Dlaczego kobieta wyznająca islam, w najbardziej dotkliwy upał nie pokaże nawet włosów, przyznająca się do prawosławia nie wejdzie w spodniach do cerkwi, nie odsłoni tam też stóp i głowy, natomiast dzisiejsze katoliczki wsiądą półnagie do tramwaju, a po świątyni potrafią paradować w krótkich spodenkach i bluzce „na ramiączkach”?
Tam, gdzie postępuje laicyzacja, a rangę zwyczajowej normy zyskuje konformistyczne podejście do życia i hedonizm – tam ubiór w coraz większym stopniu jest „odkryciem”, a nie okryciem ciała. Wraz z ogólnym kryzysem obyczajów upadają również te dotyczące stroju. Na pytanie – co dziś ubrać – odpowiedź wyznaczać ma wyłącznie „wygoda”. Być może właśnie dlatego coraz częściej i na coraz większą skalę możemy dziś w pojazdach komunikacji miejskiej czy na ulicy podziwiać nie eleganckie stroje, lecz raczej coraz to obszerniejsze fragmenty bielizny naszych rodaczek.
Wesprzyj nas już teraz!
Ta obserwacja potwierdza, że nasz sposób życia, czyli również ubierania się, ma bardzo silny związek z tym, jak i w co wierzymy. Świadczy również o tym, jak przedstawia się kondycja wyznawanej w danym kraju religii.
Kwefy, burki – tak każe islam
Jak doskonale wiemy, religia mahometańska wymaga od kobiety, aby nie rzucała się w oczy. Niewiasta ma zakrywać swoje ciało szatami (czadorem, burką), które nie będą zbyt obcisłe, żeby nie uwidoczniać kobiecych kształtów. Musi spuszczać wzrok, gdy mężczyzna na nią patrzy, być skromną i małomówną. Przed męskim spojrzeniem powinna chronić przede wszystkim włosy – w tradycji muzułmańskiej stanowią one połowę piękna każdej kobiety.
Dlatego będąc, na przykład, w Turcji – nie tak przecież ortodoksyjnej jak na standardy kulturowego obszaru islamu – Polak od razu doświadczy twardego zderzenia z innym światem. Prawdziwe zdumienie wzbudzić może widok tamtejszych kobiet. Przy 40 stopniach Celsjusza w cieniu i bardzo wysokiej wilgotności powietrza ciągle chodzą ubrane na czarno, nadal też skrzętnie zakrywają wszystko, czego odsłonięcie może być uznane za bezwstyd. Często spod ubrania widać tylko ich oczy. Nad morzem, w rejonach objętych intensywną turystyką, zderzenie tych dwóch rzeczywistości jest jeszcze silniejsze. Zobaczymy tam Turczynki zażywające kąpieli w długich sukniach i Europejki leżące na ręcznikach w „stroju” topless, wdzięczące się przy tym w stronę fotografującego je towarzysza.
Prawosławne spódnice
A jak rzecz ma się w krajach, gdzie dominuje prawosławie? Weźmy za przykład gruzińskie dziewczyny – większość nadal chodzi w spódnicach lub sukienkach, to dla nich oczywiste. Te spośród nich, które akurat założyły spodnie, przed wejściem do cerkwi obwiązują wokół bioder długie chusty, gdyż tylko tak wypada wejść do świątyni!
Gruzinki chodzą w publicznych miejscach ubrane w bluzki z zakrytymi ramionami. Dla nich również szokujący jest widok Europejek, którym spodenki nie przysłaniają nawet całych pośladków! Przebywające w Gruzji Polki z czasem zdają sobie sprawę ze swojego „odmiennego” wyglądu, te bardziej religijne starają się od razu coś w nim poprawić. Zaczynają chodzić do świątyń w chustach na głowach, a przed wejściem zmieniają buty, by zakrywały im stopy. Szanują miejscową tradycję i obyczaj, w innym wypadku czułyby wstyd.
Europejska wygoda
Turcja i tym bardziej Gruzja, nie są zlaicyzowane aż w takim stopniu jak większość Europy. Na Starym Kontynencie i również, niestety, w Polsce, już nie wynikający z religii obyczaj dyktuje większości dziewcząt i młodych kobiet sposób ubierania się. Zaczynamy się przyzwyczajać – jeśli już tego nie zrobiliśmy – do dyktatu wygody nad wartościami i elegancją! Coraz mniej osób broni klasycznych strojów, skoro równouprawnienie, dając kobietom „wolność”, przyznaje im również prawo do obnażania się przed rodakami. Dziewczynkom w polskich domach, zwłaszcza tych wielkomiejskich, nie wpaja się szacunku do swojego ciała. Wręcz przeciwnie – coraz częściej już z domu wynoszą przekonanie, że ciało jest obiektem, któremu trzeba się podporządkować – jeśli jest mu za gorąco, trzeba je odkryć! Pomysł, jaki kobietom islamu nawet nie przyjdzie do głowy, a prawosławne zniesmaczy, dzisiejszym katoliczkom wydaje się zupełnie normalny.
Narastająca akceptacja dla bezwstydu wynika zarówno z postępującej laicyzacji (której przyczyny to temat na osobne teksty), jak i z zaniedbań samych rodziców (z laicyzacją oczywiście się wiążących). Wielu ojców nie obchodzi dziś jak ubierają się córki. Matki natomiast nie chcą by dziewczyny się „przegrzewały”, dopuszczają więc by ich córki traciły godność w imię wygody. Wiara w takich domach zapewne nie pojawia się zupełnie jako temat poważnych rozmów.
Czy jest jakaś recepta na to, by nasze córki nie chodziły półnagie po ulicach przy największym upale? Oczywiście. Musimy dać im solidne wychowanie. Wpoić, że najważniejsze nie są potrzeby ciała (nawet najbardziej zgrzanego) oraz że z gorącem kobiety przez wieki radziły sobie na różne sposoby. Kupujmy więc córkom sukienki z bawełnianych materiałów i wprowadzajmy w ich serca elementarne poczucie wstydu, niepozwalające im demonstrować biustu przypadkowym przechodniom.
Tam bowiem, gdzie nie ma poczucia wstydu, przegrywa cywilizacja (przez upadek obyczajów zawaliła się już niejedna!). Dzieje się tak w każdej dziedzinie życia – od sztuki, literatury, przez architekturę, aż do mody. Człowiek bez poczucia wstydu przegrywa, wkraczając na najlepszą drogę ku upadkowi.
Magdalena Żuraw