7 lipca 2024

Ksiądz Waldemar Cisło: w Afryce kwitną powołania, choć za noszenie krzyża można zapłacić życiem

(fot. Michał Banach (Pomoc Kościołowi w Potrzebie))

Według ostatniego raportu, w Nigerii o 60 procent wzrosła liczba zamordowanych chrześcijan. Fala prześladowań ciągle rośnie. To nie tylko porwania księży, ale też ataki na kościoły i brutalne morderstwa na tle religijnym. Księża, którzy zostali porwani, opowiadają o tym jak trudne jest posługiwanie w tym kraju, zwłaszcza na północy, gdzie jest więcej muzułmanów, którzy mają na celu wprowadzenie szariatu – mówi ksiądz dr hab. Waldemar Cisło, dyrektor polskiej sekcji międzynarodowej organizacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie.

 

Ministerstwo Spraw Zagranicznych raczej odradza podróże do Nigerii. Dlaczego Ksiądz mimo wszystko odważył się tam wyruszyć?

Wesprzyj nas już teraz!

Arcybiskup Abudży – Ignatius Ayau Kaigama jest naszym przyjacielem. Wielokrotnie gościł w Polsce, ja też bywałem u niego, w Bomadi. To trudny, ale i piękny teren, na którym realizowaliśmy różne projekty. Przepływają tamtędy rzeki, jednak woda w nich została zatruta. By dostać się do czystej, trzeba było zejść sto metrów w ziemię. Wtedy zorganizowaliśmy dużą akcję, która miała na celu dostarczenie wody pitnej.

Nigeria rzeczywiście jest jednym z najbardziej niebezpiecznych krajów. Na pewno trzeba uważać na to, gdzie się człowiek porusza, z kim spotyka, bo porwania białych ludzi są dosyć częste. Jeśli będziemy się poruszać nieroztropnie, może wywiązać się kłopot zarówno dla nas jak i dla tych, którzy będą nas chcieli później uwolnić.

Co jest głównym celem tej podróży?

Od 2015 roku mamy afrykańskich księży, którzy studiują na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Uczą się w języku angielskim, piszą doktoraty, zdobywają licencjaty, które upoważniają do pracy dydaktycznej na uczelniach kościelnych. Wszyscy wrócili na Czarny Ląd, pracują tam w seminariach, na wyższych uczelniach. Wykształciliśmy do tej pory 20 doktorów, 32 kapłanów otrzymało licencjat kościelny a 10 obroniło prace magisterskie.

Spotkaliśmy się tutaj z księdzem, który jest wykładowcą w seminarium i wychowawcą w college, gdzie uczy się 15 tysięcy młodzieży – połowa z nich to muzułmanie. Ktoś, kto ukończy tę szkołę, na uczelniach nigeryjskich jest przyjmowany na II rok studiów – college ma tak dużą renomę.

Warto przyjmować i kształcić przyszłych księży w Polsce. Jeden z duchownych, który rozbudowywał kościół, powiedział, że nauczył się od nas tego, że warto pomagać.

Głównym powodem naszego przyjazdu była chęć odwiedzenia księży, którzy zostali u nas wypromowani, a którzy dziś pracują w Afryce.

Księża w Nigerii są bardzo zaangażowani… Nie ma kryzysu powołań?

Mówimy ciągle o kryzysie powołań i nie ma co zaprzeczać faktom, bo jest ewidentny spadek. Tutaj byliśmy tylko w jednej diecezji, Abudży. Do seminarium zgłosiło się pięciuset kandydatów, z których wybrano tylko dwudziestu pięciu. Proszę zobaczyć, jak ostry jest proces selekcji kandydatów do kapłaństwa. Przygotowanie trwa dziewięć lat. W Afryce notujemy rekordową liczbę powołań, chociaż już za samo noszenie krzyża można tutaj zapłacić najwyższą cenę.

W ciągu ostatnich 14 lat aż 52 tysiące chrześcijan zostało zabitych w Nigerii przez islamskich ekstremistów…

Według ostatniego raportu, w Nigerii o 60 procent wzrosła liczba zamordowanych chrześcijan. Są to bardzo niepokojące dane. Fala prześladowań ciągle rośnie. To nie tylko porwania księży, ale też ataki na kościoły i brutalne morderstwa na tle religijnym. Księża, którzy zostali porwani opowiadają o tym jak trudne jest posługiwanie w tym kraju, zwłaszcza na północy, gdzie jest więcej muzułmanów, którzy mają na celu wprowadzenie szariatu. Na południu są w większości chrześcijanie i wyznawcy religii lokalnych.

Na co dzień Ksiądz się nie boi?

W Polsce też czasami trzeba się bać, bo zdarzają się różne sytuacje. Zawsze trzeba uważać. Teraz przyjechał z nami również fotograf i dziennikarz. Staramy się nikomu nie narażać. Kiedy wysłaliśmy do księdza arcybiskupa plan, w którym zostało opisane, co chcielibyśmy tam zrobić, odpowiedział: „ale to nie dla białych”. Wtedy powiedziałem, żeby ksiądz arcybiskup ułożył taki plan, który będzie bezpieczny zarówno dla niego, jak i dla nas.

Zdarza się Księdzu wychodzić samemu?

Nie, to by było nieroztropne.

W jakich warunkach toczy się tam życie?

Mamy wodę, której może trochę za mało cieknie rano, ale da się umyć. Mieszkamy w domu na terenie stolicy kraju, więc warunki są dobre. Jest to Dom Św. Jana Pawła II, mieszkają tu siostry zakonne, zatrzymują się księża, którzy odwiedzają miasto. Natomiast na wioskach są trudniejsze warunki – czasami nie ma wody. Jest bieda. Byliśmy u księdza, u którego jest wynajmowany dom – służy również jako dom duszpasterski. Tam rzeczywiście warunki są bliższe betlejemskiego żłobka niż inne…

Dom Św. Jana Pawła II, tak daleko od naszego kraju…

Tutaj święty Jan Paweł II jest bardzo szanowany. U nas się niszczy jego pomniki, nauczanie, a tu jest wspominany z wielkim szacunkiem. Byliśmy również na placu, na którym papież Polak sprawował Mszę Świętą podczas swojego pobytu w Nigerii. Teraz buduje się w tym miejscu katedra pw. Dwunastu Apostołów. Co ciekawe, większość z tych, którzy uczestniczyli w spotkaniu z Ojcem Świętym, była muzułmanami. Widzimy, że wielki autorytet, który w Polsce jest niszczony, na świecie otoczony został szacunkiem. W Nigerii dziedzictwo św. Jana Pawła II jest szczególnie żywe.

Pobyt w takich miejscach sprawia, że zmieniają się priorytety?

Uczy pokory. My nie cenimy tego, że mamy wolność, że naszych kościołów podczas nabożeństw nie musi pilnować wojsko i policja. Proszę zobaczyć, jak się u nas niszczy to, co jest wartościowe. Tutaj, w Nigerii wierni bardzo szanują swoich kapłanów. Niestety, są oni przez różne bojówki porywani. Podczas naszego pobytu zostało uprowadzonych trzech księży, jeden niespełna tydzień temu. Niektóre przypadki kończą się śmiercią, ale większość duchownych udaje się jednak wykupić.

Aż trudno sobie wyobrazić przez co przeszli ci księża…

Jeden z ojców, który został porwany kilka miesięcy temu, powiedział mi: „Założyli mi worek na głowę i zacisnęli pętlę na szyi, co uniemożliwiło mi oddychanie. Dwa razy straciłem przytomność. Zacząłem się modlić, myśląc, że to może być ostatnia rozmowa z Bogiem”. Ojciec James z diecezji JOS został porwany przez islamskich terrorystów.

Czego uczy spotkanie z ludźmi, którzy żyją w tak prześladowanym kraju?

Uczy nas, że wiara w Chrystusa potrafi kosztować bardzo wiele. Spotkania z ludźmi, z ich kulturą, przypominają nam, iż nawet w trudnych warunkach można znaleźć głęboki sens i obecność Bożą. Kiedy w Polsce zdejmuje się krzyże ze ścian, tutaj za Krzyż się umiera. Kościół Cierpiący w Nigerii daje nam świadectwa, obok których nie możemy przejść obojętnie.

Możemy tak naprawdę w każdej chwili pójść na adorację Najświętszego Sakramentu, do spowiedzi… Możemy sobie w ogóle na dużo rzeczy pozwolić. Nie doceniamy tego, co mamy?

Proszę zobaczyć jak spada liczba tych, którzy chodzą w niedzielę na Mszę. W Warszawie to już zaledwie około 16 procent, a przecież w naszym kraju nie wysadza się świątyń, nie ma zagrożenia, że jak pójdziemy do świątyni to już z niej nie wrócimy. A w Nigerii jednak przy kościele stoją żołnierze z długą bronią i pilnują, by ci, którzy są w środku, czuli się bezpieczni. Doświadczyłem tego tutaj, kiedy brałem udziałem w uroczystościach.

W Nigerii nie ma też takiego socjalu jak w Polsce. „500+” wyprowadziło bardzo dużo ludzi z kryzysu. Trzeba być wdzięcznym Bogu i politykom, którzy wtedy pomyśleli o najbiedniejszych. Tutaj, kiedy się patrzy na te dzieci… to jest najbardziej smutny widok.

Przepraszam, że o to zapytam… Zdarzyło się kiedyś Księdzu zapłakać podczas takiego spotkania?

Staram się trzymać, ale w środku… Dzieci są niewinne. Kilka godzin przed naszą rozmową była taka sytuacja, że dzieci siedziały z koszyczkami, do których ich mamy włożyły coś do jedzenia na cały dzień – właściwy posiłek jedzą raz dziennie. Szkoda tych dzieci, bo jak się porówna polskie dzieci, które mają różne wymagania… Wyznaję zasadę, że europejskie dzieci – w tym polskie – powinny po ukończeniu szkoły podstawowej przyjechać na przykład na dwa tygodnie do Afryki i zobaczyć jak wygląda tam życie. Wtedy człowiek nabiera dystansu do życia.

Przykład cierpiącego Kościoła w Nigerii zachęca nas do tego abyśmy byli bardziej odważni w wyzwaniu wiary w Zbawiciela?

Mówiłem już o tym w naszych wywiadach, ale warto powtórzyć, że czasami wystarczy jeden głos rozsądku, żeby otrzeźwić towarzystwo. Kilka lat temu w Wielki Czwartek była dyskusja w telewizji. Jeden z polityków lewicowej partii mówił, że Kościół to tylko pieniądze, zbiórki itd. Pani posłanka, która przyznała się do tego, że często chodzi do kościoła, zapytała posła: „A kiedy pan ostatnio dawał na tacę?”. Poseł z lewicy odpowiedział, że nie daje na tacę. Na co posłanka opowiedziała: „To o co się pan martwi? Proboszcz z kościoła gdzie ja chodzę, co roku rozlicza się z tego, ile zebrał i na co wydał”. Trzeba mieć świadomość, że nasze świadectwo będzie miało coraz większą wartość. Musimy mieć świadomość przynależności do Kościoła.

Nawet i taki głos wymaga dziś odwagi…

Przywykliśmy do wygodnego życia – Kościół milczenia, nic nie powiemy, nie zaprzeczymy… To jest wygodne, bo jeśli się zaczniemy odzywać, to możemy się komuś narazić. Niestety, ale albo się jest wierzącym, albo nie, ze wszystkimi tego konsekwencjami.

 

 

Ks. dr hab. Waldemar Cisło – profesor nadzwyczajny Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, specjalista teologii fundamentalnej, dyrektor polskiej sekcji organizacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie, dyrektor Uniwersyteckiego Centrum Badań Wolności Religijnej UKSW, pomysłodawca Dnia Solidarności z Kościołem Prześladowanym.

 

Fot. Michał Banach (Pomoc Kościołowi w Potrzebie)

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij