Papież Leon XIV zamierza porozmawiać z kardynałami na temat liturgii i synodalności– przede Zamiar papieża może zwiastować przełom w obu tematach, a sam pomysł, bo konsultować właśnie kardynałów, to konkretna zmiana względem poprzedniego pontyfikatu.
Ojciec Święty zwołał na początek nowego roku konsystorz – spotkanie z kardynałami, które odbędzie się w Rzymie w dniach 7. i 8. stycznia. Samo w sobie nie jest to niczym dziwnym – ostatecznie Kolegium Kardynalskie istnieje właśnie po to, by regularnie gromadzić się wokół papieża i doradzać mu w najważniejszych sprawach Kościoła. Decyzja Leona o zwołaniu konsystorza nie jest jednak tak oczywista w świetle pontyfikatu papieża Franciszka. Choć Jorge Mario Bergoglio również gromadził w Rzymie kardynałów, nie był nigdy szczególnie zainteresowany ich opiniami. Zupełnie świadomie zmarginalizował Kolegium Kardynalskie, de facto zastępując je nowym ciałem – elitarną Radą Kardynałów. Leon XIV całkowicie z tym zrywa.
Rada Kardynałów
Wesprzyj nas już teraz!
Radę Kardynałów Franciszek powołał już w kwietniu 2013 roku, zaledwie miesiąc po objęciu tronu św. Piotra. W jej skład weszło dziewięciu purpuratów dobranych tak, by reprezentowali cały świat katolicki. Dość charakterystyczne dla papieża z Argentyny: zawsze zasiadali w niej jacyś wyraziście progresywni kardynałowie. W latach 2013-2023 był to arcybiskup Monachium i Fryzyngi, kardynał Reinhard Marx, inicjator niemieckiej Drogi Synodalnej. W roku 2023 zakończył posługę w radzie, ale zamiast niego papież powołał arcybiskupa Luksemburga, kardynała Jean-Claude Hollericha, wielkiego admiratora teologii Karla Rahnera i gorącego zwolennika niemieckiej Drogi Synodalnej.
Idea kardynała z Mediolanu
Papież z Argentyny nie wymyślił Rady Kardynałów sam. Jej stworzenie stanowiło ideę zrodzoną w środowisku liberalnych biskupów europejskich już w latach 90. Wielkim orędownikiem powołania takiej rady był zmarły w 2012 roku arcybiskup Mediolanu, kardynał Carlo Maria Martini. Martini przez wiele lat przewodniczył spotkaniom postępowych hierarchów w szwajcarskim Sankt Gallen. To w tym kręgu na początku lat 2000. pojawiła się myśl o wysunięciu na tron Piotrowy po pontyfikacie Jana Pawła II właśnie arcybiskupa Buenos Aires, Jorge Mario Bergoglia. Sankt Gallen lobbowała za Argentyńczykiem w 2005 roku, bez skutku. Udało się dopiero na kolejnym konklawe w 2013 roku, kilka miesięcy po śmierci Martiniego.
Franciszek uważał, że jednym z jego zadań jest realizacja dziedzictwa słynnego Mediolańczyka. Publicznie się na niego powoływał i gorąco chwalił. Zrobił wiele rzeczy, na których Martiniemu zależało – szczegółowo pisałem o tym w książce „Papież Franciszek i mafia z Sankt Gallen” wydanej w 2022 roku przez „3Dom”. Jedną z tych rzeczy było stworzenie elitarnej Rady Kardynałów. W zamyśle Martiniego miała stanowić skuteczne ciało wsparcia zarządzania Kościołem. W XX wieku Kolegium Kardynalskie bardzo silnie się rozrosło. Obecnie kardynałów jest ponad 240. Około połowa ma aktywne prawo wyborcze na konklawe, ale doradzać Ojcu Świętemu mogą wszyscy. Martini uważał, że to nie może działać: liczba kardynałów jest zbyt duża, wielu z nich mieszka daleko od Rzymu i nie rozumie watykańskiej specyfiki.
Konkretne zadania
Radzie Kardynałów Franciszek stawiał konkretne zadania. Głównym było opracowanie reformy Kurii Rzymskiej, co ostatecznie dokonało się w czerwcu 2021 roku wraz z publikacją konstytucji apostolskiej „Praedicate evangelium”. Rada zajmowała się też próbą uzdrowienia watykańskich finansów – jej członkiem w latach 2013-2018 był Australijczyk kardynał George Pell, któremu papież powierzył nadzór nad tym procesem. Jak wiadomo, inicjatywa zakończyła się tragicznie: Pella fałszywie oskarżono i uwięziono. Zmarł w styczniu 2023 roku podczas rutynowego zabiegu medycznego – w okolicznościach, które do dziś budzą wiele pytań. Ponadto Franciszek polecił Radzie zająć się też takimi „trudnymi” tematami, jak diakonat kobiet. Sprowadzał nawet katolickie feministyczne aktywistki na spotkania Rady, tak, by purpuraci mogli zapoznać się z ich optyką.
Skargi purpuratów
Kardynałowie spoza Rady Kardynałów wielokrotnie skarżyli się, że nie mają żadnego dobrego kontaktu z papieżem. Dotyczyło to zwłaszcza tych purpuratów, których Franciszek nieszczególnie lubił. Sędziwy chiński kardynał Joseph Zen przyjechał kiedyś do Rzymu, chcąc spotkać się z Ojcem Świętym, by opowiedzieć mu o swojej perspektywie na relacje dyplomatyczne Watykanu z Pekinem. Franciszek nie dopuścił do spotkania. Innym razem papież zorganizował konsystorz, na którym chciał wytłumaczyć kardynałom zasady reformy Kurii Rzymskiej. Purpuraci nie mogli o niczym decydować – zostali potraktowani jak bierni odbiorcy z góry przyjętych założeń. Niemiecki kardynał Walter Brandmüller próbował zabrać na konsystorzu głos, ale nie otrzymał pozwolenia – kazano mu przesłać uwagi na piśmie. Jak mówił później, zrobił to, ale nie wie, czy ktoś się z nimi w ogóle zapoznał.
Przed konklawe w maju 2025 roku powszechnie mówiło się o zmęczeniu kardynałów takim modus operandi. Na spotkaniach poprzedzających papieską elekcję purpuraci mieli wyrażać oczekiwanie powrotu do bardziej podmiotowego ich traktowania. Formułowano to wprost, o czym powszechnie pisały media relacjonujące konklawe. Można zakładać, że Robert Prevost zdawał sobie sprawę z tego oczekiwania – być może przedstawiano mu to zresztą wprost, w końcu wśród kardynałów uchodził za jednego z papabili co najmniej od listopada 2024 roku. Jeden z adherentów progresywnej grupy – Laszlo Nemet z Węgier – przyznał publicznie, że właśnie jesienią tamtego roku purpuraci wpadli na pomysł postawienia na kartę Prevosta. Widzieli, że Franciszek słabnie i najwyższy czas rozejrzeć się za jego następcą.
Leon zapowiada zmianę
Leon XIV już w swoim pierwszym wystąpieniu przed Kolegium Kardynalskim ogłosił, że zamierza traktować jego członków poważnie i wysłuchiwać ich rad. Stanowiło to wyraźną zapowiedź zmiany. Rada Kardynałów nie została jak dotąd formalnie rozwiązana, ale przestała funkcjonować. Mówi się, że Leon powiedział jej członkom, iż mają uważać się za wolnych od dotychczasowych obowiązków.
Dlatego konsystorz w dniach 7-8 stycznia 2026 roku ma szansę stać się rzeczywistym konsystorzem – zgromadzeniem „książąt Kościoła”, którzy nie będą tylko biernymi odbiorcami papieskich komunikatów, ale aktywnymi uczestnikami debaty o przyszłości katolicyzmu. Włoski dziennik „Il Giornale” podał, że Ojciec Święty zamierza porozmawiać z członkami Kolegium Kardynalskiego o dwóch tematach: liturgii oraz synodalności.
Problem liturgii. Co będzie z Mszą trydencką?
Obie sprawy są ogromnie dzielące, a wszystko za sprawą działań, jakie podjął papież Franciszek. Kluczowy był rok 2021. Wówczas 16 lipca Ojciec Święty ogłosił motu proprio „Traditionis custodes”, w którym w istotny sposób ograniczył swobodę sprawowania Mszy świętej w tak zwanym rycie trydenckim. Odwołał postanowienia swojego poprzednika, Benedykta XVI, który w 2007 roku we własnym motu proprio „Summorum pontificum” wprowadził z kolei dużą wolność celebracji liturgii w przedsoborowej wersji rytu rzymskiego. Decyzja Franciszka doprowadziła do bardzo głębokich podziałów w Kościele. Wywołała wiele gniewu, niechęci, a nawet zgorszenia, zwłaszcza w takich krajach jak Stany Zjednoczone, Francja czy Polska, gdzie ruch tradycyjnej liturgii dobrze się rozwija. Regulacje „Traditonis custodes” były tak surowe, że w wielu diecezjach świata nigdy nie weszły w życie – wbrew Watykanowi, ale w trosce o dobro wiernych. Sam dokument był zresztą bardzo nierzetelny. Franciszek pisał, że odwołuje decyzje Benedykta, choć Benedykt w swoich orzeczeniach sugerował, że Mszy trydenckiej nie można w ogóle zakazać. Co więcej, według papieża z Argentyny „jedynym wyrazem” rytu rzymskiego stały się posoborowe księgi liturgiczne. W efekcie nie wiadomo, co miałyby rzekomo wyrażać księgi przedsoborowe – a przecież Mszę trydencką nadal sprawowano. Powstał wielki chaos – i zarazem oczekiwanie, że następca Franciszka temu zaradzi. Leon XIV w jednym z wywiadów przyznał wprawdzie, że nie rozumie problematyki liturgii tradycyjnej, ale obiecał otwartość i poszukiwanie jakiegoś rozwiązania. Wydaje się, że styczniowy konsystorz może być kluczowym tego elementem.
Rewolucja synodalności
Również synodalność rozpoczęła się w 2021 roku. W październiku rozpoczął się wówczas Synod o Synodalności – bezprecedensowe wydarzenie w historii Kościoła katolickiego. Ojciec Święty nakazał przeprowadzenie debat czy konsultacji na rozmaitych poziomach życia kościelnego: w parafiach i diecezjach, w episkopatach i nowych kolegialnych ciałach kontynentalnych, wreszcie na poziomie światowym, już na zgromadzeniu w Rzymie. Choć synody to spotkania biskupów, Franciszek rzecz przekształcił: włączył do udziału osoby świeckie, do tego stopnia, że na finalnym spotkaniu synodalnym w Rzymie w 2024 roku świeccy głosowali nad końcowym dokumentem dokładnie tak samo, jak biskupi. Zgodnie z wolą Franciszka proces synodalny ma trwać do jesieni 2028 roku, kiedy zakończy się Zgromadzeniem Synodalnym – spotkaniem „stanów” Kościoła, które przegłosują jakiegoś rodzaju reformę. W ramach dotychczasowych debat synodalnych formułowano bardzo wiele postulatów poważnych zmian w najrozmaitszych dziedzinach, od sposobu sprawowania władzy w Kościele, przez formę życia kapłańskiego, rolę kobiet, dyscyplinę liturgiczną, moralność, doktrynę… Franciszek powołał cały szereg specjalnych komisji eksperckich, którym powierzył zadanie opracowania szczegółów reformy. Komisje cały czas pracują. Papież Leon XIV jak dotąd wypowiadał się o synodalności bardzo pozytywnie, ale zarazem sugerował chęć silniejszego wysłuchania tych, którzy uważają ten proces za szkodliwy. Pomimo werbalnej afirmacji synodalności, nie dał się jak dotąd poznać jako szczególny admirator synodalnej rewolucji. Być może to właśnie razem z kardynałami zadecyduje, czy synodalność będzie w ogóle kontynuowana – a jeżeli tak, to w jaki sposób.
Leon zaczyna rządzić?
W toczącej się dyskusji publicystycznej o Kościele nie brak narzekań na bierność Leona. Jest papieżem od maja, a zrobił jeszcze tak niewiele; wypowiada się oględnie, nie daje się zbyt dobrze poznać… Być może ta ostrożna taktyka jest tak naprawdę tym, czego Kościołowi rzeczywiście potrzeba po niezwykle burzliwych latach rządów Franciszka. Jeżeli Ojciec Święty zamierza potraktować konsystorz naprawdę poważnie, to okres inercji może mieć się ku końcowi. W końcu liturgia i synodalność to naprawdę wielkie tematy – wielkie i wymagające konkretnych, dobrze przemyślanych rozstrzygnięć. Warto wspierać papieża i kardynałów modlitwą.
Paweł Chmielewski