweł II – obrońca pedofilów”, pisze dalej jezuita.
„Ktoś powie, że zbyt pesymistyczna jest ta moja refleksja. Nie! To nie pesymizm. To raczej przypomnienie, że walka o prawdę i wolność nigdy się nie kończy. I że także dziś możemy znaleźć się w sytuacji, w której najlepszym wyborem jest męczeństwo”, podsumowuje ks. prof. Dariusz Kowalczyk.
Źródło: tygodnik „Idziemy”
TG