Putin i Łukaszenka chcą zdestabilizować Polskę wykorzystując kwestie dawnych polskich kresów i zaszłości historycznych, kwestionując polskość ziem zachodnich określając je jako „ofiarowane przez Stalina jako dar” i oskarżając Warszawę o chęć przejęcia części Ukrainy – pisze w czwartek dziennik „Le Figaro”.
Prezydent Białorusi Aleksandr Łukaszenka, udając się do Petersburga oskarżył Warszawę o chęć „przeniesienia terytoriów” z zachodniej Ukrainy do Polski. Wypowiedź Łukaszenki i wcześniejsza Putina określająca zachodnie ziemie polskie jako „dar Stalina” mają na celu – według szefa ukraińskiej dyplomacji Dmytro Kułeby – „wykopanie przepaści między Kijowem a Warszawą” – ocenia „Le Figaro”.
Takie wypowiedzi pod adresem Polski ze strony władz rosyjskich to nic nowego. Putin wielokrotnie zakłamywał historię w celach politycznych. Przykładowo, propaganda rosyjska milczy na temat układu Ribbentrop-Mołotow i napaści na Polskę we 17 wrześniu 1939 r., przekonując, że wojna rozpoczęła się dopiero od uderzenia Niemiec w czerwcu 1941 r.
Wesprzyj nas już teraz!
Również dzisiejsze wypowiedzi na temat „daru Stalina” są wielkim nadużyciem. Przesunięcie granic po 1945 r. było owocem porozumień między ZSRR a Wielką Brytanią i Stanami Zjednoczonymi, zatwierdzonymi ostatecznie na konferencji jałtańskiej. Zmiany wobec granic Polski podjęto bez porozumienia z polskim rządem, co stanowiło pogwałcenie zasad Karty Atlantyckiej. Warto również dodać, że absencja Kresów w granicach dzisiejszej Rzeczpospolitej jest właśnie pokłosiem polityki Stalina, który z dawnych ziem II RP uczynił republiki radzieckie.
Prof. Cecile Vaissie, wykładowca rusycystyki i sowietologii na Uniwersytecie w Rennes, jako możliwy cel destabilizacji stosunków polsko-ukraińskich wskazał również kierunek wołyński. Słowa Łukaszenki o domniemanym rozbiorze Ukrainy, mają być w ocenie historyka „reakcją na wspólną mszę prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego i prezydenta Polski Andrzeja Dudy” w Łucku, 9 lipca.
Warto nadmienić, że strona ukraińska – o czym nie wspomina francuski rusycysta – nawet w formie symbolicznej, wciąż nie przyznaje się do ludobójstwa 100 tys. polskich cywilów, dokonanych przez ukraińskich nacjonalistów w latach 1943 – 1945. Konsekwentnie odmawia uznania winy siepaczy z OUN-UPA, potępienia zbrodniczej ideologii oraz przeprowadzenia ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej. Również opisywane obchody z 9 lipca br. wspominały enigmatycznie o „ofiarach Wołynia”, bez jednoznacznego wskazania sprawców tej straszliwej zbrodni.
Krytycy polityki historycznej Kijowa wskazują, że takie podejście stanowi wręcz wodę na młyn rosyjskiej propagandy. Jak zaznaczają, zaprzestanie gloryfikacji zbrodniarzy, uznanie winy ukraińskich nacjonalistów, połączone ze zgodą na przeprowadzenie ekshumacji brutalnie pomordowanych ofiar, wytrąciłoby Putinowi z ręki argumenty, dzięki którym dzisiaj może rozgrywać tę kwestię w celach destabilizacyjnych.
Źródło: PAP / oprac. PR