Należy energicznie walczyć z wszelkimi objawami zwątpienia. Najbliższych przyczyn nie możemy usunąć. Trudności wewnętrzne czy zewnętrzne, niepowodzenia, przykrości będą zawsze. Trzeba sięgnąć do samego korzenia zła.
W wypadkach poważniejszego wyczerpania nerwowego konieczna jest opieka lekarska i rozumna troska o zdrowie. Wielkie znaczenie ma również odpowiednie samowychowanie. Świadome wychowywanie siebie do pogody ducha. Unikać melancholijnej samoobserwacji. Czerpać krzepiącą radość w obcowaniu z przyrodą, sztuką, we współżyciu z ludźmi. Świadomie wyrabiać w sobie zdrowe zaufanie we własne siły. Nie zniechęcać się w przezwyciężaniu trudności. Zdobywać się na maksimum energii. W większości wypadków będą rezultaty, a każde osiągnięcie powoduje wzrost odwagi i zaufania we własne możliwości. Wierzyć w siły i zdolności, jakie Bóg nam dał, to nie pycha, póki tylko widzi się ich granice. Małoduszność nie jest pokorą.
Samowychowanie to część pracy; musi łączyć się ze świadomym pogłębianiem prawdziwej ufności w Bogu. Przy czytaniu Pisma św. i rozmyślaniu trzeba zawsze ożywiać w sobie wiarę w Boga. Wiarę w Boga-Ojca w niebie, którego miłość utrzymuje nas i wszystko, którego wszechmocna opieka wszystko otacza. Wiarę w Boga-Zbawiciela na Krzyżu, w Eucharystii, we wszystkich sakramentach. Nie wolno nigdy wątpić w Jego miłość pełną miłosierdzia i łaskę, która wszystko może.
Wesprzyj nas już teraz!
W czasie modlitwy, a głównie w czasie rozmyślania trzeba oczyszczać coraz bardziej naszą miłość ku Bogu. Ośrodkiem naszego rozmyślania i naszych dążeń uczynić wielkiego Boga, zamiast swoje małe ja. Wszystkie zamiary kierować ku świętej woli Boga i Jego chwale.
Żywa wiara w Boga i prawdziwa miłość Boża ułatwiają ufność w Bogu, która jest cząstką wiary i miłości Bożej. Im głębsza zaś i prawdziwsza ufność w Bogu, tym mniej zawodów, które przygnębiają i zniechęcają. Szczera ufność w Bogu jest najlepszym lekarstwem na usposobienie melancholijne. Jak przez tajemniczy błękit średniowiecznych witraży promień słoneczny przedziera się wprawdzie przyćmiony, ale jakiś dziwnie ciepły i serdeczny, tak światło pobożnej ufności w Bogu powinno opromienić nawet usposobienie z natury ponure i zachować od zupełnego zamroczenia.
Nic nie jest tak obce Panu Jezusowi jak małoduszność i zwątpienie. „Wstańmy, chodźmy!” (Mt 26,46) — te słowa, z którymi wkracza na drogę cierpienia, są charakterystyczne dla całego Jego życia i pracy. Nic chyba też nie jest tak niefranciszkańskie, jak przygnębienie i zniechęcenie, owa „choroba babilońska”, jak trafnie określił św. Franciszek. To choroba dzieci tego świata, którym brak żywej wiary i prawdziwej miłości Bożej, a przez to i szczerej ufności w Bogu. Wszelkimi sposobami starajmy się tę chorobę z naszej duszy usuwać. […]
O. Bernardyn Goebel OFM Cap, Przed Bogiem, Kraków 1965, s. 211-212.