„Kultura masowa przekazuje swoje – coraz bardziej dewiacyjne – treści z całkowitym pominięciem śmierci. Po prostu celebryci unieważnili śmierć. Nowe suplementy, techniki relaksacyjne, fitness mają odgonić od nas nieuchronność końca. Gwiazdy masowej świadomości nie starzeją się ani nie umierają, ot, po prostu w pewnym momencie gdzieś znikają, w jakimś tartarze niebycia. Śmierć jest wypierana przez o wiele atrakcyjniejsze treści – przesłanie jest proste: bawmy się, używajmy, wszak nic nas nie ogranicza, a jeśli nawet coś się temu sprzeciwia, to unieważnijmy to wraz z tradycją, kulturą wyższą i etyką”, pisze na łamach tygodnika „Niedziela” Witold Gadowski.
Publicysta zwraca uwagę, że z jednej strony mamy do czynienia z ekwilibrystyką lingwistyczną np. ruchu aborcyjnego, który zamordowanie dziecka w łonie matki nazywa zabiegiem, a samą śmierć dziecka „wyborem”, a z drugiej mordercami nazywa się ludzi spożywających mięso bądź zwolenników kary śmierci. Co innego eutanazja – to nie jest morderstwo… To nie jest nawet śmierć, tylko „szczęśliwe i taktowne zniknięcie”.
„Bogaci ludzie szaleją, hołdując ideologii homo deus grafomana Yuvala Harariego, wymieniając sobie coraz to nowe zużyte części biologiczne swych ciał, ale przecież po przeżyciu najbardziej nawet wydłużonego żywota i tak przestają oddychać. Zamrażają się, inwestują w przyszłe istnienie – nawet jeśli będzie to możliwe, to jaki będzie sens odhibernowywania się w zupełnie nowej rzeczywistości?”, pyta ekspert programu „Prawy Prosty PLUS” na antenie PCh24 TV.
Wesprzyj nas już teraz!
„Kultura współczesności radzi sobie – na coraz bardziej infantylnym intelektualnie poziomie – z rozmaitymi problemami egzystencji. Księży zastępują psychoterapeuci, coachowie i guru coraz bardziej prymitywnych kultów, jednak problemu finału ludzkiej egzystencji nie potrafią spłaszczyć i wykorzystać w marketingu prymitywnych namiastek idei. zatem śmierć została po prostu unieważniona, wyeliminowana z kręgu modnych dociekań. Na razie ukrywa się więc wstydliwie za kurtyną modnych szaleństw, a ludzie rozpaczliwie zatrzymują mijający czas. Współczesność nie pracuje nad docenieniem każdego sezonu życia i zżyciem się z jego końcem jako naturalnością i nadzieją na wiele więcej. Współczesność panicznie boi się śmierci… bo wie, że umrze”, podsumowuje Witold Gadowski.
Źródło: tygodnik „Niedziela”
TG