Kubańscy i wenezuelscy uchodźcy mają za złe meksykańskiemu prezydentowi – Enrique Peña Nieto – że przymyka oczy na to, co się dzieje na Kubie i w Wenezueli.
Prezydent nie dość, że pomaga marksistom pod względem ekonomicznym, to jeszcze chwali Fidela Castro i mówi, że jest on „moralnym przywódcą Kuby”, chociaż wiadomo, że ponosi odpowiedzialność za śmierć wielu tysięcy osób.
Wesprzyj nas już teraz!
Pod koniec ubiegłego roku Nieto umorzył 70 proc. z 500 mln dol. kubańskiego długu. W styczniu tego roku podczas oficjalnej wizyty na wyspie, meksykański prezydent spotkał się Fidelem Castro i chwalił go jako „politycznego i moralnego przywódcę Kuby”. Rząd Peña Nieto nie reaguje na doniesienia o brutalnym tłumieniu protestów przez prezydenta Maduro w Wenezueli.
Współpracownicy Nieto podkreślają, że polityka zagraniczna Meksyku jest „pragmatyczna”, bo też taka musi być w obecnej sytuacji. Ich zdaniem, prezydent Nieto słusznie obawia się ewentualnych protestów w swoim kraju, do których mogliby podżegać marksiści z Kuby i Wenezueli. Dlatego też stara się nie wypowiadać na temat tego, co złego dzieje się pod rządami braci Castro i Madury.
Poprzednie ekipy Vicente’a Foxa (2000-2006) i Felipe Calderóna (2006-2012) krytykowały posunięcia kubańskich oraz wenezuelskich władz, co rozwścieczyło przywódców tych krajów. Teraz Meksykanie współpracują ze zbrodniczymi systemami, oferując pomoc finansową i wsparcie polityczne.
Podobnie postępuje większość krajów Ameryki Południowej, na czele z Brazylią, która otwarcie popiera działania prezydenta Maduro w Wenezueli. Brazylia, chcąca wieść prym wśród krajów Trzeciego Świata, nawiązała bliskie relacje z najbardziej krwawymi dyktaturami w obu Amerykach, w Afryce i Azji. Brazylijczycy zainwestowali także w ciągu ostatnich 10 lat sporo środków w rozbudowę infrastruktury i w projekty naftowe na Kubie oraz w Wenezueli.
Źródło: miamiherald.com, AS.