19 marca 2012

Gdzie są Kopciuszek i królewna Śnieżka – postacie z bajek, na których wychowały się pokolenia dzieci na całym świecie? Gdzie się podziali Bolek i Lolek, Reksio, Miś Uszatek? Czy nieco starsi chłopcy z wypiekami na policzkach śledzą jeszcze przygody Tomka Wilmowskiego i Pana Samochodzika, czy bawią ich do łez rozmaite awantury w Niekłaju i podróże za jeden uśmiech? Czy dziewczęta wzruszają się wciąż nad stronami Ani z Zielonego Wzgórza i śmieją z perypetii bohaterów „Jeżycjady”? Właśnie widzimy, jak tamci bohaterowie powoli odchodzą do krainy wiecznego zapomnienia, a na ich miejscu w zbiorowej wyobraźni polskich dzieci moszczą sobie miejsce przybysze z zupełnie innego świata: potwory, smoki, czarownice, wampiry i zombie.

 

Zainteresowanie magią, okultyzmem, ponura estetyka grozy, rozdęta do granic możliwości erotyka czy skłonność do wulgarności i obsceny to cechy całej współczesnej kultury, w tym także, a może przede wszystkim – literatury. Jednak jeszcze dwadzieścia, trzydzieści lat temu zjawiska te pozostawały wyłączną domeną stosunkowo niewielkiej ilości książek kierowanych do odbiorców dorosłych. Rozlewając się coraz szerzej i schodząc następnie coraz niżej w kategoriach wiekowych, na naszych oczach trafiły one, w nieco innej, jednak wcale nie mniej przerażającej postaci, do literatury młodzieżowej, a później również dziecięcej.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Niestety, niemal immanentną cechą, swoistym znakiem rozpoznawczym współczesnej książki dla dziecka jest brzydota. Nawet produkty wydawnictw, które starają się publikować tradycyjną, wartościową literaturę dla dzieci – w tym również książki współczesnych autorów, niosące pozytywne przesłanie edukacyjno‑wychowawcze – często wyróżniają się tandetną szatą graficzną, ostro kontrastującymi, rażąco złymi zestawieniami kolorów, byle jak wykonanymi ilustracjami czy partackimi rysunkami. Z zażenowaniem trzeba przyznać, że niekiedy w ten sposób wydaje się również książki religijne. Czasem niełatwo odróżnić je od tych, których szata graficzna jest programowo brzydka. Cechy charakterystyczne tych ostatnich to zdeformowane, szpetne przedstawienia postaci i ich otoczenia, agresywna lub niedbała czy chaotyczna kreska rysunków, mroczne lub szarobure barwy, czasem formujące jakby plamy i nacieki powstające na papierze nie tyle wskutek jakiegoś świadomego nakładania farb, co przypadkowego rzucania brudzących odpadków.

 

Brzydkie ilustracje, brzydkie dzieci

Jedną z najpopularniejszych serii powieści w kategorii wiekowej 8–12 lat są wieloczęściowe przygody Koszmarnego Karolka autorstwa Franceski Simon (wydawane przez „katolicki” Znak). Choć dowcipnie i inteligentnie napisana historia Karolka ma przesłanie wychowawcze, które (w porównaniu z innymi książkami z gatunku) można uznać za stosunkowo wartościowe, młodemu odbiorcy łatwo mogą je przysłonić „koszmarne” i po prostu głupie motywy, mające zapewne stanowić o atrakcyjności całej opowieści. Tytułowy Koszmarny Karolek to „okropny synek” ciapowatych rodziców, któremu udaje się wszystko z wyjątkiem dobrych rzeczy. Jego przyjaciele to Wredna Wandzia, Bezwzględny Bolo i Chciwy Henio. Razem zastanawiają się nad odwiecznymi problemami uczniów, np. jak wygrać konkurs czytelniczy, nie czytając ani jednej książki? No dobrze, powie ktoś, to przecież tylko marna karykatura bohaterów powieści Niziurskiego i Bahdaja – o co tu kruszyć kopie? Jednak nieskomplikowana fabułka szybko uleci z pamięci młodych czytelników, a pozostanie cały ów „okropny” sztafaż – głupie dowcipy, cuchnące bomby, ironiczny ton i – last but not least – brzydka szata graficzna. Najnowszą część cyklu wydawnictwo reklamuje jako wyjątkowo pożyteczną edukacyjnie, ponieważ przedstawia najpaskudniejsze, najobrzydliwsze, ale najprawdziwsze ciekawostki o ludziach i zwierzętach.

 

Kolejne książki z gatunku „przygody urwisa” (z takim wdziękiem tworzonego wszak niegdyś przez powieści typu Pamiętnik psotnego chłopca) idą już znacznie dalej. Magiczne lekarstwo George’a – Roalda Dahla to opowieść o chłopcu, który próbuje pozbyć się niesympatycznej babci (notabene wydawca w opisie książki, chcąc nas zapewne przekonać o wyjątkowości autora, deklaruje, że pisał on książkę w niesprzątanej przez kilkanaście lat chacie i uwielbiał pająki). Tytuł innej książeczki – Radek Szkaradek. Robale! Davida Robertsa i Alana Macdonalda (wydawnictwo Papilon) mówi sam za siebie.

 

Na marginesie wspomnijmy o publikacjach poświęconych robakom i gadom (w ofercie popularnej sieci Empik znaleźć można przynajmniej 84 książki o dinozaurach, a np. o delfinach już tylko dwie), by dojść do tematów fizjologicznych poruszanych w książeczkach dla 3–6 letnich dzieci. Książeczki te reklamowane dla ich rzekomych walorów edukacyjnych (ciekawe, skąd dzieci wiedziały, jak załatwiać potrzeby fizjologiczne przez ciemne tysiąclecia, nie znające tego typu publikacji?!) epatują dosłownością, wręcz wulgarnością w mówieniu o fekaliach i wydalaniu.

 

Ekskrementy i rewolucja ‘68

Zaczyna się od „przyrodniczego” ujęcia tematu. Dzięki O małym krecie, który chciał wiedzieć, kto mu narobił na głowę Wernera Holzwartha i Kupie Nicoli Daviesa dzieci mają okazję poznać bogaty świat przyrody od trochę innej strony ucząc się poznawać zwierzęta po kształcie ich odchodów (tylko czy małym dzieciom z miasta, które coraz częściej nie kojarzą wypijanej codziennie szklanki mleka z rogatym zwierzęciem hodowlanym, potrzebna jest taka wiedza?!).

 

Później przez stosunkowo delikatne pod względem języka i ilustracji publikacje typu Ja już potrafię. O sukcesie na sedesie czy Nocnik nad nocnikami. Dziewczynka (autor Alona Frankel, Wydawnictwo Nisza), dochodzimy do hardcore gatunku. Mała Książka o Kupie Pernilli Stalfeld (Czarna Owca dawniej Jacek Santorski & Co.) oraz Kupa Kupa Kupa Alexa Schulmana i Emmy Adbåge (związane z Czarną Owcą wydawnictwo Czarna Owieczka) epatują dokładnymi opisami oraz rysunkami ludzkich ekskrementów, ich kształtów i rozmiarów.

 

Jaki cel może mieć tak dosłowne mówienie o rzeczach, które zawsze uznawano za wstydliwe i niegodne publicznego wyjawiania? Czemu ma służyć szczegółowe pisanie o zatwardzeniu, biegunkach, wizytach w toalecie etc? Rąbka tajemnicy uchyla sam wydawca, wychwalając brak wstydu, z jakim o sprawach związanych z ciałem mówią niekiedy dzieci, a także wspominając o egalitarnym aspekcie fizjologii zrównującej wszystkich ludzi, niezależnie od ich pozycji społecznej. Zza niewinnej trywialności wygląda więc program ideologiczny rewolucji roku 1968 – zanegowanie tradycyjnej, „opresyjnej” kultury, totalny egalitaryzm, sprowadzenie człowieka do statusu istoty czysto biologicznej. I jeszcze… czy nie wydaje się Państwu podejrzana chęć oswajania dzieci ze sferą fekalno‑analną, tak typowa dla środowisk homoseksualnych?

 

Zwłaszcza, że oto trafiamy na kolejny, skierowany do nieco starszych dzieci, wyrób oficyny Czarna Owieczka pod już nie tylko wulgarno‑kuriozalnym, ale wręcz obrzydliwym tytułem Doktor Proktor i proszek pierdzioszek, autorstwa niejakiego Jo Nesbo (swoją drogą ciekawe, że większość autorów książek tego typu to Skandynawowie), którego część akcji dzieje się w… systemie kanalizacyjnym Oslo.

 

Cui bono?

Analizując inne produkty wspomnianego wydawnictwa, dojdziemy do wniosku, że rewolucyjna propaganda skierowana do dzieci jest jego znakiem firmowym. To wszystko rodzina! Aleksandry Maxeiner, która według samego wydawcy ma dostarczyć młodemu czytelnikowi informacji o różnorodnych formach rodziny, np. o samotnych rodzicach, rodzinach patchworkowych, rodzinach jednopłciowych, w istocie oswaja dzieci z istnieniem rozmaitych związków z rodziną niemających nic wspólnego (wprowadzone tu skrajnie lewackie pojęcie rodziny patchworkowej oznacza grupę żyjącą na sposób trybalny w systemie rozmaitych, wielokrotnie się przenikających związków seksualno‑egzystencjalnych o różnym stopniu formalności).

 

Z kolei Lalka Williama to opowieść (dla dzieci od 3 lat) o chłopcu, który chciał mieć lalkę oraz jego „złym” ojcu, który uważał, że chłopak powinien bawić się zabawkami dla chłopców (dziwne, prawda?). Przypomina to nieco głośną jakiś czas temu homoseksualną propagandówkę Z Tango jest nas troje Justina Richardsona i Petera Parnella opowiadającą o dwóch pingwinich samcach z nowojorskiego ZOO, które wysiedziały wspólnie jajko i opiekowały się małym pingwiniątkiem, promowaną pośród dzieci przedszkolnych przez organizacje homoseksualne, z obecnym posłem „palikociarni” Robertem Biedroniem na czele.

 

Skoro już mowa o książkach otwarcie demoralizujących dzieci, nie można nie wspomnieć o Wielkiej księdze siusiaków (znowu Skandynawowie – Dan Höjer i Gunilla Kvarnström) i jej drugiej odsłonie prezentującej żeńskie narządy płciowe. Widząc takie publikacje na półkach, ręce muszą zacierać pedofile – chyba tylko oni, prócz skrajnych lewaków, zwolenników teorii wyzwolenia seksualnego Wilhelma Reicha, mogą być zadowoleni z przyspieszonej seksualizacji dzieci…

 

Fascynacja wampirami

O ile jeszcze ekstremalnie lewacka ideologia nie trafiła do mainstreamu literatury dziecięcej, to z pewnością są tam obecne już od co najmniej kilkunastu lat czarna magia i horror. Zainteresowanie tą pierwszą rozbudziła słynna seria powieści i nakręconych na jej podstawie filmów o Harrym Potterze. Jak widać, katoliccy wychowawcy słusznie przestrzegali przed laty przed powieściami J. K. Rowling, bo to właśnie rozkręcona przez media i biznes rozrywkowy „potteromania” sprawiła, że ręce młodych czytelników zaczęły masowo wyciągać się po rozmaite Straszne baśnie, Dekoracje na Halloween czy Podręczniki młodego czarodzieja.

 

Jednak samo zainteresowanie magią to nie wszystko. Dzięki kolejnej, sztucznie nakręconej modzie rehabilitacji uległa postać złej czarownicy. Setki tysięcy małych dziewczynek kupowały produkty z serii Witch (Wiedźma): książki, gadżety i czasopisma. Nic dziwnego, że dziś na porządku dziennym są przeznaczane już dla dzieci od 3 lat (!) książeczki takie jak Czarownice i wróżki. Naklej i poznaj (Firma Księgarska Jacek Olesiejuk) czy Czarownice. Szafa Czarownicy (Grafag). Są oczywiście także powieści dla nieco starszych dzieci: Nie zadzieraj z czarownicą Kaye Umansky (Amber) czy Łukasz i kostur czarownicy Piotra Patykiewicza (BIS).

 

Wszystko to przebija jednak wydawany przez W.A.B. i ponoć niezwykle popularny Wampirek (kilka przykładowych tytułów: Wampirek i Zagadkowa Trumna, Wampirek i Dziwny Pacjent, Wielka Miłość Wampirka, Wampirek na szkolnej wycieczce), cykl powieści autorstwa Angeli Sommer‑Bodenburg, którego akcja dzieje się częściowo na cmentarzu. Ania parsknęła śmiechem. Nagle Antoś zobaczył jej wampirze zęby, śnieżnobiałe i okropnie ostre czy naprawdę chcieliby Państwo, aby wasze ośmioletnie dzieci czytały książki epatujące takimi obrazami?

 

Tak się dziwnie składa, że również Niemka – Franziska Gehm jest autorką kolejnego wampirzego bestsellera wydawanego przez oficynę MAK Verlag i przeznaczonego dla dziewczynek. O treści cyklu Siostry wampirki niech mówią tytuły poszczególnych jego części: Pełnokrwiste przygody, Zabujana po kły, Przyjaciółki na krew i życie.

 

Narysuj sobie demona

Czy w tej sytuacji jest jeszcze w stanie zdziwić publikacja Mateusza Jagielskiego (Wydawnictwo Literat): Demony. Szkoła rysowania? Jest to – jak zapewnia wydawca – praktyczny samouczek rysowania demonów, zawierający przy każdym rysunku krótką historię pochodzenia danego demona. Gdyby komuś było mało demonów, może jeszcze nauczyć się jak rysować diabły, dzięki kolejnej książeczce tego samego wydawnictwa.

Co będą za kilka lat czytać dzieci, których ulubionymi bohaterami lektur są dziś wampiry i demony? Co będzie je poruszało, kiedy osiągną dorosłość? Wizje ćwiartowania zwłok, satanistyczne rytuały, ofiary z ludzi, mordercze orgie, a może kanibalizm? Jakimi będą ludźmi, kiedy osiągną wiek dojrzały i jak będzie wyglądał wówczas świat? Nie wiem, jak Państwo, ale ja boję się o tym myśleć…

 

* * *

 

Pomimo dynamicznego rozwoju mediów elektronicznych literatura wcale nie straciła swego fundamentalnego znaczenia dla formowania ludzkich postaw – wywierając wpływ na inne sztuki i formy przekazu nadal pozostaje, w nieco inny już sposób, intelektualną „bronią masowego rażenia”. Zwłaszcza więc obecnie, w czasach rewolucji kulturalnej prowadzonej przez skrajnie antychrześcijańską i radykalnie wrogą podstawowym zasadom naszej cywilizacji lewicową sektę, powinniśmy uważać na to, co sami czytamy i co czytają nasze dzieci, zwłaszcza te najmłodsze, najdelikatniejsze i najwrażliwsze.

 

Nie pozwólmy niszczyć delikatnych kwiatów ich duszy, nie dajmy zaśmiecać ich chłonnych umysłów. Wszelkie tytuły, nazwiska i nazwy wydawnictw zostały w powyższym tekście podane właśnie w takim celu – ku przestrodze.

 

 

Piotr Doerre

 

Tekst powyższy został opublikowany w nr. 25 magazynu „Polonia Christiana”.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 299 440 zł cel: 300 000 zł
100%
wybierz kwotę:
Wspieram