Monachijski profesor teologii ks. Andreas Wollbold przestrzega przed oderwaną od Magisterium interpretacją Amoris laetitia. Kapłan ubolewa, że to przede wszystkim Niemcy zapominają o wymogach nakładanych przez Familiaris consortio.
– Po kilkukrotnej uważnej lekturze Amoris laetitia mogę podkreślić jedno: Ten dokument ma sens tylko wówczas, gdy czyta się go na gruncie przechowanej nauki i praktyki [Kościoła] – stwierdził w rozmowie z portalem Kath.net duchowny. Jak podkreślił, czytając adhortację papieża Franciszka trzeba cały czas pozostawać na gruncie nauczania przedstawionego przez świętego Jana Pawła II.
Wesprzyj nas już teraz!
– Zalicza się do tego naturalnie żelazna zasada: Poza ważnym małżeństwem zawsze i bez wyjątków wymagana jest wstrzemięźliwość. Właśnie w przestrzeni niemieckojęzycznej ignoruje się to, co wyraża się jasno w dziesięciu miejscach ósmego rozdziału Amoris laetitia: Rozróżnianie i miejsce dla decyzji sumienia jest tylko tam, gdzie dana osoba rozumie, że jej drugie małżeństwo jest sprzeczne z boskim porządkiem i podejmuje poważne starania na rzecz tego, aby znaleźć się z tym porządkiem w zgodzie – powiedział teolog.
– To jest właśnie to, co mówi się w Familiaris consortio 84, tyle że teraz papież Franciszek rozwinął do tego o wiele bardziej wyczerpujące kryteria – dodawał Wollbold.
Profesor pytany, jak to możliwe, że papieski dokument doprowadził do tak zażartej i pełnej sprzeczności debaty w Kościele, zwrócił uwagę na kompetencje obecnego następcy św. Piotra.
– Papież nie jest zawodowym teologiem, a jego dokument jest w zdecydowanie większej mierze impulsem do dalszego poszukiwania prawdy niż jakimś Roma locuta, causa finita. Wielu jednak nie czyta dokładnie tego teksu, ale go instrumentalizuje – stwierdził.
Jak wskazał, niektórzy biskupi chcą zasygnalizować wiernym, że „wszyscy jesteśmy przecież tylko ludźmi i nie jesteśmy aż tak rygorystyczni w sprawach moralności seksualnej”. – W każdym razie wybierają sobie z Amoris laetitia przede wszystkim to, co mogą wykorzystać, a resztę zostawiają – ubolewał duchowny.
Wollbold przyznawał też, że niektóre passusy papieskiej adhortacji nie są tak jasne, jak by się oczekiwało. Nieprzekonujące jest na przykład odwołanie do św. Tomasza z Akwinu. Na tym jednak nie koniec. – Nieostre pozostaje nauczanie o sumieniu; wymienienie okoliczności łagodzących pozostawia pewne pytania, zwłaszcza w kwestii negatywnych przykazań prawa naturalnego, które nie znają żadnych wyjątków, dla nikogo – mówił teolog.
Profesor wyraża też zaniepokojenie, które wynika ze skutków skupiania się na „rozróżnianiu poszczególnych przypadków”. – Boję się, że odwoływanie się do wyjątkowości doprowadzi faktycznie do wstrzymania duszpasterstwa: każdy jest w szczególnej sytuacji, więc jeżeli chce iść do Komunii, to w zasadzie nie można mu tego odmówić. Kto pyta, otrzymuje zgodę. W ostateczności odwołanie do poszczególnych przypadków staje się listkiem figowym – powiedział.
Źródło: Kath.net
Pach