8 listopada 2013

Księża z Wenus

W artykule „Księża z księżyca” opisałem sylwetki byłych i obecnych księży, których styl bycia, poglądy lub ego sprawiają, że przecieramy oczy ze zdumienia. Jednym z niepokojących zachowań wśród duchownych jest ich bratanie się ze środowiskami homoseksualnymi, często bardzo wrogimi Kościołowi. Wygląda jednak na to, że istnieją kapłani, którzy z homoseksualizmu lub poparcia dlań uczynili główny punkt swoich duszpasterskich zainteresowań.

 

Co prawda w Polsce nie dochodzi jeszcze do takich sytuacji jak w krajach zachodnich, gdzie media powoli przestają się interesować skandalami pedofilskimi w Kościele. Do tej pory przedstawiano je w sposób sugerujący, iż każdy, kto założy na siebie sutannę stanowi zagrożenie dla czci dziecka. Ale przecież każdy temat musi się kiedyś znudzić. Walka z Kościołem i tradycyjną moralnością jednak trwa, zachodni dziennikarze próbują więc co jakiś czas wypuścić informację już nie o księdzu pedofilu, ale o księdzu homoseksualiście. W oczach widzów kanałów telewizyjnych to już nie skandal, nawet nie zgorszenie, ale ciekawostka, udowadniająca oczywiście, że homoseksualizm to norma, a opresyjny Kościół to totalitarna instytucja, w której stłamszeni mężczyźni nie mogą spełniać swoich marzeń i żyć w zgodzie z samymi sobą.

Wesprzyj nas już teraz!

Amerykańskie media w połowie roku 2012 żyły książką Hidden Voices (Ukryte głosy), reklamowaną jako Refleksje geja, księdza katolickiego. Książka została wydana anonimowo, pojawiły się więc głosy, że jest fałszywką. W czerwcu 2013 r. do autorstwa przyznał się ksiądz Gary Meier z St. Luis. Wyznanie to nie przeszkodziło mu w dalszym sprawowaniu posługi kapłańskiej, zadeklarował, że nie ma zamiaru odchodzić z pełnionej funkcji. Co ciekawe, ks. Meier przed „coming outem” zasłynął żywiołową krytyką nauki Kościoła dotyczącej grzeszności aktów homoseksualnych.

Dziś ksiądz Meier zajmuje się zagadnieniami psychologicznymi, choć psychologiem nie jest. Swoją działalność nazywa „konsultacjami życiowymi”. Na swojej stronie chwali się, że jako „licencjonowany pracownik socjalny” pomaga, doradza i wspiera w „złożonych problemach społecznych”. Twierdzi, że najlepsze wyniki w doradztwie osiąga, gdy uda mu się zintegrować wszystkie aspekty „osoby ludzkiej” a więc ciało, umysł i duszę. Pomaga „zrozumieć siebie ludziom LGBT”, oferuje kierownictwo duchowe ludziom różnych religii, leczy z uzależnień i … pomaga zrzucić zbędne kilogramy.

Kilka lat wcześniej amerykańskie media żyły historią księdza, który o swoim homoseksualizmie poinformował podczas… Mszy świętej. Stwierdził, że nie może zgodzić się z tym, by wierni głosowali w referendum przeciwko tzw. homomałżeństwom. W tamtym wypadku na decyzję biskupa diecezji Fresno nie trzeba było długo czekać: ks. Geoffrey Farrow został odsunięty od posługi kapłańskiej.

W Polsce tego typu rzeczy jeszcze się nie dzieją. Temat księży-homoseksualistów zaczyna się dopiero pojawiać w mediach, od dawna funkcjonuje tam natomiast temat homoseksualistów w Kościele. Istnieją liczne środowiska, nawet pisma posługujące się przymiotnikiem „katolickie”, próbujące za wszelką cenę przekonać resztę polskiego Kościoła, że homoseksualizm nie jest grzechem i powinien zostać zaakceptowany. Nie sposób w inny sposób odczytać publikacji miesięcznika „Znak”, który w kwietniu tego roku opublikował rozmowę anonsowaną jako wywiad z „anonimowym duszpasterzem środowisk homoseksualnych”. Rozmówca przyznał, że potrzebę organizacji tego typu duszpasterstwa poczuł po lekturze „Gazety Wyborczej”, donoszącej o braku wsparcia w Kościele dla osób homoseksualnych. Ksiądz stwierdził też, że „negatywna ocena homoseksualizmu nie ma mocnego uzasadnienia teologicznego”, a osoby „nieheteronormatywne” mają prawo do bliskości i ukazywania sobie takich samych uczuć, jak heteroseksualiści. W kolejnym numerze „Znaku” redakcja już na okładce zadaje czytelnikom pytanie: Czy rodzice mogą być tej samej płci?. Wpływ mądrości „anonimowego księdza” na redakcję miesięcznika okazuje się, jak widać, znaczący.

Trudno powiedzieć, czym były inspirowane tematy kwietniowego i majowego numeru pisma „Znak”, ale redaktorzy znali z całą pewnością blogowy wpis księdza Mieczysława Puzewicza, z lutego tego roku. Oto fragment wpisu byłego rzecznika prasowego lubelskiej kurii: Miałem taki sen, byłem w niebie. Pan Jezus zaprosił mnie do tradycyjnego obchodu po Włościach Niebieskich. I zobaczyłem. Najpierw była piękna sala z samymi kobietami. Były młodsze i starsze, całkiem szczupłe i nie całkiem szczupłe, z jasnymi włosami i brunetki. Kim są? – zgadywałem. A Pan Jezus, który nadal umie czytać w ludzkich myślach, bez wahania wyjaśnił: „To lesbijki. Moje siostry lesbijki”. W drugiej sali, nie wiedzieć czemu różowej, byli z kolei sami mężczyźni, nastoletni i posiwiali, łysi i rozczochrani z bujnymi fryzurami. Już się domyślałem, ale Pan Jezus mnie uprzedził: „Tak, dobrze myślisz, to moi bracia geje!”. Po reakcji internautów doszło do spotkania księdza Puzewicza z biskupem Budzikiem. Wpis zniknął z bloga, a jego autor wydał oświadczenie, w którym zaznaczył, że nie miał zamiaru pochwalać homoseksualizmu, ale – jak dodał – chodziło mu o to, że wszyscy mają prawo do zbawienia, również osoby określane mianem LGBT. Ksiądz podkreślił, że wciąż uważa, że akty homoseksualne są grzechem.

Jednym z najbardziej mężnie walczących z homoherezją w Kościele kapłanów, jest ks. Dariusz Oko, pracownik naukowy Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie. Szerszej publiczności stał się znany niedawno, po opublikowaniu cytowanego na całym świecie tekstu „Z papieżem przeciw homoherezji”. Jednak walkę z tym zjawiskiem podjął dużo wcześniej. Już w roku 2005 opublikował dziesięć argumentów przeciwko akceptacji homoseksualizmu. Został wtedy zaatakowany nie tylko przez środowiska homoseksualne, ale również przez brata w kapłaństwie, jezuitę ks. Jacka Prusaka. Ksiądz Prusak, psycholog, terapeuta i publicysta „Tygodnika Powszechnego” kpił z „wiedzy objawionej księdza Oko, sprzecznej rzekomo z psychologią i psychiatrią, zarzucił mu naruszenie godności homoseksualistów i nieznajomość elementarnych zasad logiki. Ksiądz Oko mówił wówczas, że nie zna żadnego innego przypadku tak brutalnego ataku księdza na księdza.

Minęło osiem lat. Ksiądz Prusak wielokrotnie zdążył już wypowiedzieć się na temat homoseksualizmu, często polemizując z osobami, które ośmieliły się wskazać na to, że Kościół ma problem z homolobby. Ostatnio przeszedł jednak samego siebie. Udzielił wywiadu tygodnikowi „Wprost”, którego nie można przecież posądzić o specjalny szacunek do Kościoła. Ksiądz Prusak mówił m.in., że homoseksualizm nie jest chorobą, tak jakby to kogokolwiek interesowało. Nie powiedział natomiast, że akty homoseksualne są grzechem, a to jest przecież – niestety – przedmiotem trwającej dziś debaty. Co więcej, stwierdził, że 25 procent amerykańskich księży to homoseksualiści, i zaznaczył, że wątpi, by w Polsce było inaczej. Nie powiedział jednak, w jaki sposób naukowcy z USA mieli odkryć homoseksualizm u jednej czwartej tamtejszy kapłanów.

W rozmowie z „Wprost” pada wiele zaskakujących stwierdzeń. Ks. Prusak twierdzi, że księża homoseksualiści boją się, że zostaną wyrzuceni z seminarium, więc tłumią swoje skłonności, a tłumiona seksualność prędzej czy później musi wybuchnąć. A skłonności heteroseksualne nie muszą wybuchnąć? Celibat już nie obowiązuje? Obowiązuje, ale ksiądz heteroseksualny ma łatwiej, bo… otoczenie go nie potępi, ale przybędzie z pomocą. A ksiądz homoseksualista od razu wzbudzi zgorszenie. Ksiądz nie zaprzecza również tezie postawionej przez dziennikarza, że w seminarium spotka kleryka „homofobia”. Nie zaprzecza również jednak tezie o istnieniu homolobby w Kościele. Nazywa je jednak… samoobroną!

Ksiądz Prusak z dystansem mówi również o decyzji Watykanu, w której zakazano przyjmowania osób o skłonnościach homoseksualnych do seminariów duchownych. Choć przyznaje, że przytłaczająca większość ofiar molestowania przez duchownych to chłopcy, sprawców tych haniebnych czynów nie nazywa pedofilami, chodzi wszak o dorastających chłopców w wieku 15-19 lat. Dla księdza Prusaka nie są to jednak także homoseksualiści, a więc mężczyźni odczuwający pożądanie wobec własnej płci. Współczesna nauka, którą zdaje się on cenić ponad wszystko, ma bowiem nazywać to zjawisko efebofilią. Czy wprowadzenie tego terminu nie ma na celu bagatelizacji problemu i dezorientacji opinii publicznej, poprzez ignorowanie niewątpliwego związku problemu pedofilii w Kościele z homoseksualizmem?

 

Zjawisko homoherezji zaczyna w Polsce powoli przybierać formę (bo – na szczęście – jeszcze nie skalę) podobną do tej, w jakiej problem ten istnieje na Zachodzie, przede wszystkim we wspólnotach protestanckich, ale również w Kościele. Sytuacja nie jest jeszcze tak dramatyczna jak we wspomnianym przypadku z USA, gdzie ksiądz postanowił zostać terapeutą od wszystkiego, ale już dziś warto zwrócić uwagę na słowa dyplomowanego psychologa, księdza Jacka Prusaka, który księdzem jest w konfesjonale, a w gabinecie terapeutycznym jest terapeutą.

Krystian Kratiuk

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij