19 października 2022

Kto zamordował księdza Jerzego Popiełuszkę?

(FOT.Anatol Chomicz/FORUM)

Dygnitarze III RP nigdy nie chcieli do końca wyjaśnić wszystkich wątków związanych z tragiczną śmiercią ks. Jerzego. Przypomnę tylko dramatyczne okoliczności zaistniałe wokół prób podejmowanych przez prokuratora Andrzeja Witkowskiego, któremu dwukrotnie niemalże w przededniu skierowania do sądu aktów oskarżenia w tej sprawie odbierano śledztwo – mówi Tadeusz Płużański, prezes Fundacji „Łączka”.

 

Czym była i kogo rekrutowała do swoich szeregów Samodzielna Grupa „D” IV Departamentu MSW, zwana również „Komandem Śmierci”?

Wesprzyj nas już teraz!

Była to zbrodnicza jednostka komunistyczna, zatrudniająca największych przestępców i drani „czerwonego reżimu”, w dodatku współpracująca z KGB. Jej głównym zadaniem było mordowanie i represjonowanie „wywrotowych” Polaków, stanowiących zagrożenie dla ówczesnej władzy oraz zniszczenie Kościoła Katolickiego w Polsce.

Ludzie wchodzący w skład „Komanda Śmierci” nie mieli żadnym zahamowań przed „finezyjnym” torturowaniem i mordowaniem swoich ofiar. Co gorsza, nigdy nie widzieli niczego złego w swoim działaniu ani też nie czuli żadnej skruchy.

Trzeba również dodać, że mimo podkreślenia w nazwie „samodzielności” całej tej bandy zbrodniarzy, w rzeczywistości sterowali nią ludzie z najwyższych szczebli komunistycznej władzy. Przykładem jest przebieg procesu toruńskiego, kiedy to „czerwoni włodarze” zrzucili pełnię winy na towarzyszy Piotrowskiego, Pękalę, Chmielewskiego i Pietruszkę, sugerując że działali oni na własną rękę.

Nie jest jednak tajemnicą, że o ich działaniach wiedzieli: Wojciech Jaruzelski, Czesław Kiszczak i Władysław Ciastoń. Powiem więcej – towarzysze generałowie nigdy nie staliby się przywódcami komunistycznej dyktatury, gdyby takie sprawy były poza ich zasięgiem.

Oczywiście, świetnie zdawali oni sobie sprawę z tego, co się dzieje w PRL i z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że to właśnie oni inspirowali swoich podwładnych z Grupy „D” do dokonywania zbrodni.

 

Najsłynniejszą z nich było zamordowanie w wyjątkowo barbarzyński sposób księdza Jerzego Popiełuszki…

To prawda. Pomimo upływu 38 lat od tej tragedii, nadal nie znamy okoliczności śmierci błogosławionego męczennika. Mimo oficjalnego „wyjaśnienia” sprawy podczas procesu toruńskiego, przez lata namnożyło się wiele wątpliwości w związku z tą sprawą.

Pierwsza z nich dotyczy daty zgonu ks. Jerzego Popiełuszki. Zdaniem prokuratora Andrzeja Witkowskiego, któremu dwukrotnie w tzw. wolnej Polsce odbierano śledztwo w sprawie śmierci kapelana „Solidarności”, nie został on zamordowany 19 października 1984 roku, tylko kilka dni później, a w mordzie uczestniczyli oficerowie GRU.

Już samo ciało zabitego, odnalezione 30 października 1984 roku, to najtragiczniejszy dowód, że dla prześladujących go komunistów nie był człowiekiem, tylko jakby rzeczą, jakimś workiem, który można z przywiązanymi kamieniami utopić.

Oczywiście, skazani w procesie toruńskim nie byli bez winy. Przez lata zajmowali się oni niszczeniem Kościoła, represjonowaniem duchownych i organizowaniem brutalnych zbrodni przeciwko Polakom, które propaganda komunistyczna przedstawiała jako działanie „nieznanych sprawców”. Nie zmienia to jednak faktu, że sterowali nimi towarzysze generałowie: Jaruzelski, Kiszczak i Ciastoń.

 

Do wymienionych przez Pana nazwisk dopisałbym jeszcze jednego „zasłużonego towarzysza”, czyli Jerzego Urbana – człowieka odpowiedzialnego za zapewnienie „parasola ochronnego” komunistycznym zbrodniarzom. Kiedy przypomni się jego podłe zabiegi propagandowe, szkalujące ofiary komunistycznych morderców, łzy same napływają do oczu…

Od zawsze powtarzam, że rozliczenie zbrodni komunistycznych nie może ograniczać się tylko do ich bezpośrednich wykonawców, ponieważ wówczas pomijana jest cała reszta.

Zbrodnie komunistyczne to bestialstwa całego aparatu PRL z Jaruzelskim, Kiszczakiem i Urbanem na czele. Ten ostatni do dzisiaj maskuje i zaprzecza wszystkim faktom w sprawie mordu ks. Popiełuszki oraz chroni oprawców sugerując, że kapłan sam jest sobie winien, ponieważ się „prosił” o to, co go spotkało.

Już niedługo Jerzym Urbanem zajmie się Społeczny Trybunał Narodowy. Mam nadzieję, że przyczyni się to – jeszcze w życiu doczesnym – do osądzenia i przykładnego ukarania tego zbrodniarza komunistycznego przez wymiar sprawiedliwości Rzeczpospolitej. Zabijać można bowiem na różne sposoby – przez bestialskie tortury, strzał w tył głowy, ale także wyrok sądowy czy zbrodniczą propagandę, jak robił to Jerzy Urban.

 

Jaki był cel całej urbanowskiej propagandy wymierzonej przeciwko ks. Popiełuszce jeszcze przed jego zamordowaniem?

Podstawowym celem było zastraszenie, a ostatecznym – likwidacja Kościoła Katolickiego, który komuniści uważali za jednego ze swoich największych wrogów i wszelkimi możliwymi sposobami próbowali zniszczyć. Dlatego właśnie przez lata prowadzono akcje szkalujące duchownych, m.in. księdza Jerzego.

Propaganda wymierzona w Kościół miała uderzyć także w wiernych. Komuniści uważali, że dzięki zastraszaniu i mordowaniu kapłanów uda im się osłabić wiarę i postawy patriotyczne Polaków. Jakże bardzo się mylili.

 

Dlaczego zamordowanie ks. Jerzego Popiełuszki jest dzisiaj przez wielu nazywane „zbrodnią założycielską III RP”?

Ponieważ jest to zbrodnia de facto nieosądzona. Mimo wyroków, jakie zapadły podczas procesu toruńskiego, Piotrowski i reszta morderców szybko wyszli na wolność dzięki amnestii, a potem robili kariery w „wolnej Polsce”.

Po drugie, o czym już wcześniej wspominałem: zamordowanie ks. Jerzego przez lata nazywano „prywatną inicjatywą” oficerów Grupy „D”. Dopiero kilkanaście lat po procesie toruńskim zaczęto mówić o zbrodni komunistycznej.

Po trzecie, mocodawcy morderców księdza Popiełuszki nigdy nie odpowiedzieli za swoje zbrodnie, z wyjątkiem kilku symbolicznych wyroków.

W końcu wreszcie: dygnitarze III RP nigdy nie chcieli wyjaśnić wszystkich okoliczności związanych z tragiczną śmiercią ks. Jerzego. Przypomnę tylko dramatyczne próby podejmowane przez prokuratora Andrzeja Witkowskiego, któremu dwukrotnie, niemalże w przededniu skierowania do sądu aktów oskarżenia w tej sprawie, odbierano śledztwo. A prokurator Witkowski był na tropie rzeczy fundamentalnej – na drodze do stwierdzenia tego, że za śmiercią kapelana „Solidarności” stoi związek przestępczy o charakterze zbrojnym, z towarzyszami Jaruzelskim i Kiszczakiem na czele. I to właśnie ci czerwoni dyktatorzy powinni w pierwszej kolejności odpowiadać za tę oraz inne zbrodnie PRL.

Dopóki sprawa zabójstwa księdza Jerzego Popiełuszki nie zostanie rozwikłana, dopóty nie będziemy mogli mówić o normalnym, niepodległym państwie polskim, a tylko o PRL-bis. Dopóki nie zostanie zatrzymana przyklepana przy okrągłym stole abolicja dla komunistycznych zbrodniarzy, obowiązująca po dzień dzisiejszy, dopóty męczeńska śmierć ks. Jerzego pozostanie skazą na naszej narodowej tożsamości.

 

Aktualnie sprawę śmierci ks. Popiełuszki prowadzi prokurator Mieczysław Góra z bydgoskiej delegatury IPN. Czy Pana zdaniem, tym razem sprawa zostanie doprowadzona do końca?

Jeśli nadal nie będzie ku temu woli politycznej, to moim zdaniem, zostanie zakończona tak jak w przypadku śledztwa prokuratora Witkowskiego. Widać wyraźnie, że w Polsce wciąż są potężne siły, które mogą zablokować każdą walkę o prawdę.

Z drugiej strony, to istne kuriozum, że w roku 2017, po tylu latach ciężkiej pracy Andrzeja Witkowskiego, zostaje wyznaczony nowy prokurator do tej sprawy. Musi on wertować kilometry akt. Nie podważam oczywiście pracy i zaangażowania prokuratora Góry – uważam, że jest on świetnym specjalistą i na pewno zrobi wszystko, abyśmy dowiedzieli się, co takiego stało się w październiku 1984 roku. Nie zmienia to jednak faktu, że nasuwa się pytanie: dlaczego sprawy nie oddano po raz trzeci prokuratorowi Witkowskiemu, który już dwukrotnie był bliski jej zamknięcia?

Wygląda to na celowe utrudnianie, żeby nie powiedzieć – tuszowanie śmierci ks. Jerzego: „niech sprawcy i świadkowie umrą, żeby całą sprawę pozostawić do osądzenia historykom”. Nie! Nie tędy droga!

Trzymajmy kciuki za prokuratora Górę, ale powtórzę: nie tak to wszystko powinno wyglądać!

 

Ksiądz Jerzy nie był ostatnim duchownym zamordowanym przez komunistów. W styczniu 1989 roku, gdy w najlepsze trwały obrady okrągłego stołu, czerwony reżim zabił ks. Stanisława Suchowolca i ks. Stefana Niedzielaka. Z kolei w lipcu 1989 roku, już po „wolnych wyborach” z 4 czerwca, zakatowano ks. Sylwestra Zycha. Dlaczego?

Ponieważ komuniści nigdy nie wybaczali, również kapłanom. Wszyscy trzej księża zamordowani w 1989 roku byli niezłomni duchownymi i walczyli o wolną, katolicką ojczyznę.

Ksiądz Niedzielak został zamordowany za działalność w AK, wspieranie WiN-u i mówienie prawdy o pomordowanych przez komunistyczny reżim.

Ksiądz Suchowolec zginął, ponieważ odprawiał Msze Święte za ojczyznę.

Ksiądz Zych był kolejnym patriotą i antykomunistą z krwi i kości, dlatego „należało” go zgładzić.

Żadna z tych spraw nigdy nie została wyjaśniona, ale wierzę, że w końcu uda się to zmienić i postawić przed sądem wszystkim mocodawców i „nieznanych sprawców”. Na takie rzeczy nigdy nie jest za późno, ponieważ jest to obowiązek państwa polskiego.

 

Dziękuję za rozmowę.

Tomasz D. Kolanek

 

Rozmowa została przeprowadzona i opublikowana na portalu PCh24.pl 19 października 2017 roku.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij