Obowiązujące od początku roku 2017 zmiany w prawie miały zakończyć erę absurdu. Dotychczas obywatel musiał prosić urzędnika o zgodę na wycięcie drzewa na jego działce. Okazuje się jednak, że nowe prawo również ma swoją gorszą stronę. Wszystko za sprawą postawy samorządów – donosi „Dziennik Gazeta Prawna”.
Lokalna administracja w wielu przypadkach nie zdecydowała się na podjęcie uchwał dotyczących opłat za wycinane drzewa. Zgodnie z prawem to właśnie na samorządach, a nie na władzy centralnej leży obowiązek uregulowania tej kwestii.
Wesprzyj nas już teraz!
W terenie nikt nie spieszy się jednak do podjęcia stosownych uchwał, gdyż zwlekanie oznacza wyższe wpływy do budżetu lub (co nie jest bezpośrednią stratą dla samorządu) opóźnienia w inwestycjach deweloperskich. Zgodnie z prawem w razie braku stosownej uchwały za usunięcie drzew i krzewów płaci się… maksymalną stawkę.
Problem występuje w Krakowie, Warszawie, Gdańsku i Poznaniu – informuje „Dziennik Gazeta Prawna”. To tam samorządowcy nie ustanowili cennika opłat za wycinkę drzew i krzewów. Ma to hamować branżę deweloperską i mnożyć koszty.
Niektóre miasta ponoć nie ukrywają, że w ogóle nie mają w planach wprowadzenia cennika. Jak tłumaczy w „DGP” dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich, w zamian za wnoszenie opłat można prosić gminy o wydanie decyzji o nasadach zastępczych.
Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”, rmf24.pl
MWł