26 grudnia 2023

Mówimy, stajemy się, tak jak nas proszą chrześcijanie w Syrii czy w Iraku: bądźcie naszym głosem, bo nas nikt nie słucha. To jest nasze zadanie, żeby się o nich upominać – mówi ksiądz profesor UKSW, dr hab. Waldemar Cisło, dyrektor polskiej sekcji organizacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie.

 

Księże Profesorze, kiedy możemy mówić o prześladowaniu?

Wesprzyj nas już teraz!

Miewa ono różne formy. Z krwawymi prześladowaniami mamy do czynienia na przykład w Nigerii, gdzie Boko Haram wysadza kościoły, porywa księży i siostry zakonne. Do takich prześladowań dochodziło również w Syrii i Iraku. W Egipcie chrześcijanie nie mogą pracować we wszystkich zawodach, nawet w Wielkiej Brytanii są ograniczenia dla katolików. Francuska Rada Konstytucyjna wydała orzeczenie, że tamtejszy rząd zbyt ostro potraktował chrześcijan w kwestii zgromadzeń publicznych podczas covid-19. Podobnie było w Stanach Zjednoczonych, co stwierdził Sąd Najwyższy. Skala prześladowań jest bardzo szeroka.

 

Kiedy mamy do czynienia z tzw. miękkim prześladowaniem?

 Możemy się powołać na publikacje wydawane przez Uniwersyteckie Centrum Badania Wolności Religijnej UKSW. To zjawisko jest obecne przykładowo w sferze językowej. Zaledwie kilka dni temu w mediach toczyła się dyskusja o tym, by nie używać określenia „Święta Bożego Narodzenia”; żeby w sklepach nie stawiać szopek, bo one rażą. Warto zwrócić uwagę na to, jak bardzo powoli, stopniowo zaczyna się wprowadzać takie elementy rzeczywistości, iż dochodzimy z czasem do stanu, w którym chrześcijanom jako grupie wyznaniowej odmawia się niemal wszelkich praw. W telewizji bardzo mocno wybrzmiało to, że lewicowe posłanki bardzo zgorszyły się zgaszeniem świecznika w Sejmie, natomiast nie były w stanie wykrztusić z siebie potępienia przerwania Mszy świętej. Nam chodzi o takie samo potępienie profanacji symboli religijnych żydowskich, chrześcijańskich i islamskich. Nie może być tak, że jak ktoś gasi Chanukę to będzie alarm na cały świat, ale krzyż i kościoły można profanować. To bardzo niebezpieczny tok rozumowania. Żądamy takiego samego szacunku dla symboli i wyznawców judaizmu, islamu i chrześcijaństwa.

 

Usuwanie krzyży jest normalne?

Europejski Trybunał Praw Człowieka potwierdził, że pani, która przyjechała ze Szwecji, chciała zaskarżyć państwo włoskie, ponieważ jej dzieci, które chodziły do szkoły, musiały patrzeć na krzyż. Przede wszystkim: nikt pani nie zmuszał żeby tam przyjeżdżała, bo mogła na przykład zamieszkać w Arabii Saudyjskiej i tam jej dzieci nie miałyby takiego problemu. Kilka lat temu w Bawarii – najbardziej religijnym, katolickim niemieckim landzie – podjęto akcję usuwania przydrożnych krzyży i kapliczek. Na szczęście przyniosła skutek odwrotny do zamierzonego przez organizatorów. Wtedy urzędnicy się obudzili i w wielu szkołach i urzędach, w których do tej pory na to nie zwracano uwagi, pojawiły się krzyże. Władze powiedziały, że krzyż jest wpisany w kulturę tego landu, a jeśli komuś to nie odpowiada, nie musi tam przyjeżdżać.

Myślę, że w cywilizacji zachodniej, uformowanej przez chrześcijaństwo, Dekalog, Ewangelię – nie ma lepszej konstrukcji etycznej. Pamiętamy próby budowania świata bez Boga, choćby w wymiarze nowożytnym przez filozofów oświecenia francuskiego: d’Holbacha, Rousseau. Ludzkość podejmowała próby budowania świata bez Boga. Pamiętamy Hitlera i jego ideologię na Zachodzie, na Wschodzie: Stalina i jego ideologię; a teraz mamy świat bez Boga na Ukrainie, i widzimy do czego dąży świat, kiedy nie ma kręgosłupa moralnego.

 

Cywilizacja zachodnia już go nie ma?

Posłużę się słowami wypowiedzianymi podczas jednego z paneli dyskusyjnych w ramach konferencji „Oświecenie dzisiaj” w Castel Gandolfo. Spotkania takie organizowane przez św. Jana Pawła II, gromadziły najwybitniejsze postacie kultury, nauki. Dyskutowano nad kondycją moralną współczesnego świata. Robert Spaemann powiedział tam: „Żadne bodaj stulecie naszej historii nie było tak oświecone, nie wiedziało tyle, co wiek XX. Żadne stulecie nie było też bardziej zbrodnicze i cyniczne w panowaniu nad ludźmi”. 

 

Przechodzimy obok kościoła, żegnamy się i czasami słyszymy komentarz w stylu: „po co to robisz?”; „wierzysz, to zachowaj swoje poglądy dla siebie”, i tym podobne…

Zaczyna się od tego, że będziemy żądać tolerancji dla wszelkich odchyleń czy dewiacji, ale jeśli ktoś chce praktykować swoją wiarę, to wtedy się go uważa za dewota. Premier Ewa Kopacz powiedziała, że jest człowiekiem wierzącym, ale swoje poglądy zostawia przed gabinetem. Nie można żyć w takim rozdwojeniu, bo albo się jest wierzącym, albo niewierzącym. Zresztą Apokalipsa dokładnie nam to przypomina – zejść na ziemię i być albo zimnym, albo gorącym. Nie można być na 50 procent wierzącym człowiekiem.

 

Jakie są najczęstsze przyczyny nienawiści wobec chrześcijan?

To radykalizmy religijne: hinduski czy islamski. Ameryka Południowa pokazuje nam, że ruchy komunistyczne bardzo mocno zwalczają chrześcijaństwo. Często jest ono bowiem wyrzutem. Spotkamy się z agresją, bo ktoś ma świadomość tego jak żyje – chciałby może żyć tak, jak ludzie obok niego i jest to swoista agresja podyktowana tym, że ja nie umiem tak postępować. Zagubienie współczesnego człowieka często wynika z tego, że poprzez agresję chce się zniszczyć chrześcijaństwo, czy też je zniwelować.

 

Czego znakiem jest prześladowanie?

Prześladowania są znakiem tego, że idziemy wiernie drogą Chrystusa. Poświadczają, że chociaż jest ona trudna, to jednak prawdziwa. Często też chrześcijanie są znakiem sprzeciwu.

 

Kilka miesięcy temu widziałam jak podczas Mszy świętej do jednego z kościołów w centrum Warszawy przyszedł człowiek z tęczową flagą, chyba niekoniecznie trzeźwy… Takie zachowanie można uznać za pewnego rodzaju prześladowanie?

Jest to jedna z form dyskryminacji. Zależy, jakie ktoś ma motywy. Niekiedy taka osoba chce zaistnieć, przerwać Mszę świętą… Chodzi o to, żeby tak samo był potępiany atak na synagogę, meczet jak i na Kościół Katolicki – to szacunek dla człowieka wierzącego. Z czego to może wynikać? My, jako ludzie wierzący powinniśmy pamiętać o słowach Chrystusa: „Mnie prześladowali, i was prześladować będą…”. Krzyż jest wpisany w życie ludzi wierzących.

 

Krzyż w życiu ludzi wierzących… Od razu na myśl przychodzi tragiczna sytuacja chrześcijan w Korei Północnej…

Korea Północna jest państwem totalnie ateistycznym. To jeden wielki obóz koncentracyjny. Zastanawiający jest fakt, dlaczego „demokrację” Stany Zjednoczone i inne kraje Zachodu chciały wprowadzać w Iraku i innych krajach rejonu, a nigdy nie zainteresowały się Koreą Północną. Czy brak ropy jest wystarczającym argumentem?

Poza Koreą mamy też Chiny, w których nie ma wolności religijnej. Postęp techniczny też czasami działa przeciwko człowiekowi… To wszystko pokazuje nam, jak różne i wieloaspektowe może być dzisiaj – również ze względu na rozwój technologii – prześladowanie czy dyskryminacja ludzi wierzących.    

 

Skoro prześladują, to może lepiej być byle jakim, nikomu się nie narażać?

Trzeba być zimnym albo gorącym. Dla chrześcijanina nie ma innego wyjścia. Dzisiaj pewnie trudniej będzie być człowiekiem wierzącym w pracy, w domu, w szkole – jest to trudniejsze świadectwo niż w wielu innych miejscach. Do tego zresztą sami doprowadziliśmy.

 

W Chinach ludzie naprawdę muszą się konkretnie postarać, żeby mieli możliwość uczestniczenia we Mszy świętej. My zaś czasami mamy problem by wybrać się do kościoła, chociaż dzieli nas od niego przysłowiowe kilka metrów…

Ojciec święty Benedykt XVI zrobił bardzo prosty wykład mówiąc o tzw. chrześcijaństwie kanapowym. W latach siedemdziesiątych, jako młody doktor habilitowany udzielił słynnego wywiadu. Powiedział, że my wierzący w Europie stanowimy chrześcijaństwo kanapowe, które będzie musiało przejść swoje oczyszczenie. Chyba w tym kierunku idziemy. Jesteśmy troszkę naiwni, bo wierzyliśmy, że szczęście da nam władza, pieniądz, dobra materialne. Czym się ludzie zajmowali przed covid-19? Dyskutowano o tym, kiedy będziemy zasiedlać Marsa, inne planety i tak dalej… To były nasze zainteresowania.

 

Dokąd zaprowadzi nas kanapowe chrześcijaństwo?

Benedykt XVI przestrzegał nas, że w Europie będziemy mniejszością, co dla wielu z nas wydawało się rzeczą nie do wyobrażenia. Ojciec święty mówił nam, że Kościół dużo straci ze swojego wpływu, potęgi, ale zyska na wpływie moralnym. Warto sięgać do jego wypowiedzi, do „Wprowadzenia w chrześcijaństwo” i innych publikacji, bo są aktualne jak nigdy dotąd.

 

Lepiej mówić o tym, co przyjemne, radosne… Z czego wynika to, że czasami celowo omijamy temat prześladowania chrześcijan? Są kwestie, o których lepiej nie rozmawiać, bo nie dotyczą nas bezpośrednio?

W ostatnich latach dużo się w tej sprawie zmieniło na plus. Mówimy, stajemy się, tak jak nas proszą chrześcijanie w Syrii czy w Iraku: bądźcie naszym głosem, bo nas nikt nie słucha. To jest nasze zadanie, żeby się o nich upominać. Raporty „Prześladowani i zapomniani”, wydawane co dwa lata przez organizację Pomoc Kościołowi w Potrzebie; raport „Wolność religijna na świecie”, w którym piszemy o wszystkich religiach i ich problemach… Mówienie o tych tematach, przybliżanie ich, wymaga od nas reakcji. Musimy pamiętać o tym, że jest to nasze zadanie – budzić wrażliwość innych ludzi.

 

Jak możemy pomóc prześladowanym z powodu wiary w Chrystusa, na świecie?

Piętnaście lat temu wprowadziliśmy – dzięki Konferencji Episkopatu Polski i arcybiskupowi Gądeckiemu – Dzień Solidarności z Kościołem Prześladowanym, obchodzony w drugą niedzielę listopada. Modlimy się, ale też zbieramy ofiary materialne na konkretny kraj. Zaczęliśmy od indyjskiego stanu Orisa – palono tam kościoły, mordowano księży, gwałcono siostry zakonne. Była nawet wyznaczona nagroda za głowę księdza… Wtedy ks. abp Cheenath przyleciał do Europy. Nie prosił o pomoc materialną, co bardzo nas zdziwiło, ale o modlitwę. Mówił, że pokój jest najważniejszy. Mnie osobiście to trochę zdziwiło, ale dwa lata później radykalne bojówki, które mordowały chrześcijan, przegrały, i sytuacja się trochę uspokoiła.

Podobną prośbę na początku grudnia – kiedy byłem w Jerozolimie – skierował kard. Pizzaballa, łaciński patriarcha Jerozolimy. Powiedział: „módlcie się o pokój dla nas”. Kiedy jestem w Syrii czy w Iraku, to pierwszym, co słyszę jest prośba o modlitwę w intencji pokoju. Jak jest pokój, to można żyć skromniej, lepiej, ale jak jest wojna, nie mamy wpływu na nic. Trzeba o tym pamiętać. Trzeba mówić o tym, trzeba się modlić, a kogo stać i ma taką potrzebę serca – może wspierać poprzez pomoc materialną.   

 

Rozmawiała Marta Dybińska

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij