Ksiądz Międlar udzielił obszernego wywiadu czwartkowej „Rzeczpospolitej”. Duchowny przyznaje że napisał list do wizytatora Polskiej Prowincji Zgromadzenia Księży Misjonarzy, z odwołaniem się od zakazu wypowiedzi medialnych.
„Zwróciłem uwagę, że dwukrotnie zabrał głos w mojej sprawie. I dwa razy były to głosy negatywne, zarówno w kwietniu, jak i teraz. Liczę na jego roztropność, że się z tego wycofa. A te naciski, zwłaszcza pochodzące ze strony Gazety Wyborczej i innych demoliberalnych mediów nie będą mu straszne i będzie potrafił się im przeciwstawić” – mówi ks. Międlar. Podkreśla, że „związano mu ręce i zakneblowano usta”.
Wesprzyj nas już teraz!
Od kwietnia ksiądz Jacek Międlar ma całkowity zakaz wszelkiej aktywności w środkach masowego przekazu, w tym w środkach elektronicznych. O czym przypomniał wizytator ks. Kryspin Banko. „W związku z ostatnimi wystąpieniami ks. Jacka Międlara CM pragnę przypomnieć, że pozostaje w mocy treść mojego pisma z dnia 19 kwietnia br., w którym ks. Jacek otrzymał całkowity zakaz wszelkiej aktywności w środkach masowego przekazu, w tym w środkach elektronicznych” – napisał w oświadczeniu.
Jak przypomina „Rzeczpospolita”, homilia księdza Międlara wygłoszona w Białymstoku podczas obchodów rocznicy ONR w Białymstoku spotkała się z dezaprobatą władz kościelnych. Kuria Archidiecezjalna wydała oświadczenie z przeprosinami wobec tych osób, które poczuły się dotknięte „zachowaniem członków ONR w katedrze białostockiej”, zaś przewodniczący KEP abp Stanisław Gądecki wyraził „zdecydowaną dezaprobatę” dla wykorzystywania świątyni do głoszenia poglądów obcych wierze chrześcijańskiej.
„Zanim to kazanie zostało opublikowane nuncjusz apostolski w Polsce wydzwaniał do mojego prowincjała, pisał listy twierdząc, że nie licuje ono z Ewangelią. Arcybiskup Gądecki już od listopada 2015 roku w listach pasterskich, i w kilku wypowiedziach porównywał polski nacjonalizm z pogańskim narodowym socjalizmem niemieckim. Świadczy to tylko o tym, że arcybiskup Gądecki nie rozumie czym jest polski nacjonalizm, i że jest on koherentny z ideą Kościoła rzymsko-katolickiego. A szkoda” – mówi ks. Międlar.
Ks. Międlar tłumaczy dlaczego postanowił złamać zakaz: „Postanowiłem głośno opowiedzieć o sprawie mojej przyjaciółki Justyny Helcyk, koordynator Brygady Dolnośląskiej Obozu Radykalno-Narodowego. Została ona oskarżona o to, że podczas manifestacji we Wrocławiu we wrześniu 2015 roku głosiła powszechnie znane fakty na temat prześladowania chrześcijan, na temat islamizacji Europy i Polski, na temat niebezpieczeństwa, jakie wiąże się z tym najazdem z Bliskiego Wschodu i Afryki. Grożą jej dwa lata więzienia. A ponieważ ona zawsze stawała w mojej obronie, broniła mojego kapłaństwa, broniła mojego dobrego imienia i mojego duszpasterstwa, to poczuwam się do odpowiedzialności, aby w jej obronie stawać i żeby zabierać w jej sprawie głos”.
Jak zauważa „doszliśmy do tych czasów, o których mówił George Orwell, że głoszenie prawdy, bez światłocieni będzie traktowane jak mowa nienawiści. W tym co powiedziałem, nie ma żadnego kłamstwa. A jeżeli mamy naśladować Jezusa, to całego Jezusa, nie tylko fragmentarycznie czyli Jezusa miłującego, trzymającego dzieci na rękach i błogosławiącego, ale również i takiego, który potrafi zganić za nie licujące z dobrą nowiną postępowanie. W przypadku Joanny Scheuring-Wielgus powiedziałem, że jest zwolenniczką zabijania… Myślę, że to trzeba wyjaśnić. W kwietniu tego roku posłanka była jedną z tych, które pisały do prezydentowej Agaty Kornhauser-Dudy, aby ta zabrała głos w sprawie ewentualnego zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej”.
Pytany o ewentualne podobieństwo sprawy zakazu, którym został obłożony do spraw księdza Lemańskiego i Bonieckiego, odpowiada: „Jest to absurdalne porównanie. Z księdzem Lemańskim i Bonieckim łączy nas jedynie człowieczeństwo, być może polska narodowość i sakrament kapłaństwa. Dlaczego? Ja w swoich wypowiedziach i działalności duszpasterskiej nigdy nie sprzeniewierzyłem się świętej Ewangelii. Nigdy nie głosiłem niczego co byłoby niezgodne z oficjalną nauką Kościoła rzymsko-katolickiego”.
„Nawet jak zabiorą mi sutannę, to nie przestanę mówić prawdy” – podkreśla duchowny, jednak jak zapewnia nie myśli o jej zrzuceniu. „Czekam na rozsądną propozycję moich przełożonych. Zaproponowano mi wprawdzie wyjazd do Stanów Zjednoczonych na studia. Ale miałbym problem z powrotem do Polski, bo gdybym został inkorporowany do prowincji amerykańskiej, to po pięciu latach polski prowincjał mógłby mnie nie przyjąć. Nie wyobrażam sobie tego, żebym nie pracował w mojej ojczyźnie. Nie zgodziłem się” – mówi kapłan.
Źródło: „Rzeczpospolita”
luk