„Chwała Bogu i biskupowi! Nie będzie kolędy w 2022r!” – napisał na Twitterze ks. Marek Radomski. No tak… Bo z tymi „Owcami”, to Pasterze tylko same kłopoty mają. Głowę zawracają, a ta „kolęda” taka nijaka i tylko czas zabiera… Owszem, nad jakością przygotowania i przebiegu wizyty duszpasterskiej, realizacji jej celów w praktyce – zarówno po stronie domowników, jak i odwiedzającego – warto debatować. Ale postawa kapłana odrzucenia „kolędy” jako pozoru, czy zbędnego obowiązku, to najgorsza droga.
Wpis ks. Radomskiego „Chwała Bogu i biskupowi! Nie będzie kolędy w 2022r!” wywołał niemałą debatę. Warto się jej przyjrzeć, bo daje ciekawy obraz postrzegania wizyty duszpasterskiej zarówno przez wiernych, jak i kapłana, którego zapewne głos nie jest odosobniony wśród duchownych – inaczej przecież kapłanowi mogłoby zabraknąć śmiałości w uzewnętrznianiu.
Pytanie jest zasadnicze – czy warto „kolędować”? I tu wielu wiernych wskazywało, że tak! Że oczekują na wizytę kapłana, że odczytują ją jako szansę spotkania, a przecież bywają takie rozmowy, które przynoszą owoc, dla których warto podjąć ów trud.
Wesprzyj nas już teraz!
Inaczej jednak widzi to ks. Radomski, który takie „perełki” ma za nic, bo „nic lub baardzo niewiele zmieniały w życiu tych ludzi”. Kapłan zgodził się, że wizyta na zaproszenie ma jeszcze sens, bo „(…) jest się chcianym gościem. Natomiast z konieczności – to już inna para kaloszy”.
Kapłana nie przekonywały wpisy doceniające wartość kolędy i spotkania z duszpasterzem, szczególnie, gdy ten jest ceniony i cieszy się wśród wiernych autorytetem. „Super. Ale co to wnosi w Pańskie życie wieczne? W Pańskie świadczenie o Chrystusie wobec bliźnich? Szczególnie tych z anypodów Pańskiego światopoglądu?” – skwitował ks. Radomski, jakby nie wierząc w to, że spotkanie Pasterza z drugim człowiekiem może umocnić go w wierze czy utwierdzić w przekonaniu, że pójście z Ewangelią na owe antypody jest potrzebne.
„Poczucie sacrum, rozróżnienie że to co światowe nie jest tym co boskie, motywację do działania, ulepszania siebie i zachęcania do ulepszania domowników. Co do tych z antypodów – jak się pasterz przestaje wspinać to i owce staną w miejscu. I nie będzie się chciało iść na Antypody” – skomentował Krystian Kratiuk, redaktor naczelny PCh24.pl. Tu jednak kapłan dyskusję uciął.
Ks. Radomski wyjaśnił jednak powody swojej radości z braku kolędy. „Tak, ulga. Bo oto nadszedł koniec rytualizowania jednego z pozorów” – napisał.
Do dyskusji celnie włączył się o. Piotr Łacheta CSsR. Jak wskazał, tak właśnie „wieloletnia polska tradycja katolicka, mająca mimo wszystko więcej pożytku niż minusów schodzi do lamusa na własne życzenie duchowieństwa”. Ks. Radomski uznał to za przesadę. „E tam. Przesada. Z kolędy nic nie wynika co pokazują doroczne statystyki tak formalne jak i prywatne, czynione na własny użytek duszpasterzy” – wskazał. I wyraził nadzieję, że „zmieni się paradygmat duszpasterstwa parafialnego w zakresie poznawania parafian i rozeznawania ich potrzeb duchowych, duszpasterskich, ludzkich”.
Całą dyskusję można zobaczyć pod wpisem:
https://twitter.com/keram_iksmodar/status/1470835745980141575?s=20
W kontekście tego ostatniego stwierdzenia na temat wizyty duszpasterskiej i dyskusji jaką wywołał wpis kapłana, warto przywołać jak kwestię tę opisuje Kodeks Prawa Kanonicznego (kan. 529.§1).
„Pragnąc dobrze wypełnić funkcję pasterza, proboszcz powinien starać się poznać wiernych powierzonych jego pieczy. Winien zatem nawiedzać rodziny, uczestnicząc w troskach wiernych, zwłaszcza niepokojach i smutku, oraz umacniając ich w Panu, jak również – jeśli w czymś nie domagają – roztropnie ich korygując. Gorącą miłością wspiera chorych, zwłaszcza bliskich śmierci, wzmacniając ich troskliwie sakramentami i polecając ich dusze Bogu. Szczególną troską otacza biednych, cierpiących, samotnych, wygnańców oraz przeżywających szczególne trudności. Stara się wreszcie o to, by małżonkowie i rodzice otrzymali pomoc do wypełniania własnych obowiązków oraz popiera wzrost życia chrześcijańskiego w rodzinach”.
Można zastanawiać się, czy ulga i radość duszpasterza z powodu odwołania kolędy postrzeganej przezeń jako rytualizowanie pozoru jest tu właściwą postawą. Bo może właściwym byłoby uderzenie się w piersi i uczynienie „kolędowego” rachunku sumienia. Co takiego bowiem wydarzyło się (lub raczej co takiego się nie wydarzyło), że wizyta duszpasterska stała się dla niektórych pozorem? Czy nie upada „na własne życzenie” duszpasterzy? Warto może zastanowić się co Duszpasterze i Wierni mogliby zrobić, by ów obraz kolędy zmienić na lepszy – szczególnie jeśli dostrzegane są błędy. Czy sami duszpasterze wciąż widzą w niej ową szansę budowania wspólnoty parafialnej czy element fundamentu do realizacji ewangelizacyjnych zadań parafii?
A może zamiast wysilić się i poprawić to, co zaniedbane, łatwiej jest ucieszyć się z rezygnacji z kolędy i sugerować obranie jakiejś nowej, lepszej drogi. Wszak do czasu wyznaczenia nowego „paradygmatu duszpasterstwa parafialnego”, być może można będzie sobie ciut odpocząć od „Owiec”.
MA