Na łamach „Krytyki Politycznej” opublikowany został 9 września tekst pt. „Wolność religijna jest tyranią. Kiedy ją zgilotynujemy?”. Proponuje się w nim wprowadzenie w Polsce rozwiązań politycznych znanych z systemów totalitarnych, likwidację jednego z uznanych na arenie międzynarodowej praw człowieka, a wszystko to w okrasie graficznej, która sugeruje afirmację ludobójstwa. Autorem jest Tomasz Kozak, wykładowca akademicki jednej z największych polskich uczelni. Warto bliżej przyjrzeć się tej publikacji.
Tekst „Wolność religijna jest tyranią. Kiedy ją zgilotynujemy?” wpisuje się w obecną na marginesach polskojęzycznej lewicy debatę o zakazie działalności Kościoła katolickiego. Kiedyś internetową „burzę” wywołał w tym kontekście Jan Hartman, zadając na Twitterze pytanie, czy „w wolnej Polsce” Kościół katolicki „będzie legalny”. Tomasz Kozak na łamach „Krytyki Politycznej” pytań nie zadaje, stawia za to konkretne postulaty wprowadzenia de facto totalitarnej kontroli instytucji religijnych i przekształcenia ich w instrument umacniania ateistycznej demokracji.
Można sądzić, że Tomasz Kozak nie traktuje swojego czytelnika zbyt poważnie. Znaczna część tekstu oparta jest na uproszczeniach tak absurdalnych, że można mieć wrażenie obcowania z groteską raczej niźli z jakąś faktyczną refleksją polityczną. Granicząca z manipulacją barbaryzacja intelektualna dokonuje się tu na wielu poziomach. Przykładowo autor w jednym szeregu stawia ze sobą wypadek pielgrzymów do Medjugorie z atakiem na Salmana Rushdiego, próbując wytworzyć w czytelniku wrażenie, jakoby oba te wydarzenia miały ze sobą jakiś związek w postaci swojego zakorzenienia w fenomenie religijnym. Innym razem próbuje przekonać, jakoby idea „wolności religijnej” „wkroczyła na scenę dziejów pod koniec XVIII wieku jako idea oświeceniowa, w założeniu chroniąca innowierców przed prześladowaniami ze strony dominującej w danym kraju religii państwowej”. To oczywiście półprawda; ale gdyby Autor miał odwołać się do politycznej myśli starożytnej albo do polskiej refleksji XVI, XVII i XVIII wiecznej straciłby punkt wyjścia, czyniąc swoje dalsze rozważania bezprzedmiotowymi. Ponadto artykuł roi się od inwektyw dość rynsztokowego poziomu, niestrawnych, jak sądzę, dla jakiegokolwiek krytycznie myślącego odbiorcy.
Wesprzyj nas już teraz!
To wszystko czyni ewentualną polemiką z tekstem Tomasza Kozaka próżną. Mimo wszystko warto na jego tekst zwrócić uwagę, a to z trzech przyczyn.
Pierwszą z nich jest jest sam kształt propozycji zmian politycznych, którą prezentuje Autor. Chciałby, aby państwo odeszło od uznawania wolności religijnej. Proponuje wprowadzenie rejestru „przekonań najbardziej niebezpiecznych – dlatego zakazanych” oraz „konstytucyjnego zakazu działalności partii politycznych, które odwołują się do metod totalitaryzmów wyznaniowych”. Zdaje się, że chodzi mu o partie postulujące „kodyfikację prawa pod dyktando religijnych” nauk społecznych. Chciałby też Tomasz Kozak zniesienia „rozdziału Kościoła od państwa” tak, by organizacje religijne były „ściśle kontrolowane”, a ich funkcjonariusze „związani przysięgą na wierność demokracji”. Mieliby być oni ponadto „wybierani w wolnych wyborach parafialnych”, zyskując wszelako bierne prawo wyborcze dopiero po „weryfikacji psychologicznej oraz pomyślnie zdanym egzaminie z ogólnej historii etyki, praw człowieka i konstytucjonalizmu”.
Wreszcie należałoby, jak sądzi, „zlikwidować seminaria”, zastąpione „szkołami dla religioznawców i terapeutów, świadczących synkretyczne usługi duchowe dla ludności”. W pewnym sensie wręcz zabawne jest postulowanie przez Autora likwidacji zasady wolności religijnej przy jednoczesnym pragnieniu objęcia „funkcjonariuszy” religijnych egzaminem „z ogólnej historii etyki, praw człowieka i konstytucjonalizmu”. Samozwańczy „marksista” – bo takim mianem podpisał się Autor artykułu – pomija fakt zakorzenienia zasady wolności religijnej zarówno w polskiej konstytucji, jak i w najpewniej więcej znaczących dla internacjonałów dokumentach prawa międzynarodowego.
Realizacja wizji Tomasza Kozaka wiązałaby się koniecznie z likwidacją nie tyle wolności religijnej, co wolności słowa w ogóle. Byłby to w praktyce totalitaryzm. W połączeniu z pojawiającymi się w tekście dość pozytywnymi wypowiedzi na temat ideologii komunistycznej każe to poważnie zastanowić się nad tym, czy tekst Autora nie narusza polskiego prawa.
Drugą przyczyną jest gra obrazem, którą proponuje czytelnikowi Autor lub wydawca tekstu. Artykuł w tytule nawiązuje przecież do ludobójstwa podczas rewolucji francuskiej. Kończy się cytatem z de Sade’a, brzmiącym: „O, którzy trzymacie kosy w ręku, zadajcie ostatni cios drzewu zabobonu; nie zadowalajcie się obcinaniem wyrosłych z niego gałęzi: wykorzeńcie do szczętu roślinę, której płody taką niosą zarazę”. W taki ramy ujęty tekst został opatrzony fotografiami fragmentów cyklu obrazów Martyrologium Romanum autorstwa Karola de Prevota znajdujących się w Bazylice Katedralnej w Sandomierzu. Cykl pokazuje męczeństwo pierwszych chrześcijan. Główna fotografia, związana ściśle z tytułem mówiącym o ludobójstwie z użyciem gilotyny, prezentuje pomordowanych księży z odciętymi głowami. W artykule zaprezentowano z kolei przykłady tortur oraz mordów na chrześcijanach. Czy można to zestawienie interpretować inaczej, niż niewerbalną afirmację ludobójstwa na duchownych? Wątpliwe, co odsyła nas znowu do konkluzji poprzedniego akapitu.
Po trzecie wreszcie zainteresować się tym artykułem każe funkcja społeczna, jaką pełni Tomasz Kozak. Jest adiunktem w Instytucie Sztuk Pięknych Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Tak podpisany jest też w notce biograficznej pod tekstem. Mamy zatem do czynienia z sytuacją, w której pracownik naukowy odpowiedzialny za kształcenie młodzieży publikuje artykuł o opisanych wyżej cechach. Barbaryzacja poglądów kadr części polskich uczelni jest faktem od lat, ale przyznać trzeba, że to, co uczynił Tomasz Kozak, jest jednak jakimś novum. Zastanawiam się, czy jakikolwiek europejski uniwersytet mógłby ze spokojem patrzeć, jak jego reprezentant publikuje artykuł, w którym podważa konstytucyjny porządek państwowy, sprzeciwia się uznanym elementom prawa międzynarodowego, sugeruje wprowadzenie w Polsce rozwiązań znanych z systemów totalitarnych, wypowiada się ciepło o komunizmie – a wszystko to w graficznej okrasie sugerującej afirmację ludobójstwa.
Artykułowi Tomasza Kozaka, przy całej jego wulgarności, warto bliżej się przyjrzeć – i wyciągnąć wnioski. W portalu PCh24.pl od lat ostrzegamy, że tego rodzaju totalitarne w swojej naturze tendencje są obecne w środowisku lewicowym. Rzadko kiedy objawia się to tak namacalnie, jak w przypadku omawianego tekstu; ale też rzadko który autor nie kryje się też dziś ze swoją fascynacją marksizmem czy zgoła komunizmem. Myliłby się kto wynurzenia Kozaka traktowałby tylko jako oderwane od rzeczywistości rojenia i z tego względu wręcz niegroźne; przecież historia trzech ostatnich stuleciu pokazuje, że ateistyczna ideologia, którą zdaje się reprezentować Autor, w sprzyjających sobie okolicznościach prowadzić może do rzeczywistych zbrodni. Zbrodni, które Tomasz Kozak poprzez grę słowem i obrazem przywołuje, jakby chciał zasugerować, że to się znowu powtórzy. Jest rolą dziennikarzy zwracać na takie pomysły uwagę, rolą państwa polskiego adekwatnie na nie reagować.
Paweł Chmielewski