3 września 2021

Ku nowemu konklawe. Jak papież Franciszek liberalizuje Kolegium Kardynalskie

Papież Franciszek uczynił z Kolegium Kardynalskiego instrument kształtowania Kościoła przyszłości na skalę niespotykaną w czasach najnowszych. Robi wszystko, co w jego mocy, by nie dopuścić do zyskania przewag na przyszłym konklawe przez choćby umiarkowanie konserwatywne środowisko. Liberałowie zyskują powoli całkowitą dominację.

Między śmiercią i abdykacją

Nie wiemy, czy pogłoski o abdykacji papieża Franciszka mają jakąkolwiek rzeczywistą podstawę. Nawet jeżeli jest prawdą, jak twierdzi część włoskich dziennikarzy, że Ojciec Święty przygotowuje dokument mający uregulować sytuację prawną papieża rezygnującego z posługi, nie musi to bynajmniej dowodzić, że sam w najbliższej przyszłości planuje taki krok. Jest oczywiście faktem, że Franciszek nie wyklucza abdykacji: mówi o tym od samego początku. A jednak póki co niewiele wskazuje na to, by Ojciec Święty miał ustąpić. Owszem, niedawno przeszedł w szpitalu operację, jednak po powrocie zabrał się ostro do pracy, nie wahając się nawet przed otwieraniem bardzo poważnych konfliktów (Traditionis custodes). To wskazuje raczej na to, że papież czuje się silny. W najnowszym wywiadzie udzielonym hiszpańskiemu dziennikarzowi Carlosowi Herrerze zapewnił, że „jest żywy”, a pogłoski o nowym konklawe pojawiają się zawsze przy okazji papieskiej choroby czy słabości. To prawda; trzeba zresztą przyznać, że Franciszka czeka jeszcze wiele pracy. Wciąż przed papieżem publikacja z dawna zapowiadanego dokumentu reformującego Kurię Rzymską. Ponadto trudno sobie wyobrazić, by papież miał zrezygnować przed zakończeniem procesu synodalnego, który rozpoczyna się jesienią tego roku. Wielu komentatorów i obserwatorów życia kościelnego uważa, że globalna Droga Synodalna, która trwać będzie w latach 2021 – 2023, może stać się wydarzeniem na miarę III Soboru Watykańskiego. Oczywiście, to jeszcze nie wszystko: chociaż papież ma ogromną władzę, a Franciszek uważa, że władza ta rozciąga się nawet nad tradycją liturgiczną, to nie ma przecież władzy nad śmiercią. Nagły zgon 85-letniego mężczyzny nie mógłby być zaskoczeniem. Franciszek, jak się zdaje, bierze to zresztą dobrze pod uwagę, o czym świadczy przede wszystkim jego radykalna polityka kardynalska.

Wesprzyj nas już teraz!

Birety tylko dla liberałów

Wybierając kandydatów do Kolegium Kardynalskiego papież Franciszek kieruje się dwoma prostymi zasadami: po pierwsze, jak najwięcej purpuratów z państw peryferyjnych; po drugie, jeśli z centrum – Europy, USA, Ameryki Łacińskiej – to tylko liberałowie. Rzut oka na listę wszystkich kreowanych przez obecnego następcę św. Piotra kardynałów pozwala stwierdzić, że do Kolegium nie wpuścił jeszcze żadnego jednoznacznie konserwatywnego hierarchy, z jednym wyjątkiem kard. Gerharda Müllera, obdarzonego czerwonym kapeluszem jeszcze w 2013 roku (nie ze względu jednak na sympatię papieża, ale na piastowane przezeń stanowisko prefekta Kongregacji Nauki Wiary). Później taki „wypadek” już się nie powtórzył. Papież bez wahania łamał wszystkie niepisane reguły, notorycznie pomijając na konsystorzach zwyczajowe stolice kardynalskie, jeżeli tylko zasiada w nich hierarcha sceptyczny wobec jego progresywnego kursu.

Polityka zerwania

Tak samo stało się na ostatnim konsystorzu, 28 listopada 2020 roku. Franciszek potwierdził, że nie zamierza odstąpić od raz obranej linii. Pominął choćby abp. Marka Jędraszewskiego z Krakowa, abp. Michela Aupetita z Paryża czy José Gómeza z Los Angeles. Wyniósł za to szereg liberałów, jak abp. Mario Grecha z Malty, abp. Marcelo Semeraro z Albano czy abp. Wiltona Gregory z Waszyngtonu.

Poprzednicy Franciszka, Benedykt XVI czy św. Jan Paweł II, nie pozwalali sobie na podobną stronniczość, włączając do Kolegium Kardynalskiego zarówno bliskich sobie hierarchów, jak i ludzi Kościoła z duszpasterskich i teologicznych antypodów. Być może zresztą popełniali tym samym pewien kościelno-polityczny błąd, ufając, że kreowani przez nich kardynałowie, niezależnie od swoich predylekcji teologicznych i filozoficznych, nie będą gotowi przekraczać swoistej czerwonej linii ortodoksji. Praktyka pokazała, że tacy hierarchowie jak choćby Walter Kasper (kreowany przez św. Jana Pawła II) czy Reinhard Marx (kreowany przez Benedykta XVI) srodze zawiedli pokładane w nich zaufanie. Zdaje się, że Franciszek lepiej zrozumiał naturę współczesnego kościelnego sporu – i postanowił działać bardzo pragmatycznie, konsekwentnie pomijając każdego, kto nie afirmuje progresywnej linii jego pontyfikatu.

Rewolucja św. Pawła VI

Mimo wszystko to nie papież Franciszek zaczął jako pierwszy w okresie posoborowym manipulować przy Kolegium Kardynalskim. Gremium zrewolucjonizował wyniesiony przez Franciszka na ołtarze św. Paweł VI. W 1970 roku, pięć lat po zamknięciu Vaticanum Secundum, papież Montini ogłosił motu proprio Ingravescentem aetatem, którym wykluczył z udziału w konklawe kardynałów mających więcej niż 80 lat. Dla wielu hierarchów Kościoła była to decyzja piorunująca i głęboko niesprawiedliwa. Od słów ostrej krytyki nie powstrzymali się na przykład kard. Alfredo Ottaviani, były sekretarz Świętego Oficjum, a później pro-prefekt Kongregacji Nauki Wiary. Ottaviani powiedział, że poczuł się przez papieża odsunięty i zarzucił mu pogwałcenie kilkusetletniej tradycji. Z kolei kard. Eugene Tisserant, wieloletni dziekan Kolegium Kardynalskiego, ocenił decyzję papy jako nakierowaną na poklask świata i zasugerował, że sam Paweł VI, mający wówczas 73-lata, wygląda raczej na słabego. Krytyce trudno się dziwić, bo swoją decyzją Paweł VI odebrał prawo udziału w konklawe bardzo dużej części członków ówczesnego Kolegium Kardynalskiego. Ostatecznie w konklawe w roku 1978 udziału nie mogło wziąć aż 15 kardynałów. Wskutek funkcjonowania tej zasady fenomen kardynałów wyeliminowanych z konklawe narastał; w roku 2005 już 66 purpuratów nie mogło uczestniczyć w wyborze papieża. To, co uczynił papież Montini, stanowiło wyraz jego szerszej strategii „odmładzania” Kościoła: w 1966 roku ograniczył posługę biskupów do chwili ukończenia 75. roku życia, tę samą cezurę wieku wprowadzając dwa lata później dla kierowniczych stanowisk w Kurii Rzymskiej (w obu przypadkach wszakże z możliwością przedłużenia posługi czy urzędu za swoją zgodą).

Żelazny uchwyt papieża

Tymi posunięciami Paweł VI nie wyeliminował wprawdzie wpływowych, ale starszych hierarchów z kościelnej polityki; jak wiadomo choćby na konklawe w latach 2005 i 2013 wielką rolę odegrali emerytowani kardynałowie związani z tak zwaną grupą z Sankt Gallen. Mimo wszystko to właśnie ten papież rozpoczął politykę swoistego zaciskania uchwytu na biskupach i kardynałach, którą tak bardzo rozwija dziś Franciszek. Teraz kontrola papieża nad Kolegium Kardynalskim jest nieporównywalnie silniejsza niż przed laty. W praktyce obecnego pontyfikatu oznacza to, że zwycięstwo choćby umiarkowanie konserwatywnego purpurata na kolejnym konklawe jest bardzo mało prawdopodobne. Kto zatem ma szansę pozyskać najwięcej głosów elektorskich?

W ubiegłym roku ukazały się dwie ciekawe książki podejmujące problem następcy Franciszka. O ile biograf św. Jana Pawła II George Weigel w pracy „The Next Pope” zastanawiał się nad najważniejszymi zadaniami czekającymi nowego papieża, to amerykański dziennikarz Edward Pentin w książce o tym samym tytule (sic) przedstawił listę hierarchów, których uznał za papabile. Z frakcji liberalnej czy umiarkowanej to między innymi kardynałowie Marc Ouellet, Pietro Parolin, Peter Turkson, Antonio Tagle, Matteo Zuppi. Według włoskiego watykanisty Sandro Magistra szanse ma tak naprawdę jedynie tych dwóch ostatnich purpuratów.

Od Mszy wszechczasów do dialogu z LGBT

65-letni Matteo Zuppi to urodzony Rzymianin. Związał się ze Wspólnotą św. Idziego, powstałą w 1968 roku organizacją charytatywną o rysie ekumenicznym. Jako członek tej Wspólnoty Zuppi prowadził negocjacje w Mozambiku, przyczyniając się do zakończenia w 1992 roku wojny domowej. Biskupem pomocniczym Rzymu uczynił go w 2012 roku Benedyk XVI; Zuppi w tym okresie zajmował się pomocą ubogim, ale nawiązał też relacje ze środowiskami tradycjonalistycznymi.

Współpracował z rzymską gałęzią Una Voce promującą przedsoborową Mszę świętą oraz z tradycjonalistycznym włoskim Instytutem Chrystusa Króla Najwyższego Kapłana. W 2014 roku bp Zuppi osobiście celebrował Mszę według starego mszału. Niestety, był to chyba tylko epizod. W 2015 roku Franciszek powołał go na urząd arcybiskupa Bolonii. W 2018 roku Zuppi napisał przedmowę do włoskiej edycji głośnej książki „Building a bridge…” amerykańskiego jezuity ks. Jamesa Martina, która jest swoistym międzynarodowym manifestem katolicyzmu otwartego na LGBT.  Rok później papież wyniósł go do godności kardynalskiej. W roku 2020 z kolei powołał Zuppiego do Kurii Rzymskiej, włączając go najpierw w szeregi Dykasterii ds. Integralnego Rozwoju Człowieka, a następnie dodatkowo do Administracji Dóbr Stolicy Apostolskiej. Wspomnianą Dykasterią kieruje bardzo bliski Franciszkowi kard. Peter Turkson, a jej sekretarzem jest gorący liberał, zwolennik viri probati, kard. Michael Czerny. W tym też roku kard. Zuppi opatrzył wstępem książkę „Chiesa e omosessualità”, którą napisał włoski dziennikarz Luciano Moia; praca to włoski odpowiednik „Building a bridge…” ks. Martina SJ.

Filipińska gwiazda

Louis Antonio Tagle ma 63 lata. Urodził się i wychował na Filipinach, tam też studiował teologię – z dużymi sukcesami; papież Jan Paweł II powołał go w 1997 roku do Międzynarodowej Komisji Teologicznej, gdzie pracował do 2002 roku pod kierunkiem kard. Józefa Ratzingera. W 2001 roku został biskupem diecezji Imus. W roku 2011 z woli Benedykta XVI został arcybiskupem Manili. Do Kurii Rzymskiej trafił rok później; otrzymał biret kardynalski od papieża Ratzingera i został włączony w skład Kongregacji ds. Edukacji Katolickiej. W kolejnych latach obejmował całą gamę różnorodnych stanowisk. Jest zwolennikiem udzielania w niektórych przypadkach Komunii świętej rozwodnikom w nowych związkach, czemu dawał wyraz jeszcze na rok przed publikacją Amoris laetitia; nawoływał też do zmiany języka Kościoła wobec osób o skłonnościach homoseksualnych. 

Zaangażował się ponadto w walkę z globalnym ociepleniem w duchu encykliki Laudato si’. Szczyt dotychczasowej kariery osiągnął w grudniu 2019 roku, otrzymując od Franciszka nominację na prefekta Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów. Papież wyniósł go też do rangi kardynała-biskupa, najwyższej z trzech możliwych rang. Choć kongregacja, którą kieruje Tagle, nie jest dziś kluczowa, to po reformie Kurii Rzymskiej przygotowywanej przez papieża Franciszka, ma zostać przekształcona w super-dykasterię. Filipińczyk zostałby wówczas numerem dwa w Watykanie.

Konserwatywni papabile 

Oczywiście, żaden z wymienionych nie musi zostać nowym papieżem; potencjalnych kandydatów jest więcej, a przed kolejnym konklawe będą jeszcze prawdopodobnie kolejne konsystorze.

Mało jednak prawdopodobne, by Kolegium Kardynalskiego wybrało na następcę św. Piotra konserwatywnych hierarchów, takich jak kardynałowie Willem Eijk z Holandii, Péter Erdő z Węgier czy Gerharda Müllera albo Roberta Saraha, nawet jeżeli część watykanistów wymienia ich jako papabile.

 

Tym więcej, że polityka personalna Franciszka to dziś niejedyna trudność, z jaką muszą mierzyć się przeciwnicy progresywnego kursu tego pontyfikatu. Oskarżenia pod adresem kard. Saraha o „wykorzystanie” Benedykta XVI w związku z publikacją ich wspólnej książki o celibacie czy niebywała nagonka na konserwatywnego kard. Georga Pella to tylko dwa niewielkie przykłady na to, jak poważnych sojuszników ma liberalna rewolucja w Kościele. Niechcianego kandydat można dzisiaj oczernić bardzo łatwo korzystając z atmosfery nagonki na hierarchię w związku z kryzysem nadużyć seksualnych.

Włoscy historycy Kościoła Alberto Melloni i Massimo Faggioli uważają nawet, że należy zmienić zasady rządzące konklawe tak, by po wybraniu przez Kolegium Kardynalskie nominat mógł zastanowić się, czy nie ma żadnego „trupa w szafie”, który mógłby zniszczyć jego pontyfikat. Problem w tym, że dzisiaj trup nie musi być prawdziwy; łatwo wyobrazić sobie jego doraźne sfabrykowanie na potrzeby Rewolucji. Oczywiście, nie wolno zapominać o Duchu Świętym; nie można jednak bagatelizować siły wąskich, ale wpływowych środowisk. Grupa z Sankt Gallen w 2013 roku pokazała, że potrafi osiągnąć sukces. Przyszłe konklawe pod wieloma względami może być jeszcze bardziej podatne na tego rodzaju manipulacje. Jak podkreśla wielu ekspertów, choćby niemiecki – liberalny! – historyk Hubert Wolf, kardynałowie Franciszka, dobierani z różnych zakątków świata, słabo się znają. Według Wolfa to oznacza, że istnieje „ryzyko”, iż niejako przez przypadek wybiorą kogoś nazbyt tradycyjnego. Daj Boże! Z drugiej jednak strony ta słaba wzajemna znajomość oznacza też, że purpuraci mogą łatwo wpaść w sidła sprawnej liberalnej szajki i pozwolić wykorzystać się do kontynuacji dzieła rewolucjonizowania Kościoła.

Zresztą, wielu z nich przecież tego w istocie chce – w końcu to ludzie papieża Franciszka…

Paweł Chmielewski                    

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(64)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie