Po czwartkowej rozmowie z szefem ukraińskiej dyplomacji Dmytrem Kułebą, minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow oznajmił, że jego państwo… nie zaatakowało Ukrainy.
W Kijowie rządzą naziści, Rosja podjęła operację wojskową w obronie własnej, uprzedzając atak Ukrainy, która z kolei, wraz ze Stanami Zjednoczonymi opracowuje przy granicy z Rosją broń biologiczną – tak można streścić sens wypowiedzi Ławrowa w trakcie konferencji prasowej po rozmowach w Antalyi.
O ile tę ostatnią informację trudno zweryfikować, to już teza o spodziewanej ukraińskiej napaści na Rosję oraz związanym z nią ruchu uprzedzającym, jakim są rzekomo obecne działania wojsk Federacji Rosyjskiej, zakrawają na kpinę.
Wesprzyj nas już teraz!
Szef kremlowskiej dyplomacji oznajmił, iż jego państwo nie ma zamiaru napadać na inne, „podobnie jak nie zaatakowało Ukrainy”. – Wielokrotnie wyjaśnialiśmy, że pojawiła się sytuacja, która stanowi zagrożenie dla FR. Ostrzegaliśmy wielokrotnie, prezydent Putin także wielokrotnie się na ten temat wypowiadał – przekonywał.
– UE przyjęła postawę ingerowania w naszą unię. Dlaczego my jako ludzie mielibyśmy żyć w poczuciu zagrożenia? Nie pozwolimy na ponowne ustanowienie nazistów na Ukrainie. Musimy zapewnić sobie bezpieczeństwo – dodał Ławrow. Według niego obecna „operacja wojskowa” została podjęta dlatego, że władze w Kijowie zamierzały już w marcu użyć broni wobec Rosji. Pracują też, wspólnie z USA nad bronią biologiczną, i to tuż przy swojej północnej granicy.
Według Rosji, słynny szpital położniczy w Mariupolu, o zbombardowanie którego oskarżane są wojska Putina, był w rzeczywistości bazą batalionu Azow. Zdaniem Ławrowa, jego państwo jest skłonne do negocjowania na temat gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy. Minister groził też konsekwencjami stolicom, które wysyłają broń Ukraińcom oraz wysyłają swych najemników na trwającą wojnę.
Źródło: rp.pl
RoM