O istocie gender, niebezpieczeństwach tej ideologii oraz konieczności masowego przeciwstawienia się próbie wprowadzenia „nowego porządku”, gdyż w pojedynkę nie sposób wygrać z potężną machiną propagandową, mówi ks. prof. Leszek Woroniecki SAC. Pallotyn wygłosił wykład o gender na forum Konferencji Wyższych Przełożonych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych, które obradowało w Warszawie w dniach 1-3 października.
Wystąpienie ks. Profesora na forum Konferencji Wyższych Przełożonych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych poświęcone jest ideologii gender. Dlaczego wiedza o niej jest dziś tak ważna, że należy informować wszystkich ludzi Kościoła?
Wesprzyj nas już teraz!
Ks. Leszek Woroniecki SAC: Należy pokazać siostrom, czym ta ideologia ze swej istoty jest, jakimi drogami się rozprzestrzenia i co przynosi oraz jak wyglądają próby wprowadzenia gender w system edukacyjny, treści nauczania i świat dzieci. Gdyż to w istocie bardzo poważna próba seksualizacji dzieci.
Czym jest gender?
Bardzo niebezpieczną ideologią – teorią płci, która neguje naturę, gdyż oddziela ją i proponuje „wyprodukowanie” płci przez społeczeństwo. To negowanie, że płeć człowieka jest darem, który przynosi rodząc się jako mężczyzna lub kobieta, wynikającym z jego natury, cech zewnętrznych i wewnętrznych, uwarunkowań genetycznych i psychicznych. Teoria gender twierdzi, że płeć jest wyłącznie konstruktem społecznym i niezależnie od tego, czy rodzimy się kobietą lub mężczyzną, to my ostatecznie decydujemy, kim chcemy być.
Słychać tu echo słynnego stwierdzenia ideologa feminizmu Simone de Bauvoir, że kobieta nie rodzi się kobietą, a nią się staje w efekcie edukacji i socjalizacji. Czy w efekcie taka ideologia, nie okaże się groźniejsza w skutkach od bolszewizmu, bo ingeruje w samą naturę człowieka?
Niewątpliwie, choć gender jest młodszą córką marksizmu, bazuje na zasadach, sformułowanych przez Karola Marksa i Fryderyka Engelsa. To Engels bardzo mocno kwestionuje znaczenie rodziny w dziele „Pochodzenie rodziny i własności prywatnej” formułuje zarzut, że jest ona siedliskiem wyzysku. Oczywiście, „wyzyskiwaczem” był w tej teorii mężczyzna. Feministki to zapożyczyły – bycie kobietą utożsamiane jest z byciem wyzyskiwaną ofiarą.
Niektóre feministki poszły dalej, jedna z nich stwierdziła, że rodzina patriarchalna była obozem koncentracyjnym dla kobiet i dzieci… Jak można się przed tym ideologicznym naporem bronić?
Powinny się w to zaangażować szerokie kręgi – przede wszystkim wychowawców, dlatego przełożone żeńskich zgromadzeń zakonnych, spośród których bardzo liczne prowadzą szkoły na różnych szczeblach, muszą być dobrze poinformowane o próbach wprowadzenia tej ideologii do systemu edukacyjnego. Co więcej, jest ona wprowadzana po cichu, bez zapowiedzi i szerokiej kampanii informacyjnej, metodą „salami”, czyli zdobywania kolejnych przyczółków i stref wpływu. Wchodzi pod płaszczykiem pięknych idei, którym żaden normalny człowiek nie mógłby się sprzeciwić – równości, wolności, równouprawnienia. Wchodzi także dzięki dokumentom ONZ i innych międzynarodowych podmiotów w postaci konwencji, które mają ratyfikować poszczególne kraje członkowskie. Na przykład konwencja przeciw przemocy wobec kobiet – bardzo słuszna i potrzebna, ale z ideologicznym „wkładem” – genderową definicją płci. W efekcie taki kraj nie tylko zobowiązuje się do zwalczania przemocy, ale też do przemodelowania całego systemu swojej edukacji i wychowania.
Odpowiadając na postawione pytanie – siostry i wychowawcy powinny być „dzwonem”, swoistym systemem alarmowym wobec rodziców. Ich pierwszą rolą w tych warunkach to obudzenie ostrożności i świadomości rodziców…
Chyba to oni są najważniejszym ogniwem w tym froncie sprzeciwu, bo to ich prawa do wychowania dzieci w akceptowanym przez siebie systemie wartości są naruszone?
Tę sytuację można niestety znowu porównywać z minionymi czasami. Jednak w czasach komunizmu wpływ rodziny na dzieci był dużo większy, bo bliscy mieli bez porównania więcej czasu dla siebie, mogli więc je lepiej kształtować. Dziś rodzice są poza domem nawet kilkanaście godzin, więc wpływ rodziny na dzieci jest dużo mniejszy, ponadto jest to często rodzina, pozbawiona autorytetu. Dużo większy wpływ na dziecko mają rówieśnicy, środowisko, szkoła, które nie tylko mają dużo więcej czasu i uzupełniają to, czego rodziny nie wypełniają z różnych względów.
Obudzenie świadomości, a to jest absolutny priorytet – głośno i mądrze informować o istocie ideologii i niebezpiecznych skutkach jej wprowadzenia, by rodzice mogli faktycznie ocenić wagę tej sytuacji i mogli mieć wpływ na to, czego dziecko i przez kogo jest nauczanie. I żeby w to zainwestowali, żeby zaczęli się tym interesować. I tu jest ważna rola Kościoła – żeby rodzice się organizowali w grupy osób podobnie myślących i nie działali w pojedynkę, bo w pojedynkę z gender się nie wygra.
Rzecz jasna, w dobrej rodzinie, posiadającej czas dla dziecka i wiernej określonym wartościom, dziecku można wiele wytłumaczyć i przekazać. Bardzo potrzebne są w tych warunkach grupy rodziców myślących i świadomych swych praw, którzy potrafią zaprotestować na każdym szczeblu – począwszy od szczebla centralnego, administracyjnego, od ministra edukacji i innych, skończywszy na rozmowach z konkretnym dzieckiem.
To, że opór ma sens, pokazuje przykład Francji. Środowiska liberalne przygotowały ustawę o wprowadzeniu podręczników genderowych, które miały wejść już w tym roku szkolnym do szkół podstawowych. Ale silny protest rodziców i dobra organizacja sprawiły, że władze edukacyjne wycofały się pod presją. Jako Kościół trochę przespaliśmy początek tej ekspansji, ale obecnie jest coraz więcej publikacji, prawdziwe oblicze tej ideologii zaczyna być odsłaniane, więc właśnie Kościół ze swoją wizją antropologiczną, ma w tym względzie dużo do zrobienia.
KAI
mat