14 marca amerykański rząd ogłosił, że zamierza zrezygnować z kontroli technicznej Internetowej Korporacji ds. Nadawania Nazw i Numerów (ICANN). Internet nie będzie jednak wolny. Waszyngton chce, by kontrolę powierzyć międzynarodowej organizacji.
Zadania ICANN w tym zakresie przejęliby przedstawiciele państw, inwestorów i innych zainteresowanych stron. Do tej pory departament handlu posiada bazę danych nazw takich domen jak com. i net., a także odpowiadających im adresów numerycznych nadanych przez ICANN. Internetowa Korporacja ds. Nadawania Nazw i Numerów jest organizacją non profit powołaną przez duże amerykańskie spółki. To ona kontrolowała wpisy powielane na serwerach DNS.
Wesprzyj nas już teraz!
Asystent sekretarza handlu – Lawrence Strickling – ogłosił, że trwają przygotowania do spotkania przedstawicieli rządu z szefostwem ICANN w celu ustalenia formalnych zasad „procesu transformacji Internetu”. Szef ICANN Fadi Chehadé poinformował, że Waszyngton ostatecznie zrezygnuje z kontroli technicznej sieci do września 2015 r. Wtedy też wygasa umowa zawarta między przedstawicielami departamentu handlu a zarządem spółki.
Mimo szumnie zapowiadanych „historycznych zmian” zmierzających rzekomo do uczynienia Internetu bardziej otwartym, internauci nie mają powodów do radości. Kontrola – zgodnie z życzeniem rządów Chin, Rosji, Indii i innych państw – zostanie najprawdopodobniej oddelegowana do oenzetowskiego Międzynarodowego Związku Telekomunikacyjnego (ITU).
Zabiegi ITU o przejęcie kontroli nad siecią trwają od wielu lat. Jeszcze w 2012 r. media donosiły, że Stany Zjednoczone nie zgodzą się na takie zmiany. Międzynarodowy Związek Telekomunikacyjny chciałby pobierać dodatkowe opłaty za przesyłanie danych między sieciami teleinformatycznymi, wykreślając z rejestru mógłby usuwać strony niewygodne dla władz.
Źródło: businessinsider.com, canadfreepress.com, AS.