„Czy w celu stworzenia komunistycznej utopii warto byłoby poświęcić życie 15, 20 mln ludzi?”– na tak zadane pytanie w 1994 r. słynny historyk brytyjski Eric Hobsbawm odpowiedział twierdząco. Gdy zmarł 1 października tego roku wiele znanych osobistości świata wychwalało tego komunistę, kurczowo trzymającego się zbrodniczej ideologii do końca swojego życia.
Hobsbawm zmarł w londyńskim szpitalu na ostre zapalenie płuc. Był bardzo znanym i cenionym przez świat lewicy historykiem brytyjskim żydowskiego pochodzenia. Wykładał m.in. na Uniwersytecie Londyńskim w New School for Social Research w Nowym Jorku, a także na wielu znanych uczelniach w Ameryce Łacińskiej. Należał do British Academy i American Academy of Arts and Sciences.
Wesprzyj nas już teraz!
Hobsbawm był wiernym członkiem brytyjskiej Partii Komunistycznej rozwiązanej na początku lat 90. Ten, wielokrotnie nagradzany i bardzo chwalony przez kolegów z uczelni oraz lewicowych polityków, intelektualny guru uparcie powtarzał tezy, że warto budować socjalizm nawet jeśli musiałoby zginąć miliony ludzi.
Był zafascynowany rewolucja bolszewicką. Kilka lat temu zapytany przez kanadyjskiego naukowca i polityka Michaela Ignatieffa w programie telewizyjnym, czy można dalej popierać i próbować realizować komunistyczną utopię, z powodu której śmierć poniosło miliony ludzi, uparcie twierdził, że tak.
Hobsbawm w swoich pracach stale wybielał i umniejszał negatywną rolę komunistów w Hiszpanii w latach 30., czy zniewolenie państw Europy Środkowej przez Sowietów. Był kosmopolitą, który zdaniem jednego z brytyjskich historyków Michaela Burleigha „był więźniem ideologicznego getta”. Ignorował rolę Polaków i Czechów, którzy przeciwstawili się ideologii stalinowskiej. Za nic miał transformację ustrojową w byłych republikach radzieckich po 1989 r.
Tuż po jego śmierci były premier Tony Blair z ramienia lewicowej Partii Pracy złożył mu osobisty hołd. Inny były lider tej partii Neil Kinnock wspominał o tym, że Hobsbawm był dla niego guru. Aktualny przywódca tej partii Ed Miliband, syn słynnego marksisty, opłakiwał „nadzwyczajnego historyka, człowieka zafascynowanego swoją ideą i wielkiego przyjaciela jego rodziny”.
Główna lewicowa brytyjska gazeta „The Guardian” poświęciła mu całą pierwszą stronę i wiele innych stron w środku gazety. Pochlebnie na jego temat wypowiadały się także tzw. centrowe media. BBC specjalnie zmieniła program nadawania 1 października tego roku.
Nie ma za dużo myślicieli, pisarzy i historyków, którzy cieszyliby się takim uznaniem, mieliby tak ogromny wpływ na politykę. Bulwersuje jednak fakt, że nikt nie zająknął się, aby wspomnieć, że Hobsbawn, który przez całe życie był marksistą i członkiem partii komunistycznej, nigdy nie wyparł się zbrodniczej ideologii. Wierzył, że da się zbudować marksistowski „raj” i w tym celu warto poświęcić życie milionów obywateli.
Jeden z publicystów zauważył, że gdyby Hobsbawm dołączył do Hitlerjugend dobrowolnie w 1933 roku i pozostał wewnątrz ruchów faszystowskich aż do śmierci, gdyby zaprzeczył Holokaustowi i powiedział, że śmierć sześciu milionów Żydów i wielu milionów innych osób można było poświęcić dla osiągnięcia idealnego państwa nazistowskiego, z pewnością umarłby w hańbie, niezależnie od tego, jak wielkie dzieła by napisał.
Dziś zbrodnie nazizmu są natychmiast rozpoznawane i ścigane, ale czy to samo można powiedzieć o zbrodniach bliźniaczej ideologii marksistowsko-leninowskiej?
Co ciekawe również wszystkie polskie portale i gazety podały informacjęo śmierci „wybitnego historyka marksisty”, który mówił, że „komunizm wyświadczył wielką przysługę światu pokonując nazizm”.
Hobsbawm podtrzymywał także tezę, że należy zwalczać kapitalizm i „społeczną niesprawiedliwość”. W ubiegłym roku opublikowano jego najnowszą pracę, zawierającą zbiór esejów na temat tego, co trzeba zrobić, by zmienić świat w kierunku marksistowskim: „How to Change the World: Tales of Marx and Marxism”.
Źródło: FPCh, Daily Telegraph, AS.