Jak walczyć z bezrobociem? Francuski minister reindustrializacji Arnaud Montebourg uważa, że nic tak nie wpłynie na tworzenie miejsc pracy jak nakłonienie rodaków do kupowania wyłącznie produktów wyprodukowanych w kraju. To bowiem sprawi, że fabryki nie tylko nie będą zwalniać pracowników, ale w związku ze wzrostem popytu na rodzime towary będą zatrudniać nowych.
W dzienniku „Le Parisienne” minister zdradził, że marzy mu się, iż supermarkety utworzą osobne sektory, w których będą się znajdować produkty wyłącznie „made in France”. Przekonuje, że towary rodzimych marek są sprawdzone. Cóż z tego, że droższe. Za to ich kupno sprawi, że rodacy będą mogli być spokojni o własne miejsca pracy, a ci którzy jej nie mają będą mieli większą szanse na jej znalezienie. Ta decyzja, według ministra, ma pomóc zachować przemysłową bazę we Francji.
Wesprzyj nas już teraz!
– Musimy wykorzystywać nasze obie półkule mózgu, mózgu obywatela i mózgu konsumenta – przekonywał do swego pomysłu Montebourg, odwołując się przy tym, a jakże, do patriotyzmu, wszak każdego w jakiś sposób dotyka problem bezrobocia. (Do patriotyzmu również odwoływał się prezydent Hollande zapowiadając podwyżki podatków i nakładanie kolejnych, licząc, że w ten sposób Francuzi wezmą na swoje barki uzdrawianie budżetu państwa, za stan którego odpowiadają politycy, nieodpowiedzialnie zarządzający finansami publicznymi).
Innym jego pomysłem jest to, że UE i oczywiście Francja powinny ograniczyć import smartfonów, aby zmobilizować rodzimych inżynierów do wytężonej pracy (to zaiste przypomina czasy PRL-u, kiedy komunistyczna propaganda również w podobny sposób motywowała lud do wytężonej pracy).
O dziwo pozytywnie działania ministra odebrała szefowa MEDEF, organizacji zrzeszających francuskich przedsiębiorców, choć jej zdaniem interwencjonizm Montebourga jest „nie zawsze dobrze umiejscowiony”(!).
Francuski przemysł przechodzi w ostatnim czasie szereg restrukturyzacji, dlatego minister chciałby jak największego zaangażowania rządu w jego ochronę. Przypomina też swoje „dokonania” na polu walki o miejsca pracy. Podkreśla, że dzięki jego interwencjom udało się zachować 15 tys., miejsc pracy, podczas gdy 5 tys. etatów zostało zlikwidowanych. Swoimi staraniami wymusił też na władzach giganta farmaceutycznego Sanofi, gdzie planowano zlikwidować blisko tysiąc miejsc pracy, że żadnych zwolnień nie będzie. O dziwo związki zawodowe uznały, że to za mało. W celu ochrony przemysłu powołany zostanie również w przyszłym roku Publiczny Bank Inwestycyjny z pulą 42 mld. euro na pomoc dla zagrożonych przedsiębiorstw.
To oczywiście łatwiejszy, ale też zapewne zupełnie nieskuteczny pomysł na ożywienie rynku pracy. Ale socjalistów na inne pomysły nie stać, bowiem uwolnienie gospodarki od krępujących ją przepisów i regulacji oraz obniżenie i uproszczenie podatków pozbawiłoby ich sporej władzy nad obywatelami. A przecież władza i maksymalna kontrola nad obywatelem to istota tej ideologii. Dobrze, że rząd jeszcze nie uchwalił odpowiedniej ustawy, która zmusza obywateli do dokonywania wyborów zgodnych oczekiwaniami socjalistycznego rządu. Ale wszystko przed Francuzami.
Iwona Sztąberek
Źródło: www.forsal.pl