14 sierpnia 2025

Labubu. Koszmarna zabawa ze złem

(fot. YouTube / Coke Duck)

Patrzą niepokojącym, wrogim spojrzeniem, a z szerokiej paszczy wystaje szereg ostrych zębów. Jednocześnie mają milutkie futerko i urocze, królicze uszy. Cały świat zwariował na punkcie lalek Labubu, balansujących na granicy koszmaru i bajki, a niepokojącej modzie poddają się zarówno dzieci jak i dorośli.

Labubu to lalki kolekcjonerskie, sprzedawane w tzw. blind boxach, czyli tajemniczych opakowaniach. Nigdy więc nie wiadomo, jaką lalkę akurat się dostanie. Popularność zdobyły za sprawą swojego nietypowego wyglądu, łączącego elementy japońskiej kultury animacji (manga), horroru i dziecięcej stylistyki. Autorem projektu jest hongkoński artysta Kasing Lung, a całość należy do serii „The Monsters” (potwory). Za dystrybucję odpowiada chiński gigant branży zabawek, Pop Mart.

Niezwykłą popularność Labubu zyskały za sprawą mediów społecznościowych. W promocję zabawki włączyły się rzesze infuencerów, popularyzując uroczo-koszmarny wizerunek lalek. Breloczki Labubu doczepiały do swoich torebek m.in. piosenkarki Dua Lipa czy Rihanna oraz gwiazdy K-Popu. Nic dziwnego, że nowa moda zapewnia producentom bajońskie sumy. Jak podaje „RMF FM”, za pierwszych sześć miesięcy 2025 roku Pop Mart spodziewa się wzrostu zysków o co najmniej 350 proc., a przychody spółki potroiły się w porównaniu do analogicznego okresu roku poprzedniego. Wartość koncernu szacuje się na 40 miliardów dolarów.

Wesprzyj nas już teraz!

Zabawkę można kupić za… kilkadziesiąt złotych, ale niezwykle rzadkie okazy kolekcjonerskie mogą kosztować nawet setki tysięcy. Tak było m.in. na targach w Pekinie, kiedy maskotkę o wielkości 1,2 m wylicytowano za 170 tys. dolarów.

Komentatorzy z całego świata próbują tłumaczyć fenomen Labubu, wskazując na jeden element – połączenie dziecięcej słodkości z koszmarem. Według „New York Magazine”, popularność zabawki jest napędzana przez „trudną do wyjaśnienia słodkość – są one trochę brzydkie, ale przytulaśne, z diabolicznym uśmieszkiem – a także przez element zaskoczenia i ograniczoną dostępność”. Ponadto Labubu, podobnie jak inne pożądane zawieszki do torebek, „zacierają granicę między zabawkami a modą”.

Można dodać, zacierają granicę również między dzieciństwem a dorosłością. Choć nabywcami popularnych zabawek są w większości młodzi dorośli z pokolenia Z (co pokazuje po raz kolejny postępującą infantylizację społeczeństwa), część maskotek trafia do rąk dzieci. Zamiast uczyć się oddzielać dobro od zła, piękno od brzydoty, otrzymują emocjonalną terapię szokową, zacierającą podstawowe granice estetyki. Generując przy tym problemy wychowawcze (kiedy nieukształtowane umysły obcują z treściami dla dorosłych), a także wystawiają na atak osobowego zła, poprzez oswajanie z nim od najmłodszych lat.

Nie pierwszy raz zło wyciąga rękę po to co najbardziej niewinne. Osiąga to, oferując brzydotę jako przedmiot rozrywki. Od wielu lat w sklepach dostępne są „ohydne zabawki”, a z okazji Halloween powstają osobne serie popularnych produktów w cmentarnej stylistyce, przedstawiające krew, kości, śmierć czy robactwo. Przykładowo, niesłabnącą popularnością cieszą się lalki będące połączeniem Barbie z postaciami z horrorów; małe dziewczynki bawią się zamykanymi w trumienkach „uroczymi” wampirami, zombie czy truposzami.

„To tylko zabawa, niewinne żarty” – słychać często w odpowiedzi na powyższe zarzuty. W takiej sytuacji warto przypominać, że diabeł nie ma poczucia humoru. Ale zło może działać również bardziej bezpośrednio. Nie należy wykluczać, że część z oferowanego dzieciom ohydztwa pochodzi z inspiracji demonicznych, mających na celu wyrządzenie duchowej krzywdy. Potwierdzonym badaniami faktem jest renesans okultyzmu w przemyśle rozrywkowym, również tym nastawionym do dzieci.

„Zło potrafi sprytnie ukrywać się pod maską zabawy lub kolekcjonerskiej pasji. W tym kontekście lalka labubu jest czymś więcej niż śmiesznym stworkiem. Jej forma, pełna karykaturalnego zła i groteski, może być otwarciem na obecność duchów, które nie mają dobrych zamiarów” – ostrzega ks. Mateusz Szerszeń, redaktor naczelny dwumiesięcznika „Któż jak Bóg”.

Przy tej okazji warto powołać się jeszcze na inny autorytet. Kard. Ratzinger, opisując podobny problem na przykładzie „Harry’ego Pottera” stwierdził: jest to subtelne uwiedzenie, które oddziałuje niepostrzeżenie, a przez to głęboko, i rozkłada chrześcijaństwo w duszy człowieka zanim mogło ono w ogóle wyrosnąć.

Piotr Relich

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(41)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie