Kilka godzin po wtorkowym ataku w prowincji Idlib w Syrii, gdzie użyto broni chemicznej, przedstawiciel syryjskiej władzy w ONZ przekonywał, że za użycie broni masowego rażenia odpowiada Izrael. Tel Awiw miał dostarczyć broń chemiczną dzihadystom z Frontu al-Nusra. Tymczasem prezydent USA zapowiedział, że przekroczono „wiele czerwonych linii” i Ameryka będzie musiała na to zareagować.
Przemawiając podczas sesji Komisji Rozbrojeniowej delegat syryjski dr Baszar Dżaffari podkreślał, że oskarżenia kierowane pod adresem Damaszku „nie znajdują żadnego uzasadnienia, ponieważ Syria od dawna jest stroną konwencji o zakazie stosowania broni chemicznej (CWC)”.
Wesprzyj nas już teraz!
– Jak na ironię wysiłki Syrii na rzecz usunięcia broni masowego rażenia z obszaru Bliskiego Wschodu zostały zablokowane przez inne państwa, zdeterminowane zachować izraelską broń jądrową, chemiczną i biologiczną – mówił.
Syryjski delegat oskarżył także Francję o współpracę z Izraelem w zakresie rozwijania przez dziesięciolecia broni nuklearnej i uzbrajanie grup terrorystycznych w broń toksyczną. Dżaffari powołując się na nieokreślony „raport międzynarodowy” oskarżył Izrael o „używanie broni chemicznej i biologicznej wielokrotnie przeciwko ludności cywilnej w Syrii, Libanie i Palestynie”.
ONZ zarzuca rządowi syryjskiemu użycie broni chemicznej w Ghouta, niedaleko Damaszku w roku 2013. Zginęło wówczas blisko 1,5 tys. osób. Wojska syryjskie – wedle Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW) – użyły broni chemicznej także w atakach w 2014 i 2015 roku.
OPCW poinformowała, że obecnie jest „w trakcie gromadzenia i analizy informacji ze wszystkich dostępnych źródeł” o ataku w Khan Sheikhoun, w prowincji Idlib, gdzie w wyniku nalotu zginęło kilkadziesiąt osób – w tym dzieci – a kilkaset jest rannych.
Damaszek „kategorycznie” odrzuca oskarżenia. Rząd Baszszara al-Asada stwierdził za pośrednictwem agencji informacyjnej SANA, że grupy terrorystyczne i ich zachodni zwolennicy oraz media stowarzyszone rozpowszechniają „jak zwykle fałszywe oskarżenia” przeciwko syryjskiemu wojsku.
Stany Zjednoczone i inne rządy na całym świecie zdecydowanie potępiły ostatni atak chemiczny w Syrii. Już wcześniej prezydent USA Barack Obama oświadczył, że użycie broni chemicznej w konflikcie z Syrią będzie przekroczeniem „czerwonej linii”, grożąc interwencją. W odpowiedzi na ostatni atak prezydent Trump ostrzegł, że „naruszono już wiele czerwonych linii”.
– Te haniebne działania reżimu Baszszara al-Asada są konsekwencją słabości i niezdecydowania poprzedniej administracji – stwierdził amerykański przywódca. – Prezydent Obama zapowiedział w roku 2012, że ustanowił „czerwoną linię” przeciwko wykorzystaniu broni chemicznej, a następnie nie zrobił nic – kontynuował prezydent Donald Trump.
– Biorę teraz tę odpowiedzialność na siebie i będę dumnie się z niej wywiązywał. Mówię wam to. Teraz to ja jestem odpowiedzialny za reakcję – deklarował Trump, który jednak nie powiedział co zamierza zrobić.
Stwierdził jedynie, że „administracja Obamy dawno temu miała okazję rozwiązać ten kryzys, kiedy po raz pierwszy przekroczono czerwoną linię”. Amerykański prezydent dodał ponadto, że również w innych częściach świata Obama nie wziął odpowiedzialności za przekroczenie „czerwonej linii”.
Rosja i Iran bronią syryjskiego sojusznika, sugerując, że uderzono w skład broni chemicznej organizacji rebelianckich, której miała dostarczać m.in. turecka islamska Fundacja Pomocy Praw Człowieka (IHH). Jej medycy niosą pomoc ludności cywilnej w Syrii. W związku z tymi oskarżeniami Turcja po raz kolejny znalazła się w trudnej sytuacji w relacjach z Rosją – zaznaczył Osman Atalay, członek zarządu islamskiej Fundacji Pomocy Praw Człowieka, bardzo aktywnej na obszarach kontrolowanych przez rebeliantów.
Organizacja ta wielokrotnie była oskarżana o ukrywanie broni wśród materiałów ratunkowych przeznaczonych dla rebeliantów, w tym dla Jabhat al-Nusra, połączonej z Al-Kaidą najsilniejszej grupy w Idlib. Atalay, który odrzucił roszczenia jako „czarną propagandę” w rozmowie telefonicznej z portalem al-monitor.com powiedział: Cel ataków chemicznych jest jasny. Rosja i reżim chcą zrobić w Idlib to, co zrobili z Aleppo: zmiażdżyć, opróżnić. Tym razem nie będzie tak łatwo.
Źródło: cnsnews.com, al.-monitor.com
AS