Na łamach brytyjskiego „The Spectactor” pojawił się tekst Johna Sturgisa, w którym zwraca uwagę, że wszyscy mylą płeć jego psa, nie szanując tego, że to „ona”. Publicysta na łamach krytykuje ten fakt nazywając go „psim seksizmem” i sugeruje używanie sformułowań „pies-chłopiec” i „pies-dziewczynka”.
Dziennikarz John Sturgis opisuje swoje odczucia w tekście „Stop misgendering my dog” i wskazuje, że nieustannie zmaga się z koniecznością zwracania osobom postronnym uwagi, że jego pies zasługuje na określenie „ona”. Wskazuje, że z taką sytuacją spotyka się kilka razy w tygodniu.
„Nie lubię być niegrzeczny, gdy obcy są zainteresowani i sympatyczni, ale czuję się w obowiązku cicho zaznaczyć, że pies, którym się interesują, to nie on, ale ona” – pisze autor.
Wesprzyj nas już teraz!
„Miałem dwie suki na przełomie trzech dekad i nadal jestem zdumiony, jak wielu ludzi – bardzo często ludzi, którzy we wszystkich innych okolicznościach mają rację politycznie i społecznie – zakłada, że wszystkie psy to samce. Błędne traktowanie płci, jak to się powszechnie uważa, jest tak normalne, że nikt nie wydaje się ani trochę zawstydzony, nawet gdy wskazuje się na ich seksistowskie nieporozumienie” – czytamy w tekście na łamach „The Spectator”.
Autor ubolewa, że sprawę komplikuje język. Zwraca uwagę, że w istniejącej terminologii terminem określającym samca psa jest „pies”. „Nie jest to zbyt pomocne w dokonywaniu rozróżnienia” – podaje. Zwraca uwagę, że termin opisujący samicę psa – „suka” – ma negatywne pejoratywne konotacje, dlatego warto poszukać innego rozwiązania.
Jednym z rozwiązań – zdaniem Sturgisa – jest wprowadzenie do użytku nowych terminów jakich jak „pies-chłopiec” oraz „pies-dziewczynka”.
Publicysta konstatuje, że co prawda „batalia” o właściwe określanie płci jego psa nie interesuje samego zwierzęcia, ale dla jego właściciela jest istotna. „Dla mnie to wciąż jest wstrętne. To codzienny psi seksizm i nie ma na niego miejsca w naszych parkach”.
Źródło: The Spectator
WMa