6 sierpnia 2020

Lewica i liberalni katolicy przeciwko karaniu warszawskich profanatorów [OPINIA]

Krótki areszt dla profanatorów pomników wywołał oburzenie ze strony lewaków – tak jakby państwo nie mogło karać za wykroczenia. Jeszcze bardziej kuriozalne jest postulowanie bierności wobec profanatorów w pewnych środowiskach liberalno-katolickich. Jedna z jego przedstawicielek posuwa się do porównania tęczowej chorągiewki i krzyża!

 

Przypomnijmy: w nocy z 28 na 29 lipca lewicowi aktywiści podpisani jako „Stop bzdurom”, „Gang Samzamęt” i „Poetka” umieścili tęczową flagę na kilku warszawskich pomnikach, w tym na pomniku Chrystusa Pana przy kościele Świętego Krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Ponadto gdzieniegdzie opublikowano radykalny manifest ideologiczny opatrzony wulgaryzmami.

Wesprzyj nas już teraz!

 

W środę warszawska Policja poinformowała o zatrzymaniu trzeciej osoby podejrzanej o dokonanie profanacji. Działania służb wywołały oburzenie wśród „liberalnej” i lewackiej opinii publicznej. „Takie sukcesy ma nasza Policja!” – napisał na „Twitterze” lewicowy poseł Krzysztof Śmieszek. „Powieszenie flagi na pomniku traktowane co najmniej jak akt terroryzmu. To pokaz siły państwa nastawiony na wywołanie efektu mrożącego. To zwykle zastraszanie. Puknijcie się wszyscy w łeb!” – dodał. „Komuś, tak jak mi, może się nie podobać sam pomysł na happening, ale zatrzymanie za to ludzi przekracza wszelkie granice państwa prawa” – napisał również na „Twitterze” prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.

 

Czyli co szanowni lewacy i „liberałowie”? Pomijając nawet aspekt światopoglądowy – chcecie, by każdy mógł całkowicie bezkarnie niszczyć mienie publiczne? By mógł „przyozdabiać” ściany budynków sprayem? A może wykonywać artystyczne dziury w szybach na wiatach przystankowych? Może i nawet chcecie… Może lubicie zachowanie chamskie. Może lubicie barbarię. Macie długą tradycję niszczenia – od destrukcji pradawnych katedr gotyckich podczas rewolucji francuskiej po rozwalanie sklepów podczas ulicznych burd. Ale nie oczekujcie, że będziecie ponad prawem; że władze dopuszczą chuligaństwo, o ile dokona się w imię waszych ideologicznych urojeń!

 

Profanacje a liberalny katolicyzm

Obrona profanatorek to nie tylko specjalność zadeklarowanych lewaków, ale także i postępowych katolików. Ci wzywają chrześcijan do znoszenia profanacji, zupełnie jakby dotyczyły one ich urażonej dumy, a nie samego Boga. Monika Białkowska na łamach „Więzi” twierdzi, że chrześcijaństwo jest „[…] głupie, naiwne, samobójcze” i dlatego nie powinno walczyć o doczesną chwałę. Jak przekonuje „kto zatem mówi dziś o walce, o konieczności obrony, o całej tej militarnej układance – nie ma na myśli Chrystusa z kart Ewangelii. On myśli wyłącznie o cywilizacji chrześcijańskiej – czyli wyrosłym na religii tworze, który pewnie jest i ważny i pożyteczny, ale jest ludzkim dziełem”.

 

Brzmi pięknie. A teraz zejdźmy na ziemię. Jeśli chrześcijanie zrezygnują z obrony religijnych symboli, jeśli pozwolą na rozpowszechnienie się zła, zamiast zwyciężać go dobrem (oraz prawdą i pięknem), to nasz kraj stoczy się do Mordoru rozwodów, uzależnień, obojętności na los starców, mordowania dzieci nienarodzonych i narodzonych (jak w Holandii). To wszystko znamy z Zachodu. Czy tego właśnie wymaga chrześcijańska miłość bliźniego? A co z wężową roztropnością? Co z pawłowym „non possumus”? Co z „gorliwością o Dom Pański”?

 

Monika Białkowska idzie nawet dalej i porównuje tęczową chorągiewkę do krzyża. „Flaga tęczowa jest dla wierzących zgorszeniem? Jest znakiem hańby, czymś obrzydliwym i niegodnym? A czym innym był krzyż, który Mu wtedy nałożono?”. I dalej: „Ani trochę. Krzyż był wtedy dokładnie tym samym, czym dziś jest w oczach wielu wierzących tęczowa flaga. Nałożono Mu na ramiona znak śmierci najpodlejszej z podłych, znak bycia przeklętym przez Boga” – pisze.

 

Przepraszam bardzo, ale po pierwsze tęczowa „flaga” może gorszy wierzących, ale jednocześnie stanowi symbol wynoszony na piedestał przez czołowe mocarstwa (USA), wielkie korporacje i przemysł rozrywkowy. Daleko jej więc do symbolu powszechnej pogardy, jakim był w starożytnym Rzymie krzyż. Powiedzmy jasno: tęczowa flaga to antyteza krzyża. Nie jest symbolem pokory, ale parad dumy (pychy). Nie jest symbolem wyrzeczenia się szatana, świata i ciała aż do najokropniejszej śmierci, lecz rozbuchanych namiętności i wyuzdanej nieczystości. Nie jest symbolem miłości Boga – w przeciwieństwie do podłużnej (i większej!) belka krzyża i nierozerwalnie związanej z nią nadprzyrodzonej miłości bliźniego (belka poprzeczna).

 

Flaga tęczowa to coś całkiem odwrotnego. To symbol zanurzenia się w doczesności, w czysto ziemskich roszczeniach, w których na miłość bliźniego, tolerancję, szacunek miejsca nie ma. Co też pokazuje incydent na Krakowskim Przedmieściu.

 

Marcin Jendrzejczak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij