19 października 2022

Chociaż jako pierwsze na esbeckiej liście kapłanów przeznaczonych do „neutralizacji” widniało nazwisko niezłomnego księdza Stanisława Małkowskiego, w końcu jednak to na nim zogniskowała się największa nienawiść peerelowskiego aparatu przemocy i kłamstwa. Przeciwko chorowitemu, skromnemu rezydentowi żoliborskiej parafii pod wezwaniem świętego Stanisława Kostki komunistyczny reżim zmobilizował mundurowych, tajniaków i najwybitniejszych funkcjonariuszy propagandy.

Władze zainteresowały się księdzem Jerzym w sierpniu 1980 roku. W tym czasie zastąpił innego kapłana odprawiając Mszę świętą dla strajkujących hutników. Od 1982 roku były już coraz poważniejsze represje. Ostentacyjna wręcz inwigilacja, prowokacje, wezwania na milicyjne przesłuchania. Rzecznik rządu Jerzy Urban publikował pod pseudonimem Jan Rem w gazetach całej Polski oszczercze, diabelsko przewrotne i zjadliwe felietony („Garsoniera obywatela Popiełuszki”, „Seanse nienawiści” – ten ostatni o słynnych Mszach za Ojczyznę). Reżimowe media kreowały wizerunek czarnego charakteru, stopniowo przygotowując grunt pod zbrodnię.

Czym ksiądz Jerzy zasłużył sobie na tyle uwagi ze strony władz administrujących sowiecką prowincją „przywiślańską”? Swym oddaniem dla represjonowanych opozycjonistów, bezkompromisowym poświęceniem się sprawie, którą uważał za rację swojej kapłańskiej posługi, a wreszcie kazaniami. Gromadziła się na nich „cała Warszawa”, a raczej patriotyczna część stolicy.

Wesprzyj nas już teraz!

W kazaniach uderzały przede wszystkim dwie rzeczy: ich prostota i esencjonalność oraz niezwykła odwaga nazywania po imieniu rzeczywistości społeczno-politycznej kraju podbitego przez sowieckiego wroga. Ksiądz Popiełuszko był jednym z tych duchownych, w których znajdowali oparcie ludzie doświadczeni represjami i różnego rodzaju biedą. Oczywiście, jego chrześcijańską postawę wykorzystywali także lewicowi poprawiacze socjalizmu, którzy później, po tak zwanej transformacji z całym impetem zwrócili się przeciwko katolickiej Polsce. Dlatego „Goebbels stanu wojennego” mógł pisać o „czarnych mszach, do których Michnik służy i ogonem dzwoni”.

Znający młodego księdza zwracali uwagę, jak szybko dojrzewał pod wpływem kapłańskich wyzwań do posługi nie tylko wśród robotników, ale i intelektualistów, którzy go otaczali i do których miał przemawiać. Jedną z pierwszych poważnych prób wyniesionej z domu wiary przeszedł podczas przymusowej służby wojskowej w Bartoszycach, wraz z innymi wcielonymi duchownymi. Komuniści zarówno przemocą jak i podstępnymi grami psychologicznymi usiłowali tam zepsuć i przeciągnąć na swoją stronę tych, którzy zdecydowali się poświęcić swoje życie dla Chrystusa.

Gdy przyszedł posługiwać w warszawskich parafiach, błyskawicznie nadrabiał wiedzę i formację intelektualną. Znający go dobrze ksiądz Jan Sochoń wspominał później, że ten rozwój dawało się odczuć z kazania na kazanie.

Wolność i krzyż

Ewangelia, Ojczyzna, wierność prawdzie, wolność od zastraszenia oraz wszelkich innych form zniewolenia. Przywoływane motywy, słowa wypowiadane przez błogosławionego posłanego z podlaskiej wsi do samej stolicy, nie straciły na wadze pomimo tego, że Polska i Kościół wyglądają dziś zgoła inaczej.

We wrześniu 1982 roku, w ponurym cieniu stanu wojennego mówił: – Krzyże naszej Ojczyzny, krzyże nasze osobiste, krzyże naszych rodzin muszą doprowadzić do zmartwychwstania, jeżeli łączymy je z Chrystusem, który krzyż pokonał. Nasze cierpienia, nasze krzyże możemy ciągle łączyć z Chrystusem, bo proces nad Chrystusem trwa. Trwa proces nad Chrystusem w Jego braciach. Bo aktorzy dramatu i procesu Chrystusa żyją nadal. Zmieniły się tylko ich nazwiska i twarze, zmieniły się daty i miejsca ich urodzin. Zmieniają się metody, ale sam proces nad Chrystusem trwa.

 

Niedługo potem, podczas jednego z kolejnych kazań zwrócił uwagę na kwestię walki, jaką musi stoczyć każdy, kto zdecydował opowiedzieć się za Panem Jezusem. Dotyczy to zarówno jednostek, jak i wspólnoty. – Zasadniczą sprawą przy wyzwoleniu człowieka i narodu jest przezwyciężenie lęku. Lęk rodzi się przecież z zagrożenia. Lękamy się, że grozi nam cierpienie, utrata jakiegoś dobra, utrata wolności, zdrowia czy stanowiska. I wtedy działamy wbrew sumieniu, które jest przecież miernikiem prawdy – wskazywał.

Przezwyciężamy lęk, gdy godzimy się na cierpienie lub utratę czegoś w imię wyższych wartości. Jeżeli prawda będzie dla nas taką wartością, dla której warto cierpieć, warto ponosić ryzyko, to wtedy przezwyciężymy lęk, który jest bezpośrednią przyczyną naszego zniewolenia. Chrystus wielokrotnie przypominał swoim uczniom: „Nie bójcie się. Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a nic więcej uczynić nie mogą” – dodał ksiądz Jerzy.

Wierność Chrystusowi to wierność prawdzie. W ostatnim dniu października 1982 błogosławiony odwołał się do chrześcijańskich ideałów, które przyświecały tak wielu uczestnikom wolnościowego zrywu z sierpnia 1980 roku. Chociaż ruch społeczny „Solidarności” został przez komunistów brutalnie i podstępnie przejęty i spacyfikowany, to istota najważniejszych wartości nie zmienia się nawet gdy żyjemy w opresyjnym systemie. Przeciwnie – to właśnie wtedy zaczynamy tęsknić do nich szczególnie mocno.

Prawdy nie da się zniszczyć taką czy inną decyzją, taką czy inną ustawą. Na tym polega w zasadzie nasza niewola, że poddajemy się panowaniu kłamstwa, że go nie demaskujemy i nie protestujemy przeciw niemu na co dzień. Nie prostujemy go, milczymy lub udajemy, że w nie wierzymy. Żyjemy wtedy w zakłamaniu. Odważne świadczenie prawdy jest drogą prowadzącą bezpośrednio do wolności – podpowiadał słuchaczom ksiądz Popiełuszko.

Człowiek, który daje świadectwo prawdzie, jest człowiekiem wolnym nawet w warunkach zewnętrznego zniewolenia, nawet w obozie czy więzieniu. Gdyby większość Polaków w obecnej sytuacji wkroczyła na drogę prawdy, gdyby ta większość nie zapominała, co było dla niej prawdą jeszcze przed niespełna rokiem, stalibyśmy się narodem wolnym duchowo już teraz – obiecywał.

Kwestię wolności i jej braku podjął też między innymi 27 maja 1983, mówiąc o społecznej odpowiedzialności za podejmowane wybory moralne: – W dużej mierze sami jesteśmy winni naszemu zniewoleniu, gdy ze strachu albo dla wygodnictwa akceptujemy zło, a nawet głosujemy na mechanizm jego działania. Jeśli z wygodnictwa czy lęku poprzemy mechanizm działania zła, nie mamy wtedy prawa tego zła piętnować, bo my sami stajemy się jego twórcami i pomagamy je zalegalizować.

 

Wiara musi być poparta uczynkami

W prywatnym zeszycie utrwalił refleksję na temat świętości. Jego inspiracją była zapewne po części konieczność życia w realiach systemu PRL. „Święty oznacza w Biblii: oddzielony, całkiem inny. A więc człowiek wierzący musi być całkiem inny, zupełnie inny niż otaczający świat, niż ludzie otaczający nas, budujący swoje życie w sposób laicki. Mamy być inni w naszym codziennym życiu, w pracy, w sklepie, na ulicy” – napisał.

W pewnym sensie rozwinął powyższą myśl podczas kazania wygłoszonego 29 maja 1983 roku. Mówił: – wiara nie może ograniczać się tylko do samego aktu wiary, nie wystarczy pójść w dniu dzisiejszym na procesję, nie wystarczy raz w tygodniu być na Mszy świętej. Za mało również samo korzystanie z sakramentów świętych.

Rok później zaś dodał jeszcze: – jeżeli nasza wiara nie przekroczy progu świątyni i nie pójdzie z nami jako droga naszego życia, w naszą codzienność, do naszych rodzin do naszego środowiska to będzie to wiara bez uczynków, a taka wiara jest martwa, niewiele znacząca. Taka właśnie wiara daje ludziom niewierzącym argumenty, do tego aby uznać bezzasadność naszej wiary, jej nieprzydatność w życiu.

Błogosławiony nie zawsze wypominał komunistom ich przestępstwa i zbrodnie wprost, tak jak w emocjonalnym chwilami kazaniu wygłoszonym krótko po zabójstwie Grzegorza Przemyka. W obydwu przypadkach potrafił jednak nadać swojemu przesłaniu mocną i aktualną wymowę.

Aby zwyciężać dobrem, trzeba troszczyć się o cnotę męstwa. Cnota męstwa jest przezwyciężeniem ludzkiej słabości, zwłaszcza lęku i strachu. Chrześcijanin musi pamiętać, że… „bać się trzeba tylko zdrady Chrystusa za parę srebrników jałowego spokoju”. Chrześcijaninowi nie może wystarczyć tylko samo potępienie zła, kłamstwa, tchórzostwa, zniewalania, nienawiści, przemocy, ale sam musi być prawdziwym świadkiem, rzecznikiem i obrońcą sprawiedliwości, dobra i prawdy, wolności i miłości. O te wartości musi odważnie upominać się dla siebie i dla innych – powiedział w czwartą rocznicę złamanych przez władze porozumień sierpniowych. Przypomniał wtedy o tym, co zrodziło i ukształtowało wspólnotę żyjącą nad Wisłą nieprzerwanie pomimo zmiennych i nie zawsze pomyślnych dziejowych losów.

– Naród polski, od ponad tysiąca lat zjednoczony z Chrystusem i z Jego nauką, zawsze był wierny Bogu, Kościołowi i Ojczyźnie. Hasło „Bóg i Ojczyzna” było nierozdzielnym elementem dziejów naszego narodu. Zawsze potrafił polski lud ofiarę życia złączyć z ofiarą Chrystusa, aby dzięki temu zjednoczeniu nic nie zginęło, ale by wszystko stawało się ożywczą substancją dla przyszłych pokoleń. – podkreślał na kilka tygodni przed śmiercią.

Podczas ostatnich odwiedzin rodzinnego domu pozostawił swojej Matce, Mariannie sutannę. Prosił o jej zaszycie. – Odbiorę następnym razem albo najwyżej będzie mama miała na pamiątkę – powiedział.

– Jakbym zginął, to tylko nie płaczcie po mnie – poprosił ojca.

W rozważaniu różańcowym wygłoszonym 19 października 1984, w dzień porwania przez funkcjonariuszy SB, także dał wyraz świadomości zbliżającej się śmierci. W słowach tych zawarł jakby główne przesłanie swej heroicznej posługi oraz uniwersalne wskazanie dobrej, chrześcijańskiej drogi: 

– Życie trzeba godnie przeżyć, bo jest tylko jedno! Trzeba dzisiaj bardzo dużo mówić o godności człowieka, aby zrozumieć, że człowiek przerasta wszystko, co może istnieć na świecie, prócz Boga. Przerasta mądrość całego świata. Zachować godność, by móc powiększać dobro i zwyciężać zło, to pozostawać wewnętrznie wolnym, nawet w warunkach zewnętrznego zniewolenia, pozostać sobą w każdej sytuacji życiowej. Zwyciężać zło dobrem, to zachować wierność prawdzie.

Roman Motoła

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij